Niemal co trzeci Polak, po obejrzeniu Wiadomości albo Faktów (w zależności od reprezentowanej opcji politycznej) myśli: w ciągu trzech lat kupię sobie nowy, wspaniały, postępowy samochód elektryczny! A co tam, że do tej pory jeżdżę 15 letnim samochodem, wartym 5 tysięcy złotych. Teraz znajdę 120 tysięcy i będę eko!
Będziemy cytować:
„Barometr Nowej Mobilności 2019/2020 – 28 proc. Polaków rozważy zakup samochodu elektrycznego w ciągu najbliższych trzech lat”
I co ważne:
„76 proc z nich uzależnia decyzję o zakupie samochodu od otrzymania dopłaty”.
28 procent Polaków kupi nowy samochód elektryczny – z radością!
Skoro samochód elektryczny jest prostszy konstrukcyjnie, niż spalinowy, to powinien być też tańszy. Nie ma przecież układu wydechowego, DPF, turbosprężarki, sprzęgła i koła dwumasowego, korbowodów, tłoków, układu smarowania, a jego jednobiegowa skrzynia biegów (redukcyjna) jest wyjątkowo prosta, w porównaniu do takiej sześciobiegówki, zestrojonej z silnikiem spalinowym. Silnik elektryczny to przecież prosta konstrukcja, jak w pralce automatycznej, tylko pracuje pod większym napięciem. Zatem skoro auto kompaktowe z silnikiem spalinowym kosztuje 70 tysięcy złotych, to elektryczne powinno kosztować 35 tys. złotych!
Teraz dopłaty! Rząd, z rządowych, państwowych pieniędzy dopłaci do takiego auta dajmy na to, 30 tys. złotych. I do zapłaty w salonie zostaje już tylko 5 tys. zł!
Co oczywiste, prąd jest o wiele tańszy od benzyny! Za 4 złote można przejechać nawet 100 kilometrów! Zatem będzie można nawet jeździć samochodem po zapałki – wszystko za grosze!
A jak co, to się auto z fotowoltaiki naładuje – jeden panel tylko 700 zł! Albo stary zbuduje śmigło z drewna, weźmie alternator ze szrotu – i już jest domowa elektrownia!
Autem elektrycznym będzie można parkować za darmo, wjeżdżać do centrum, a ponadto nasz kolega Hans, razem ze swoim partnerem Gunterem, żyjący radośnie razem pod Berlinem (i niech im Bóg sprzyja, choć dzieci z tego nie będzie), spojrzą na nas jakoś tak, inaczej. Bo w końcu przestaniemy truć środowisko i zostawiać za sobą ślad węglowy. A przecież na niczym nam tak nie zależy, jak na tym, żeby nas lubili… Żeby ich dogonić, żeby być tak, jak oni!
Tylko brać!
Elektromobilny humor trwa w najlepsze
Informacje o tym, że 28 proc Polaków chce kupić auto elektryczne w ciągu najbliższych 3 lat to zdecydowanie najlepszy humor, od czasu zapowiedzi budowy polskiego samochodu elektrycznego, kompaktowego, który ma kosztować 70 tys. złotych.
A, był jeszcze jeden humor, o którym pisaliśmy. Władze Łodzi zamierzają zbudować 200 ładowarek elektrycznych. Tej Łodzi, z której ludzie wieją, gdzie pieprz rośnie i tej, gdzie kamienice się walą ludziom na głowy. Tej, która zbudowała wielki dworzec kolejowy, który stoi pusty jak stragan na rynku w niedzielę i tej, która ma lotnisko, z którego są trzy połączenia lotnicze (stan na 18 grudnia – Londyn, Midlands i Dublin), utrzymywane przez tych, którzy zwiali z tej szarej stolicy bezrobocia na wyspy i od czasu do czasu wpadają odwiedzać rodziny.
Spójrzmy na dane.
Absolutny rekord sprzedaży nowych samochodów padł w 1992 roku. Wówczas sprzedano w Polsce 632 tys. aut.
W 2018 roku z salonów wyjechało 600 708 sztuk aut, wliczając w to samochody dostawcze i użytkowe. Wśród nich znalazły się 1324 samochody elektryczne.
Zdecydowana większość nowych aut w Polsce kupowana jest przez firmy (w tym te, zajmujące się leasingiem i wypożyczaniem aut na rzecz klientów firmowych).
Na koniec 2012 roku, Polacy byli w posiadaniu ponad 20 mln praw jazdy. Dziś jest ich zapewne o wiele więcej. Ale już pozostańmy przy tych 20 milionach.
Zdaniem ACEA średnia wieku samochodów w Polsce to 14 lat. Możemy zatem przyjąć, że średnia wartość takiego samochodu to ok. 7 tys. zł.
I teraz nagle – cud! 5,6 mln Polaków (28 proc z 20 mln posiadaczy prawa jazdy) rozważa decyzję o zakupie samochodu elektrycznego – i to już w ciągu trzech lat!
Przez całe swoje życie uskubali 7 tysięcy na gruchota sprowadzonego z Niemiec (to nie jest złośliwość wobec nich, tylko wobec rządów, które zapewniły tak wspaniałe warunki rozwoju gospodarki, w szczególności ukłon w stronę pewnego parszywca, który otrzymał wysokie stanowisko w UE), a teraz nagle marzą o NOWYM samochodzie elektrycznym, który kosztuje dwa razy tyle, co standardowy samochód z silnikiem spalinowym? I nie wiadomo skąd (może z para banku) wyciągną nagle 120 tys. zł?
A może, to po prostu nachalna propaganda, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością?
A Ty, Drogi Czytelniku, odwiedzający Motorewię (za co po raz kolejny serdecznie Ci dziękuję), jesteś wśród tych 28 proc. , które zamiarują kupić nowe auto elektryczne w ciągu najbliższych 3 lat? Swoje zdanie zawsze możesz napisać na fanpage Motorewii na Facebook.
O dopłatach już było, zatem nie warto się powtarzać: Rząd marnuje nasze pieniądze na dopłaty do samochodów elektrycznych
Trzeba być przygotowanym na to, że propaganda związana z elektromobilnością będzie się nasilać. Jej źródłem będą agencje public relations, które będą teraz masowo produkować miałkie teksty, pisane przez tanich copywriterów, o zaletach posiadania auta elektrycznego. Wszelakie wady pojazdów elektrycznych będą tam skutecznie przemilczane. Na szczęście macie nas, swoje okienko na świat, swój ukochany portalik i stronkę!