Slow driving to interesujący pomysł na spędzanie czasu, zwiedzanie i poznawanie zupełnie nowych miejsc. Można też podróżować po znanych i lubianych miejscach. Slow driving to świetny pomysł na ciekawe wakacje, weekend, albo wolną chwilę. Wcale nie trzeba myśleć o dalekich wyjazdach. Slow driving można uprawiać także w swojej najbliższej okolicy. Z planem, albo bez jakiegokolwiek planu. I to jest w nim najpiękniejsze.

Czym jest slow driving? To sposób podróżowania, zwiedzania i poznawania okolicy, dalekich albo bardzo dalekich miejsc z wykorzystaniem auta.
Jestem wielkim fanem slow driving. Dzięki niemu poznałem mnóstwo bardzo ciekawych miejsc w Polsce. A przecież nie trzeba się ograniczać tylko do Polski. Jeśli ktoś ma czas i pieniądze na paliwo, może podróżować po całej Europie.

Slow driving daje poczucie wolności i niezależności. Możesz pojechać tam gdzie chcesz i kiedy chcesz. Możesz pojechać na dzień, na kilka godzin, na kilka dni, albo na miesiąc. Możesz pojechać z idealnie przygotowanym planem, albo bez jakiegokolwiek planu. Po prostu, przed siebie. To jest naprawdę świetne.

Dlatego też tak bardzo nienawidzę lewactwa i wszystkich innych mniej lub bardziej czerwonych, którym tak bardzo nie podoba się to, że ludzie mają samochody. Czerwony nie ma samochodu. Ma tylko łeb pełen frazesów, wielką mordę do ich rozgłaszania i bardzo małe rączki do pracy.

Zaczęło się od roweru

Mając lat naście zawsze marzyłem o posiadaniu własnego samochodu. W najbliższej rodzinie samochód miał tylko dziadek. On kochał samochody i to on zaszczepił mi miłość do motoryzacji. Niestety, ciężko zachorował, bez szans na wyzdrowienie. W garażu stał nowiutki Polonez, w kolorze kości słoniowej, którym podróżowaliśmy kiedyś nad morze. Stał, aż w końcu po śmierci dziadka znalazł nowego właściciela. Szczęśliwego właściciela. 8 – letnie auto, od pierwszego właściciela, garażowane, z przebiegiem 30 tysięcy kilometrów…

Potem przyszły lata biedy, syfu i bezrobocia, które w moim mieście dochodziło do 25 procent. Czerwone małpy, AWS – y i inne pseudopartie nie nadawały się do rządzenia. Nie było nawet szans na zakup auta i uprawianie slow driving. Nie było internetu. Dziś młody człowiek może zwiedzić cały świat, każde miasto świata z Google Maps, albo z filmami na YouTube, nagrywanymi tak, jakby to sam oglądający chodził lub jeździł po mieście. Wtedy były tylko magazyny motoryzacyjne i podróżnicze.

Jedyną szansą na slow driving było korzystanie z roweru, też nie pierwszej młodości. Potem zastąpił go niebieski rower górski. Slow driving na rowerze był niebezpieczny i męczący. Zasięg ograniczony wydolnością organizmu. Czasami, kiedy był lepszy czas, ładowało się baterie, spożywając sine frytki w podrzędnym barze (sine, bo stare, czekające na klienta przez trzy dni), podgrzewane w mikrofali chrupki Star Foods udające frytki (takie też serwowano), albo hamburgera grzanego na parze z kiszoną kapustą, miejscowy fast food serwowany z budy w Łodzi – Łagiewnikach (grzanie na parze pozwalało odświeżyć starą bułkę, która robiła się miękka).
Były różne atrakcje. A to goniły nas (mnie i innego sympatyka tego typu podróży) dziki, a to psy, a to przejechał obok nas TIR a pęd powietrza sprawił, że spadliśmy do rowu. Ogólnie, nic miłego.

Ale były też inne podróże. Pomiędzy Łodzią a Ozorkowem kursowały prywatne linie autobusowe. Swoją drogą, muszę im kiedyś poświęcić osobny artykuł.
W jednej z nich, rolę pojazdu do transportu ludzi, pełnił granatowy Jelcz, tak zwany ogórek. Zatem jechaliśmy do Ozorkowa, żeby zwiedzić tą metropolię. I było warto. Potem był slow driving miejski, czyli zwiedzanie całej Łodzi na bilecie jednodniowym komunikacji miejskiej.

Zawsze patrzyłem z zazdrością na tych, którzy mieli własne auto. Mogli sobie zapakować co chcieli i ruszyć przed siebie, żeby zwiedzać, oglądać, smakować lokalne przysmaki, robić fajne fotki.
A kiedy w końcu mogłem kupić pierwszego, małego, czerwonego gracika, przyszedł czas na pierwsze, małe wycieczki po okolicy, zgodnie z marzeniami.

