Jedna z prób wskrzeszania polskiej motoryzacji miała miejsce trzynaście lat temu. Wówczas polska firma Pol-Mot Warfama podpisała umowę z chińską firmą Hebei Zhongxing Automobile, dzięki której w Lublinie miał być montowany chiński pickup ZX Grand Tiger. Polscy inżynierowie zmodernizowali auto, dzięki czemu otrzymało ono homologację. Samochód trafił do produkcji, która zakończyła się w 2014 roku po zmontowaniu 170 sztuk. Jeden z Grand Tigerów do tej pory pracuje, a właściciel jest z niego zadowolony.
Czy strategia firmy Pol-Mot Warfama była zła? Nie. Podobną drogę wybrała włoska firma DR Automobiles. Niestety, tylko na początku. Jak to działało? Firma zamawiała we Włoszech karoserie i część wyposażenia samochodów. Dzięki temu nie musiała inwestować ogromnych pieniędzy w budowę zakładu produkcji aut. Po przybyciu do Włoch, samochody były wyposażane w silniki Fiata, włoskie instalacje LPG i elektronikę firmy Bosch. Obecnie DR Automobiles ma trzy marki, wprowadza samochody na rynek Francji i Hiszpanii, ale nie jest już montownią. Jedyne, co jest montowane we Włoszech to znaczek. Firma po prostu sprowadza auta z Chin, od różnych producentów (Geely, JAC itd.).
– > Przeczytaj : Masimo Di Rizio mnie zawiódł
Czy z Warfamą mogłoby być inaczej? Kto wie. Może z czasem to auto, a może inne modele, mogłyby być stopniowo polonizowane. W końcu producentów dobrych części u nas nie brakuje.
ZX Auto Grand Tiger – co poszło nie tak?
Auto wygląda całkiem nieźle. Jest wyposażone w silnik diesla produkcji Hyundai (2,5 litra 170 KM). Ma całkiem niezłe wyposażenie. Wnętrze jest średniej jakości. W zasadzie użyto w nim wielu podzespołów, które znajdowały się też w ówcześnie produkowanych autach chińskich. Przykładowo, kierownica, deska rozdzielcza i niektóre elementy deski rozdzielczej były też użyte w samochodzie – > DR 5 , czyli kopii Toyoty RAV 4, sprowadzanym do Włoch przez DR Automobiles.
Samochód miał bardzo atrakcyjną cenę, kosztował połowę tego co konkurencja. Mógł służyć jako auto do pracy. Można było go wykorzystywać jako pojazd rodzinno-użytkowy.
Dlaczego Grand Tiger się nie sprzedawał?
– Był chiński. To przypieczętowało jego koniec. Ludzie niestety nie zdają sobie sprawy z tego, jak wiele chińskich części (nie tylko elektroniki) znajduje się w samochodach „znanych europejskich marek”, którymi gardzę.
– Był chiński a produkty z Chin kojarzą nam się przede wszystkim z dziadostwem i badziewiem, poniekąd, słusznie. Poza wyjątkami.
– Pickupy kupują przede wszystkim przedsiębiorcy i ludzie majętni. Właściciel firmy budowlanej wolał wziąć sobie w leasing Nissana Navarę albo Toyotę Hilux niż wziąć Grand Tigera.
Auto miało fatalną prasę. W większości testów „polskie dziennikarstwo motoryzacyjne” samochód zmieszało z błotem. Cóż, to nie Amarok. Z Niemiec. Wiecie, co mam na myśli.
Może trzeba było uzbroić samochód w silnik benzynowy i zamontować w nim instalację LPG, zamiast straszyć klientów kosztami naprawy współczesnego diesla?
Prawdziwy test ZX Grand Tiger
Polskie „dziennikarstwo motoryzacyjne” samochód wyśmiało, a prawdziwi użytkownicy go docenili. Gdzie? Ha… Na wojnie. W krajach afrykańskich Grand Tiger zaczął zastępować podstawowe wozy bojowe, używane przez tamtejsze armie i milicje, czyli Toyoty Hilux i Toyoty Land Cruiser.
