Jaki powinien być polski samochód? Jak zaprojektować samochód, który osiągnie sukces rynkowy? Jak zaprojektować samochód, który będzie dostępny dla średniozarabiającego Polaka? Jak stworzyć samochód, który będzie impulsem rozwojowym dla polskiego przemysłu motoryzacyjnego?
W ostatnich tygodniach mieliśmy do czynienia z premierami polskich samochodów elektrycznych. Była to premiera polskiej marki samochodów elektrycznych Izera (Elektromobility Polska), która pokazała wydrukowane na drukarkach 3D makiety – zabawki, zaprojektowane przez włoskie studio projektowe. Była też premiera samochodów, produkowanych przez firmę z Kutna, która stworzyła (już jeżdżącą) Syrenkę i pracuje nad nowym Polonezem.
Pozwolę sobie zamienić się w jasnowidza. Moje zdanie o obydwu projektach jest następujące. Państwowy producent samochodów Izera osiągnie sukces. Za kilka lat uruchomi produkcję samochodów elektrycznych. Wyprodukuje ich kilka tysięcy. Wszystkie zostaną kupione przez państwowe spółki. Odtrąbi się sukces w państwowych mediach. Żaden prywatny nabywca tych aut nie kupi, bo ceny będą z kosmosu.
Firma z Kutna nie osiągnie żadnego sukcesu. Nikt tych samochodów nie kupi. Dlaczego? Wystarczy spojrzeć na to, co piszą najwięksi zwolennicy produkcji tych aut. Produkować? Tak, produkować! W milionach sztuk! A kupisz? Nie, no, ja akurat nie kupię. Ale jakbym miał, to bym na pewno kupił! Ale producent samochodów nie utrzyma się z nabożnych życzeń.
Oczywiście, że mogę się mylić. Nigdy nie twierdziłem, że jestem nieomylny. Czas pokaże, kto miał rację. Uważam, że elektromobilność to zły kierunek. Skończy się jak z downsizingiem. Kiedy pisałem, że to błąd, to się niektórzy śmiali ze „znawcy”. A dzisiaj? Jak to jest, że pod maski samochodów wróciły silniki o większych pojemnościach? Ale robi się to po cichu. Bo po co przyznawać się do błędu. Elektromobilność to znacznie większy idiotyzm, niż downsizing. I skończy się tragicznie.
Podsumowując: moim zdaniem polskie (i inne) samochody elektryczne nie osiągną sukcesu. Dlaczego? Syntetycznie (bo wszystkie zagadnienia zostały już poruszone w dziale Samochody elektryczne i Elektromobilność). Bo są niebezpieczne, nic nie warte, koszty ich eksploatacji są wyższe, niż samochodów z silnikami spalinowymi. Cała ta „rewolucja” będzie kosztować mnóstwo pieniędzy, których nikt nie ma. Skończy się to tragicznie. Nie wierzycie? Zaraz po szumnych zapowiedziach produkcji „narodowych” i „prywatnych” polskich samochodów elektrycznych, dostaliście wszyscy, w ramach promocji elektromobilności, opłatę mocową w wysokości 10 zł do każdego rachunku. Kiedy prąd będzie drożał dalej (a będzie, na przykład poprzez handel emisjami CO2), przypomnijcie sobie słowa z Motorewii. I liczcie. Już dziś policzcie sobie, ile zapłacicie za ładowanie baterii auta elektrycznego na szybkiej stacji ładowania. Już wyszło drożej, niż przy jeździe benzyniakiem? No niemożliwe!!!!
A przecież jak elektromobilność wejdzie na pełne fale, to upadnie Orlen, polskie rafinerie… Przecież elektryki nie będą potrzebowały paliwa i oleju silnikowego… Upadnie szereg producentów, którzy dziś produkują w Polsce części i akcesoria samochodowe. Upadną prywatne stacje paliw, bo stacje ładowania na swoich parkingach postawią sobie niemieckie markety. Upadną setki warsztatów. Oto koszty elektrorewolucji.
Polski samochód przyszłości – jaki nie powinien być?
Firma Izera zaprezentowała 2 polskie samochody elektryczne, a dokładnie skorupy, nadwozia. Nie ma płyty podłogowej. To tak, jakby ktoś zbudował sobie ściany domu, wcześniej nie dbając o fundament. A przecież to fundament jest podstawą. To on unosi ciężar domu. To na nim projektuje się dom.
