Rozładowany akumulator uniemożliwia uruchomienie samochodu. Rano chcemy jechać do pracy, albo gdziekolwiek indziej – i nic, auto jest martwe. Głębokie rozładowanie trwale uszkadza akumulator samochodowy i powoduje utratę przynajmniej połowy pojemności. Czasami powód rozładowania akumulatora może być naprawdę zaskakujący. Na przykład może to być uszkodzony przełącznik zespolony świateł (manetka świateł) przy kierownicy. Jak to możliwe?

W poprzednim artykule opisaliśmy, jak sprawdzić wartość prądu spoczynkowego. Czyli prądu, jaki pobierany jest z akumulatora samochodowego po wyłączeniu silnika. Jeśli wartość tego prądu jest wyższa niż 0,04 A, to znaczy, że w samochodzie coś jest nie tak. Jakieś urządzenie pobiera zbyt wiele prądu i przez to w przyspieszonym tempie rozładowuje akumulator. Albo w instalacji elektrycznej jest problem, związany na przykład ze zwarciem.

Czasami jednak samochód potrafi zaskoczyć.

Rozładowywanie akumulatora samochodowe przez uszkodzony przełącznik świateł

Miesiąc temu pożyczyłem samochód koledze. Podobno żony, samochodu i zegarka się nie pożycza. Ale jeśli ktoś jest dla ciebie miły i uczynny, to warto się odwdzięczyć. Jeśli ma się okazję.

Od czasu tego pożyczenia, przełącznik zespolony od świateł przy kierownicy działał z pewnymi oporami. Kolega budowlaniec, raczej delikatności w dłoniach nie ma. Zatem oczywiste, że przekręcił. Był wyczuwalny lekki opór podczas przełączania, ale wszystko działało bez zarzutu.

Pewnego dnia, po lekko mroźnej nocy, akumulator padł. Akumulator nie był młody (ponad 3,5 roku), a do tego należał do najniższej półki cenowej. To i tak dobry wynik, jak na podzespół tej klasy. W aucie zamontowałem nowy akumulator, polski, ale też nie z tych najdroższych.
Kiedy go kupowałem, był naładowany do połowy. Pewnie trochę czasu czekał na klienta. Naładowałem go do pełna za pomocą prostownika, a potem zamontowałem w samochodzie. Przejechałem kilkanaście kilometrów i auto stało półtorej doby.
Kiedy odwiedziłem je po tym czasie, centralny zamek już nie zadziałał. Akumulator – trup.
Co jest do cholery jasnej?

Czy kupiłem najgorszy złom? Ale przecież go ładowałem do pełna!
Sprawdziłem prąd spoczynkowy. Zużycie energii po wyłączeniu silnika, po 30 minutach – 0,02 A. W aucie do zasilenia jest tylko centralny zamek i pamięć sterowników.
Może jakieś błędy w pamięci sterownika? Czysto.
Może gdzieś jest jakieś zwarcie? W samochodzie nic nie było montowane w instalacji. Poza „tuningiem”, który polegał na zamontowaniu nowej lampki LED w bagażniku, zamiast standardowej żarówki. I to 5 lat temu. Lampka w bagażniku się nie włączała. W aucie dalej jest fabryczny alarm i dalej jest fabryczne radio.

Akumulator po głębokim rozładowaniu został reanimowany. Zostało w nim jakieś 40 procent pojemności. Nie było sensu montować kolejnego nowego, skoro nie była znana przyczyna rozładowywania akumulatora.

Zagadka wyjaśniła się w nocy.

Rozładowanie akumulatora przez zepsuty przełącznik świateł

W środku nocy wstałem, w pewnym celu, a potem wyjrzałem sobie przez okno w kuchni, żeby sprawdzić, czy nadal pada śnieg. A potem zauważyłem, że w jednym z aut, stojących na parkingu pomiędzy blokami, palą się światła.
Ktoś pewnie siedzi ze znajomymi i nie wyłączył świateł. Ale silnik nie pracuje, bo nie widać dymu. To rano nie zapali, jak ja.
A potem zdałem sobie sprawę, że światła mijania palą się w moim samochodzie. I oświetlają blok naprzeciwko.
Samochód musiałby mieć akumulator wielkości ciężarówki, żeby światła mijania mogły się palić przez kilka godzin.
Ubrałem się i poszedłem do grata, żeby zobaczyć, co się dzieje.
Otworzyłem drzwi, przełącznik świateł ustawiony był w pozycji – wyłączone. A światła nadal się paliły. Cofnąłem go do pozycji włączone, a potem do wyłączone. Światła zgasły.
Już było wiadomo, co jest powodem awarii.
Zamknąłem samochód, wróciłem do domu. Była 2:30.
Pół godziny później przebudziłem się. Wyjrzałem przez okno. Ciemno. Światła się nie palą.
Sekundę później zapaliły się. Szlag mnie trafił.
Ubrałem się, poszedłem do samochodu, stojącego w zwałach śniegu. Ta sama sytuacja. Tym razem otworzyłem maskę, zamknąłem samochód centralnym zamkiem i wyjąłem akumulator.

Po wymianie przełącznika zespolonego świateł wszystko wróciło do normy. Przełącznik kosztował ok. 80 złotych, a wymiana 60. Bo nie trzeba było zdejmować kierownicy, tylko zdjąć maskownicę i odkręcić dwie śrubki. I na tym problem rozładowanych akumulatorów się skończył.

MENU
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ
– > MAGAZYN MOTORYZACYJNY
– > TECHNIKA MOTORYZACYJNA I DIAGNOSTYKA
– > SAMODZIELNE NAPRAWY SAMOCHODÓW– ZAOCZNE TECHNIKUM DRUCIARSTWA SAMOCHODOWEGO
– > ELEKTROMOBILNOŚĆ I SAMOCHODY ELEKTRYCZNE, WADY ELEKTROMOBILNOŚCI
– > DETAILING
– > FELIETONY MOTORYZACYJNE, CIEKAWOSTKI MOTORYZACYJNE, HUMOR MOTORYZACYJNY
– > DOKUMENTY, UBEZPIECZENIA
– > MOTOCYKLE
– > MILITARIA – MOTORYZACJA I WOJSKO
– > MOTORYZACJA I POLITYKA
– > TESTY SAMOCHODÓW
– > AKCESORIA DLA KIEROWCÓW
– > SAMOCHODY ŚWIATA
– > PODRÓŻE i SLOW DRIVING
– > MOTOREWIA NA FACEBOOK
– > MOTOREWIA NA TWITTER
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ</strong

Podziel się

Napisane przez

Michał Lisiak

Niezależny dziennikarz motoryzacyjny. Kocham swoją pracę i motoryzację. Nie wszystko, co piszę, wszystkim się podoba, a ponieważ jestem niezależny, mogę pisać, co mi się podoba. Pasjonuje mnie technika samochodowa, pewnie dlatego z niepokojem spoglądam na wynalazki, takie jak auta elektryczne.
Brzydzę się „dziennikarstwem motoryzacyjnym”, które polega na skracaniu gotowych newsów, przychodzących z działów PR importerów samochodów.
Współpracuję z kilkoma redakcjami i kilkoma znanymi firmami motoryzacyjnymi.