Swego czasu napisałem o tym artykuł i użyłem w nim zdjęcia z Chin, ze strony producenta Grand Tigera. Jak się potem okazało, zdjęcie to należało do Reuters i był z tego powodu niezły bałagan. W końcu artykuł musiałem usunąć i nie mam ochoty pisać go od nowa.
Skoro ZX Grand Tiger był wybierany jako wielozadaniowe auto do działań bojowych to czy był naprawdę zły? Odpowiedzcie sobie sami.
13 lat ciężkiej pracy – ZX Grand Tiger dalej pracuje
W małej firmie budowlanej. Na ramie wozi małą kopareczkę. I daje radę. Do tej pory nie miał ani jednej poważnej awarii.
Przez 13 lat…
A teraz zapytajcie właściciela Mitsubishi L200, Amaroka czy Hiluxa, nie wspominając o Rangerach, ile razy odwiedzili warsztat w ciągu 13 lat i ile kosztowały ich naprawy…
Rok temu auto miało problem z czujnikiem wody. Teraz znów szwankuje jakiś czujnik. Czyli drobnostki i równocześnie, standard w typowych autach.
Problem jest za to z czymś innym. OBD2 tego auta nie chce współpracować ze skomplikowanymi, nowoczesnymi komputerami diagnostycznymi (np. TEXA). Za to współpracuje z prostymi, chińskimi czytnikami. Swój ciągnie do swego.
Na samochodzie widać ślady korozji, przede wszystkim na tylnej ładowni. Ale prawdę mówiąc, nie są to wady fabryczne, tylko zaniedbania ze strony właściciela. Blacha na podłodze ładowni została wielokrotnie podrapana, zszedł z niej lakier aż do podkładu. Nie było to naprawiane ani konserwowane, przez co zaczęło korodować. Co do reszty, naprawdę, nie widać problemów.
Szkoda, że próba produkcji / montażu samochodu w Polsce skończyła się fiaskiem.
Auto jest napędzane silnikiem Hyundai 2.5l R4 Common Rail z turbodoładowaniem o mocy 170 KM, który współpracuje z 5-biegową skrzynią manualną. Średnie zużycie paliwa wynosi ok. 12 l w mieście i ok. 8 – 9 l / 100 km na trasie. Samochód ma dwie poduszki powietrzne, klimatyzację, ABS, EBD, elektryczne szyby i lusterka, centralny zamek, wspomaganie kierownicy.
Stacja multimedialna widoczna na zdjęciu to już własna inwencja właściciela. Dzięki niej auto ma nawigację GPS, bluetooth, świetne audio i obraz z kamery.
MENU
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ
– > MAGAZYN MOTORYZACYJNY
– > TECHNIKA MOTORYZACYJNA I DIAGNOSTYKA
– > SAMODZIELNE NAPRAWY SAMOCHODÓW– ZAOCZNE TECHNIKUM DRUCIARSTWA SAMOCHODOWEGO
– > ELEKTROMOBILNOŚĆ I SAMOCHODY ELEKTRYCZNE, WADY ELEKTROMOBILNOŚCI
– > DETAILING
– > FELIETONY MOTORYZACYJNE, CIEKAWOSTKI MOTORYZACYJNE, HUMOR MOTORYZACYJNY
– > DOKUMENTY, UBEZPIECZENIA
– > MOTOCYKLE
– > MILITARIA – MOTORYZACJA I WOJSKO
– > MOTORYZACJA I POLITYKA
– > TESTY SAMOCHODÓW
– > AKCESORIA DLA KIEROWCÓW
– > SAMOCHODY ŚWIATA
– > PODRÓŻE i SLOW DRIVING
– > MOTOREWIA NA FACEBOOK
– > MOTOREWIA NA TWITTER
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