W samochodzie projektowanie zaczyna się od płyty podłogowej. To ona określa, jaką przestrzeń zaoferuje samochód kierowcy i pasażerom. To ona określa, jaka będzie przestrzeń pasażerska, bagażowa, przestrzeń na silnik. To ona definiuje, jaki będzie rozstaw osi, mający wpływ na przestrzeń i jaka będzie szerokość karoserii. To ona definiuje, jaka będzie wytrzymałość auta w razie wypadku.
Pamiętacie, jak firma Elektromobility Polska urządziła pierwszy konkurs na projekt polskiego samochodu elektrycznego? Kompletnie nieznani ludzie stworzyli wizje jakiś potworków na małych kołach i na tym się skończyło. Teraz stworzono dopracowane wizje aut bez jakiejkolwiek podstawy technicznej. Czyli bawimy się dalej w ten sam sposób. Co mi po tym, że ktoś zrobił ładne nadwozie, skoro do tej pory nie wiem, jakie ten samochód będzie miał zawieszenie? Plastykowe?
Polski samochód nie powinien także W ŻADEN SPOSÓB nawiązywać do aut, produkowanych w czasach PRL. Wszystkie Syrenki, Fiaciki 126P, duże Fiaciki, Poloneziki i Warszawy – dajcie im już spokój. Ich miejsce jest w muzeach. To nie jest żadna tradycja, do której można nawiązywać z dumą. Ktoś do tego tęskni? W dzisiejszych czasach, kiedy za 5 tys. złotych można kupić ładnie wyglądający samochód, z dobrym wyposażeniem i dynamicznym napędem? Do czego mamy wracać? Do kanciastych pudeł, wykonanych byle jak, niewygodnych, głośnych i paliwożernych?
Mój ŚP Dziadek i jego szwagier kupili fabrycznie nowe Polonezy w latach osiemdziesiątych. Dziadek w kolorze białym, szwagier (taksówkarz) w kolorze pomarańczowym (to już kobieta powinna określić, czy to był pomarańcz, ale chyba był, taki kubański). Może i ledwo co wtedy odrosłem od ziemi. Ale widziałem, ile razy walczyli z tymi dziełami polskiej myśli technicznej. Nowymi, z salonu. Rozbierali silniki na części. Tyle to coś było warte.
Oczywiście, jak zawsze, znajdą się tysiące krzykaczy, którzy pod każdą zapowiedzią wprowadzenia do produkcji kolejnego potwora, wzorowanego na autach z PRL, napiszą: tak, produkować! Natychmiast i dużo!
A kiedy ich zapytasz, czy kupią, standardowo odpowiedzą: jakbym miał, to bym kupił.
Zatem, idąc tym torem, skoro nie masz, to nie głosuj.
Polski samochód przyszłości – jaki powinien być?
Bezpieczny
Wygodny, rodzinny i wielozadaniowy
Atrakcyjny wizualnie
Zbudowany w jak największym stopniu na częściach, produkowanych w kraju
Zbudowany w oparciu o licencje na podzespoły, których nie będziemy w stanie sami opracować, albo będzie to zbyt drogie i nieopłacalne
Ekologiczny i tani w utrzymaniu
Wielu się udało. DR Automobiles z Włoch, Proton z Malezji, producent samochodów z Nigerii, dziesiątki producentów samochodów z Chin, Luxgen z Tajwanu.
1. Podstawa. Płyta podłogowa. Klasy C. Wielozadaniowa, kompaktowa, pozwalająca na wygodne przewożenie 5 pasażerów. Z dużym bagażnikiem. Z miejscem na komorę silnikową, żeby auto nie miało „ściętej mordy”. Duży rozstaw osi. Skąd taką płytę pozyskać? Od znanego producenta, który wycofał auto z produkcji kilka lat wcześniej. Sprzeda. Ucieszy się, że ma komu opchnąć.
2. Nowoczesne nadwozia, zaprojektowane przez dobrą firmę projektową. Jak w przypadku Izery. Potrzebne będą cztery – nowoczesny hatchback, kombi i crossover, który będzie miał wyższy prześwit. Do tego jeszcze VAN – proste auto do pracy dla przedsiebiorcy. Czyli hatchback bez tylnych okien, z dodatkowymi, bocznymi, suwanymi drzwiami.