Ile się wtedy odkryło różnych ciekawych miejsc. Stary młyn nad rzeką, starą bazę jednostki radarowej z czasów PRL, starą syrenkę pod lasem, zalew pod Turkiem i zalew pofabryczny ze szmaragdową wodą, skład starych aut, malownicze miejscowości, ruiny zameczku, hipermarket na uboczu z promocjami :). Stary grat nie pozwalał na dalsze podróże, bo ciągle mu coś dolegało.
Zwłaszcza alarm z odcięciem zapłonu.
Ale w końcu można było posmakować slow drivingu. I apetyt wzrósł.
A ile miejscowych przysmaków się znalazło w lokalnych sklepach. To też był plus slow drivingu.
Na przykład wielkie Brownie w Wielopolu Skrzyńskim, fenomenalne jagodniki w okolicach Jeziorska, albo pieczone pierogi w Mławie.
Były też i wpadki, jak na przykład najgorszy kebab w Strzyżowie.

Slow drivingowiec, który chciał zjeść mnie z kopytami

Kolejne auto miało być spełnieniem marzeń prawdziwego slow drivingowca. W zasadzie to było kupione przede wszystkim pod kątem tej pasji. Mała terenówka, benzynowy silnik 1,3, wysoki prześwit. Takim autkiem to można podróżować i zwiedzać do woli!
Nazywał się Daihatsu Terrios pierwszej generacji. Był czarny jak diabeł, całkiem ładny, tylko wąski. Na bokach miał ogromne naklejki z czerwonym skorpionem. Świetnie wyglądał, nie było na co narzekać, poza tym, że żłopał 13 – 14 litrów paliwa na 100 km. Bo napęd na 4 koła był stały, a kola całkiem małe (im mniejsza średnica, tym większe opory toczenia, a co za tym idzie, większe spalanie).

Mój znajomy miał pickupa. To był idealny samochód do slow drivingu, który żadnej drogi się nie bał. Niestety, był drogi w zakupie, drogi w utrzymaniu i zmarł tragicznie po zerwaniu łańcucha w turbodieslu.

Czerwona podróżniczka

Dopiero zakup czerwonej Toyoty Corolli Kombi E12 sprawił, że pasja do slow drivingu mogła zostać spełniona. Auto było niezawodne, wygodne i wyjątkowo mało paliło. Co prawda, nie nadawało się do jazdy po dziurach, ale można było nim podróżować do woli.

Przejechałem nią prawie całą Polskę. Slow driving uprawiałem także w trakcie wyjazdów służbowych. Potem pałeczkę przejęła czarna Alfa Romeo.
Które rejony polubiłem najbardziej?
– Wybrzeże Bałtyku
– Bory Tucholskie, zwłaszcza takie miejscowości jak Bysław, Cekcyn, Świekatowo, Koronowo – to chyba najbardziej malownicze miejsce i najlepsze dla fanów spokoju.
– Podkarpacie, rejon Wielopola Skrzyńskiego
– Góry Świętokrzyskie – od Częstochowy do Kielc, okolice Buska Zdroju i Pińczowa
– Zalew Sulejowski i okolice
– Zalew Jeziorsko i okolice, od Uniejowa do Warty i Sieradza, z ulubionym punktem w Ostrowie Warckim
– Nysę i okolice
– Wielkopolskę
– Kaszuby

W planach mam slow driving po Mazurach, Warmii i znów po Borach Tucholskich, a w szczególności chciałbym znów pojeździć po okolicach Zalewu Koronowskiego.

Slow driving za granicą

Dziś nie ma jakichkolwiek barier, aby nie móc uprawiać slow drivingu w Europie. Możemy pojechać na Litwę, Łotwę i Estonię. Możemy pojechać na południe, albo na Zachód. Tylko Wielka Brytania i Irlandia są przeszkodą, ze swoim ruchem lewostronnym.
Jednak slow driving za granicą wymaga przygotowania się: wykupienia odpowiedniego ubezpieczenia i koniecznie: holowania za granicą. Awaria za granicą może nas naprawdę, słono kosztować. Lepiej wrócić do kraju i tu naprawiać auto.

Trzeba też pamiętać przed wyjazdem o odpowiednim dostosowaniu auta do przepisów. A także o sprawdzeniu cen noclegów i żywności.

Osobiście nie przejawiam zainteresowania do zwiedzania Europy, w Europie kocham tylko Polskę. Może chciałbym w przyszłości zobaczyć Włochy i przejechać sobie z Sycylii przez całe Włochy, do Polski.

