Spaliny w układzie chłodniczym są niemal od razu kwalifikowane jako awaria uszczelki pod głowicą. Przekonał się o tym jeden z naszych Czytelników. I zapłacił sporo za naprawę, która nie była potrzebna. A awarie i tak pozostała…

Nasz Czytelnik był (niezbyt) szczęśliwym posiadaczem nowoczesnego i całkiem młodego auta (ledwo ponad 4 lata), wyprodukowanego w zjednoczonej, postępowej Europie. Pod względem wyglądu zewnętrznego dzieło sztuki europejskich projektantów naprawdę mogło się podobać. Tylko z tą techniką było nie bardzo…

No bo jak tu mówić, że jest dobrze, kiedy rzeczywiste spalanie nijak miało się do tego, co obiecywano w cudownie kolorowym folderze reklamowym. Części były drogie, jak cholera, a rok po zakończeniu gwarancji, zaczęły się problemy techniczne! Nawet piękne, dekoracyjne wstawki z tworzywa polakierowanego na czarno i chrom, jakoś tak zaczęły blask tracić…

Spaliny w płynie chłodniczym i brak płynu…

Pewnego dnia Nasz Czytelnik podjechał do warsztatu na okresową kontrolę, gdzie mechanik stwierdził, że płynu do chłodnicy wyraźnie zabrakło. Cóż, dolano zalecanego przez producenta koncentratu i wody zdemineralizowanej w odpowiednich proporcjach i tyle. Po paru dniach płynu znów ubyło. Mechanik sprawdził wszystkie gumowe rury, chłodnicę od dołu – i nic. Sucho jak w Afryce. Choć w temacie szczelności inżynierowie się spisali. Szkoda, że tylko przy układzie chłodniczym, bo połączenie skrzyni i silnika zaczynało się pocić. A miska olejowa została zastąpiona nową jeszcze na gwarancji…

Mechanik zrobił się podejrzliwy. Dopytywał się o kolor spalin, potem zajrzał pod korek wlewu oleju.
– Czego pan szukasz? – zdziwił się Nasz Czytelnik.
– Majonezu – odpowiedział mechanik, a Nasz Czytelnik zatrwożył się nie na żarty.
Na szczęście nie było żadnego, ani Kieleckiego, ani Motyla, ani tego ze Świdnicy.
Za to płyn śmierdział spalinami, znaczy, ten płyn, co jeszcze nie zniknął.
– Uszczelka pod głowicą – do wymiany!
To brzmiało jak rozkaz rozstrzelania.

Co było robić? Trzeba było zrobić. A jak trzeba było zrobić, to i zapłacić. Co z tego, że uszczelka kosztowała 50 złote, jak wymiana kosztowała 2000 złote, a do tego płyn chłodniczy i jakieś wynalazki.

By Sven Mildner, Freiberg, CC BY-SA 3.0, httpss://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=18693406
By Sven Mildner, Freiberg, CC BY-SA 3.0, httpss://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=18693406

 

W każdym razie, żeby się nie rozdrabniać, po tygodniu płynu znów ubywało. Nasz Czytelnik odwiedził kolejnego mechanika.
– Panie, to uszczelka pod….
Nasz Czytelnik tak trzasnął drzwiami, że mało nie wyleciały z futryny.
– Panie, to warsztat jest, a nie stodoła!

Dopiero trzeci mechanik odpowiednio zdiagnozował problem. Jak się okazało, była nim uszkodzona chłodnica zaworu recyrkulacji spalin EGR.

Trochę się pomądrzymy. Zawór EGR ma na celu zmniejszenie ilości emitowanych tlenków azotu i innych świństw, jakie znajdują się w spalinach. Dlatego też, przy odpowiednich warunkach (średnia prędkość obrotowa, niezbyt duże obciążenie, silnik rozgrzany) zawraca część spalin (do 15 % ) z powrotem z kolektora wylotowego do kolektora dolotowego. Podróżują sobie metalową rurą i wpadają za przepływomierzem powietrza.
Po co? Żeby wypełniły miejsce, które zamiast nich zająłby tlen. Przez to temperatura spalania w cylindrach jest niższa i nie powstaje tak wiele tlenków azotu, które łączą się z tlenem tylko pod wpływem bardzo wysokiej temperatury i wysokiego ciśnienia.
A że przy okazji słabnie moc silnika? To wymyśl Pan coś lepszego!

A chłodnica EGR? No właśnie. Metalowa rura z kanalikami, podłączona do układu chłodniczego auta. Przepływają przez nią zawrócone spaliny, żeby ochłonęły i nie wpadły takie gorące do cylindrów.

A awaria? Cóż, zasiarczone paliwo, słaby płyn chłodniczy powodują, że chłodnica koroduje i spaliny, zamiast pędzić do kolektora dolotowego, pędzą do płynu chłodniczego, robiąc w nim nietajne bąbelki.

Nasz Czytelnik powiększył swój poziom wiedzy, wrócił do domu lżejszy o 600 zł (za chłodnicę) i 400 zł za montaż. Ale płyn już nie ucieka, przez co wynalazek europejskiego potentata, z nowoczesną, wysiloną jednostką napędową, mknie pięknie po drogach, wybudowanych przez ukochaną Unię!

Coś nam tu jednak mówi, że to auto jeszcze się u nas nie raz pojawi.

MENU
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ
– > MAGAZYN MOTORYZACYJNY
– > TECHNIKA MOTORYZACYJNA I DIAGNOSTYKA
– > SAMODZIELNE NAPRAWY SAMOCHODÓW– ZAOCZNE TECHNIKUM DRUCIARSTWA SAMOCHODOWEGO
– > ELEKTROMOBILNOŚĆ I SAMOCHODY ELEKTRYCZNE, WADY ELEKTROMOBILNOŚCI
– > DETAILING
– > FELIETONY MOTORYZACYJNE, CIEKAWOSTKI MOTORYZACYJNE, HUMOR MOTORYZACYJNY
– > DOKUMENTY, UBEZPIECZENIA
– > MOTOCYKLE
– > MILITARIA – MOTORYZACJA I WOJSKO
– > MOTORYZACJA I POLITYKA
– > TESTY SAMOCHODÓW
– > AKCESORIA DLA KIEROWCÓW
– > SAMOCHODY ŚWIATA
– > PODRÓŻE i SLOW DRIVING
– > MOTOREWIA NA FACEBOOK
– > MOTOREWIA NA TWITTER
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ

Podziel się

Napisane przez

Michał Lisiak

Niezależny dziennikarz motoryzacyjny. Kocham swoją pracę i motoryzację. Nie wszystko, co piszę, wszystkim się podoba, a ponieważ jestem niezależny, mogę pisać, co mi się podoba. Pasjonuje mnie technika samochodowa, pewnie dlatego z niepokojem spoglądam na wynalazki, takie jak auta elektryczne.
Brzydzę się „dziennikarstwem motoryzacyjnym”, które polega na skracaniu gotowych newsów, przychodzących z działów PR importerów samochodów.
Współpracuję z kilkoma redakcjami i kilkoma znanymi firmami motoryzacyjnymi.