3. Ekologiczny, tani, oszczędny i prosty w serwisowaniu silnik. Zmodernizowany silnik benzynowy wolnossący. Licencja np. z Chin. Tam teraz produkuje się całe mnóstwo takich jednostek napędowych. Zmodernizowany, czyli np. wyposażony w elektryczną turbosprężarkę z intercoolerem. Może być dostosowany do fabrycznej instalacji LPG. Jesteśmy liderami w gazowaniu aut. Można stworzyć napęd hybrydowy, ze wspomaganiem ze strony silnika elektrycznego, zasilanego np. z akumulatorów żelowych. Żadnych litowo – jonowych wynalazków, które spowodują, że cena wystrzeli w powietrze. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby stworzyć hybrydę spalinowo – elektryczną, zasilaną gazem LPG. Będzie ekologiczna i tania w utrzymaniu. Nie potrzeba montować filtra GPF, bo przy spalaniu gazu nie będzie cząstek stałych w spalinach. Wystarczy zastosować nieco lepsze materiały do budowy silnika, aby był on bardziej odporny na wysoką temperaturę. Gaz spala się w wyższej temperaturze, niż paliwo. Wtryskiwacze gazowe powinny w ogóle zastąpić benzynowe. I to tyle.
4. Zawieszenie – przednie kolumny resorujące, tylne wielowahaczowe. Tylko w vanie z tyłu prosta, mocna belka skrętna, dostosowana do większego obciążenia.
5. Elektrohydrauliczne wspomaganie kierownicy. Tanie i sprawdzone.
6. Eliminacja niepotrzebnego wyposażenia samochodu, które podraża jego cenę, a w rzeczywistości, niewiele wnosi, poza podwyższaniem ceny auta. Co jest autentycznie potrzebne? Układ zapobiegający blokowaniu kół podczas hamowania ABS, układ zapobiegający poślizgowi kół napędzanych ASR, układ chroniący przed poślizgiem podsterownym i nadsterownym ESP, system wspomagania nagłego hamowania, przednie i tylne oświetlenie LED, kamery i czujniki parkowania, klimatyzacja, ogrzewanie, elektryczne szyby i lusterka. Duży, wielofukcyjny ekran dotykowy w środkowej konsoli, z nawigacją, sterowaniem audio i obrazem z kamer parkowania. To naprawdę wystarczy.
7. Dwie przednie, dwie boczne poduszki powietrzne i dwie kurtyny boczne.
8. Coś oryginalnego, co np. wyróżni auto na tle innych. Na przykład wyciszenie go specjalną pianką, która równocześnie stworzy barierę termiczną latem i zimą. Proste i skuteczne.
9. Zapowiadano wielki rozwój branży polskich tworzyw sztucznych. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby zewnętrzne elementy pokrycia samochodu (zewnętrzne części drzwi, błotniki, poszycie nadwozia, maski) wykonać z nowoczesnego tworzywa sztucznego. Będą lżejsze i odporne na działanie korozji. Może lakier będzie trwalszy i nie będzie się obierał jak człowiek po opalaniu na plaży. Hahaha, Trabant Ci się marzy? Nie, Renault stosuje tworzywa do produkcji maski i tylnej klasy od dawna.
10. Oryginalne rozwiązania w wyglądzie zewnętrznym i wewnętrznym auta. Elementy dekoracyjne we wnętrzu ze szczotkowanej stali, oryginalny profil i przeszycia foteli, elementy dekoracyjne (logo, specjalny kształt reflektorów, atrapy chłodnicy, tylnych lamp, chromowych elementów dekoracyjnych), żeby samochód na długo pozostał w pamięci oglądającego. Rozwiązania tanie, ale wpadające w oko. Wyróżniki. To, że będzie to auto w niskiej cenie, nie oznacza absolutnie, że ma w środku wyglądać jak Dacia. Odrobina fantazji i naprawdę, uda się stworzyć coś porywającego.