Slow driving uprawiałem za granicą jedynie w dwóch krajach, , w Singapurze i Indonezji. Niestety, z racji braku międzynarodowego prawa jazdy, musiałem skorzystać z usług innego kierowcy. A tego akurat nienawidzę. Nie lubię jeździć w roli pasażera, doprowadza mnie to do szału – i psuje przyjemność ze slow drivingu.

Z punktu A do B i leżenie na leżaku przez trzy tygodnie…

Jak wygląda typowy wyjazd na wakacje? Zapakować auto, potem po autostradzie, ile fabryka dała, do miejsca wypoczynku. Tam trzy tygodnie leżenia w modnym ośrodku albo na plaży, żywienie się w restauracji i powrót, w ten sam sposób.
To nie dla mnie.
Ile jest ciekawych rzeczy po drodze, których nie zobaczy się, jadąc autostradą.
Można wcześniej sprawdzić sobie w różnych przewodnikach, co warto zobaczyć.
Albo…

Bez jakiegokolwiek planu po swojej okolicy – po prostu spróbuj

Jak wyrobić w sobie pasję do slow drivingu? Jak sprawdzić, czy slow driving jest dla Ciebie?
Sprawdź, czy auto jest sprawne. Dolej płynów, sprawdź ciśnienie w oponach, przetrzyj szyby. Zobacz, czy nie świecą się żadne kontroli.
Zatankuj.
Zastanów się, ile masz czasu. Będziesz wiedzieć, ile kilometrów możesz pokonać.
Weź ze sobą aparat fotograficzny, ludzi, których lubisz, psa, albo nikogo.
Weź ze sobą ulubioną muzykę.
I jedź, przed siebie, bez żadnego planu.
Jak znajdziesz coś ciekawego, zatrzymaj się, obejrzyj, zrób fajne fotki. Oddychaj lokalnym powietrzem.
Kup sobie coś w lokalnym sklepie albo cukierni. Na pewno, 30 kilometrów od swojego domu, znajdziesz coś, co jest inne, niż to co do tej pory widziałaś/eś.
Nie musisz też nic kupować. Weź sobie prowiant z domu, albo wojskową konserwę, zjedz ją sobie w środku lasu, albo nad brzegiem stawu lub jeziora, które widzisz po raz pierwszy w swoim życiu.
To jest naprawdę fajne.

A jeśli Ci się nie spodoba – nie rób z tego tragedii. Nie musi. Gdyby wszyscy ludzie lubili slow driving, to nie byłyby potrzebne eleganckie hotele, ośrodki wypoczynkowe i wczasy all inclusive. Ludzie są różni i mają różne potrzeby.

PORTAL MOTORYZACYJNY MOTOREWIA.PL – POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ

PORTAL MOTORYZACYJNY MOTOREWIA.PL ZAPRASZA DO ODWIEDZENIA INNYCH DZIAŁÓW

MAGAZYN MOTORYZACYJNY – ciekawe artykuły o samochodach i motoryzacji

TECHNIKA MOTORYZACYJNA – poradniki motoryzacyjne. Jak serwisować, jak naprawiać, jak rozpoznać awarie?

TESTY SAMOCHODÓW – czyli rewia motoryzacyjnych gwiazd (testy samochodów nowych i testy samochodów używanych

ELEKTROMOBILNOŚĆ i SAMOCHODY ELEKTRYCZNE – prawda o elektrycznych wynalazkach

MOTORYZACJA I POLITYKA – w jaki sposób współczesna polityka wpływa na motoryzację, kierowców, sposób eksploatacji i produkcję samochodów.

AKCESORIA MOTORYZACYJNE– narzędzia, wideorejestratory, kamery, mierniki, czujniki!

SAMOCHODY ŚWIATA – jakie, zupełnie nieznane w Polsce samochody, produkowane są w innych krajach?

DOKUMENTY, UBEZPIECZENIA SAMOCHODOWE, REJESTRACJA I WYREJESTROWANIE

HUMOR I CIEKAWOSTKI, FELIETONY MOTORYZACYJNE – lekko i z humorem

MOTOCYKLE I JEDNOŚLADY

MOTOMILITARIA CZYLI MOTORYZACJA I WOJSKO

SLOW DRIVING – PODRÓŻE SAMOCHODEM PO POLSCE

WALKA Z KOROZJĄ – czyli bitwy toczone z największym wrogiem samochodów

ZAPRASZAMY RÓWNIEŻ DO POLUBIENIA MOTOREWIA.PL NA FACEBOOK I MOTOREWIA.PL NA TWITTER

PORTAL MOTORYZACYJNY MOTOREWIA.PL – POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ

Podziel się