W trakcie referendum powinno być zadane jeszcze jedno pytanie. Dotyczyłoby ono przynajmniej 20 milionów osób w naszym kraju. Jakie powinno paść pytanie? Czy popierasz zakaz sprzedaży samochodów spalinowych i wprowadzenie na terenie naszego kraju przepisów, związanych z FIT FOR 55. Dlaczego nie padło?
Zakaz sprzedaży samochodów spalinowych uderzy bezpośrednio w większość polskich rodzin. Przeciętny samochód większości polskich rodzin ma ponad 10 lat i jest wart mniej niż 20 tysięcy złotych. Wiele samochodów polskich rodzin to auta pełnoletnie, o wartości kilku tysięcy złotych.
Tymczasem już w 2026 roku dojdą nowe podatki na auta spalinowe, mające na celu zachęcenie (a dokładnie – zmuszenie) kierowców do zakupu nowych aut elektrycznych.
Zakaz sprzedaży samochodów spalinowych uderzy bezpośrednio w nasz sektor przemysłowy i usługowy. Zdecydowana większość firm motoryzacyjnych, działających na terenie naszego kraju, produkuje części na potrzeby aut z silnikami spalinowymi.
Działalność zakończy też mnóstwo stacji benzynowych, warsztatów samochodowych, firm regenerujących części do aut spalinowych.
Czy ktoś nas pytał o zdanie, czy się na to zgadzamy?
Jest już za późno – europejscy producenci aut już się przestawili na elektromobilność. Chińczycy zacierają ręce
To prawda. Europejscy producenci samochodów pogodzili się z decyzją UE i przestawiają się na elektromobilność. To oznacza zwolnienia w branży, a w przyszłości jej częściowy upadek w Europie. Stare firmy zostaną zastąpione przez nowe. Chińskie. A jakże.
Dlaczego?
Bo Chiny mają dostęp do materiałów do produkcji baterii (wszak są też światowym centrum produkcji elektroniki) do aut elektrycznych. I robią setki modeli aut elektrycznych. Setki. Są tam samochody i (większość) pseudosamochody.
Ale jest jedna przewaga, która kładzie europejskich producentów na łopatki. Jaka? Cena.
Europejskie auto kompaktowe z silnikiem elektrycznym będzie kosztować 150 tys. zł. A chińskie tej samej klasy, znanego producenta, np. BYD? 50 tys. złotych. I tyle też kosztuje, o czym pisaliśmy już wcześniej na Motorewia.pl.
Jeśli Europa zatamuje import aut z Chin, to większość Polaków będzie jeździć na rowerach.
Poza tym nie tak łatwo to zrobić.
Chińska spółka matka otworzy w Europie chińską spółkę córkę. Spółka córka będzie mieć siedzibę w UE, np. w Polsce. I jej auta będą mieć nawet kod 590.
Spółka matka będzie przysyłać gotowe auta. Spółka córka będzie naklejać na nie swoje emblematy, wgrywać polskie lub inne oprogramowanie – i do salonu.
I niech nawet po doliczeniu podatków taki chiński samochód kosztuje 70 tys. zł. I tak większość go wybierze, mając do wyboru kupno francuskiego czy niemieckiego za 150 tys. zł.
Oczywiście, Chińczycy będą mieć też w ofercie auta za 200, 300 i 500 tys. zł. Dla każdego coś miłego.
Czy ktoś nas pytał o zdanie, czy chcemy dominacji Chin na kolejnej płaszczyźnie naszego życia?
No nie.
Silniki spalinowe są skończone. Naprawdę?
Jeśli UE chce – niech zakaże. Gdyby Polacy zagłosowali w referendum, że są przeciwko zakazowi sprzedaży aut spalinowych – nawet część europejskich producentów przeniosłaby produkcję do naszego kraju.
A jeśli nie – łaski bez. Na świecie jest wielu producentów aut spalinowych. Wiele z nich jest prawie kompletnie w Polsce nieznanych. Osobiście wolałbym jeździć spalinowym Perodua czy Protonem, niż elektrycznym samochodem z Chin.
Nie jestem tylko od narzekania.
Pisałem propozycję pytania referendalnego do Pana Prezydenta i do Prawa i Sprawiedliwości.
Prosiłem o wywiad posła z PIS, z Konfederacji itd., prosząc o wypowiedź na temat zakazu sprzedaży aut spalinowych. Nikt nie odpowiedział.
Z tymi z drugiej strony nie mam zamiaru rozmawiać, bo o czym, skoro to oni są częścią grupy, która ten zakaz stworzyła i poparła. To tak, jakby kurczak w rzeźni pytał masarza, dlaczego ma zamiar go zabić, oskórować i podzielić na części.