Wszystkiego w kraju zrobić się nie da. Ale 80 procent części do auta mogłoby pochodzić od krajowych producentów. To ogromny impuls dla krajowego rynku, dla producentów i projektantów. Dla branży, która każdego roku generuje ogromne wpływy do budżetu i daje zatrudnienie szeregowi ludzi. I co ważne. Nie tylko montażystom w montowniach. Także inżynierom, którzy tworzą nowe rozwiązania techniczne. To jest korzyść!
Co jeszcze byłoby potrzebne? Specjalny sposób sprzedaży auta – proponuje dyskontowy. Żeby maksymalnie zbić cenę samochodu. Oryginalnie. Online. Nowy polski samochód w Biedronce, albo w Polomarkecie? A dlaczego nie? Konsument potrafi liczyć. Co mu po tym, że go przywitają miło w salonie i poklepią po plecach? 10 minut po wyjeździe z salonu już o nim zapomną. A gratisowe wycieraczki do wnętrza auta to nie jest nic wielkiego. Jeśli konsument będzie mógł kupić auto w Polomarkecie, które będzie 10.000 zł tańsze, niż identyczne, w salonie, to z radością popędzi do najbliższego marketu. Przypominam. Nowa polska marka nie będzie celować w tych, których dzisiaj stać na nowe Audi, Lexusa czy Mercedesa. Nowa polska marka ma celować w średniozarabiającego Polaka. Tego, który będzie w stanie wysupłać 700 zł miesięcznie na ratę za samochód. Producent musi mu zaoferować auto nowoczesne, piękne, bezpieczne, tanie w zakupie i w utrzymaniu.
Zamiast budować sieć drogich ASO, można wymyśleć sposób, który będzie polegał na serwisowaniu auta w wybranych warsztatach niezależnych. Jeśli dojdzie do awarii w trakcie gwarancji, producent auta zwróci koszty naprawy warsztatowi, w którym samochód naprawiano.
Gdzie kupować części i akcesoria? Online, w jednym firmowym sklepie online.
Trzeba będzie też zrobić odpowiednią promocję. Niech w reklamach zagrają statyści, ludzie zupełnie nieznani. Nie chcę, żeby polski samochód był reprezentowany przez jakiegoś celebrytę – idiotę, który za określone pieniądze wydali z siebie każdą opinię. W życiu nie kupiłbym samochodu, który byłby reklamowany przez jakąkolwiek gwiazdę polskiej muzyki, a już nie daj Boże, disco – polo. Kocham Polskę, mam Ją cały czas w sercu, ale polskiej muzyki nie znoszę. Polskiego kina też.
To moja osobista wizja nowego, polskiego samochodu. Czy jest realna? Według mnie o wiele bardziej, niż elektryczne wynalazki, wydrukowane w drukarce 3D, które są jedynie mrzonką.
Takie jest moje zdanie. Każdy ma prawo do swojego.
Jeśli jakaś prywatna polska firma autentycznie zechce produkować normalne polskie auto, z radością zaangażuję się w ten projekt. Bo jak na razie, nikt takiego auta produkować nie chce. Wszystkie pozostałe projekty to fantazje i fantasmagorie. Nie mam racji? Porozmawiamy za 5 lat.
MENU
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ
– > MAGAZYN MOTORYZACYJNY
– > TECHNIKA MOTORYZACYJNA I DIAGNOSTYKA
– > SAMODZIELNE NAPRAWY SAMOCHODÓW– ZAOCZNE TECHNIKUM DRUCIARSTWA SAMOCHODOWEGO
– > ELEKTROMOBILNOŚĆ I SAMOCHODY ELEKTRYCZNE, WADY ELEKTROMOBILNOŚCI
– > DETAILING
– > FELIETONY MOTORYZACYJNE, CIEKAWOSTKI MOTORYZACYJNE, HUMOR MOTORYZACYJNY
– > DOKUMENTY, UBEZPIECZENIA
– > MOTOCYKLE
– > MILITARIA – MOTORYZACJA I WOJSKO
– > MOTORYZACJA I POLITYKA
– > TESTY SAMOCHODÓW
– > AKCESORIA DLA KIEROWCÓW
– > SAMOCHODY ŚWIATA
– > PODRÓŻE i SLOW DRIVING
– > MOTOREWIA NA FACEBOOK
– > MOTOREWIA NA TWITTER
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