Test samochodu elektrycznego Hyundai Ioniq 5 to tylko jedna część składowa poniższego artykułu. Będzie to też smutna opowieść o współczesnym świecie, który zmienia się w bezkształtną masę. Znajdziesz tu wszystko: opowieść o samochodzie elektrycznym Hyundai Ioniq 5, smutne przemyślenia, poezję, filozofię, odniesienia do muzyki i estetyki. Przygotuj sobie kawusię, cukierki, piwko, cebulowe wafelki i poczytaj. Przed Tobą brutalny test Hyundaia Ioniq 5.
Ważne: Testowany samochód nie pochodził z parku prasowego producenta auta, ani od żadnego z dealerów. Tak, jak wszystkie auta, które były testowane na łamach Motorewia.pl. Dlatego mogę o nim pisać to, co naprawdę uważam. Zgodnie z własnymi odczuciami.
Hyundai Ioniq 5 pojawił się w moim życiu nagle, niczym podwyżka stóp procentowych, dzięki uprzejmości prezesa znanej firmy transportowej, z którym łączy mnie przyjaźń i odpowiedni stosunek do pewnej proniemieckiej partii. Hyundai Ioniq 5 pojawił się, a potem zniknął, jak Tusk ze Zduńskiej Woli. Nie pozostawił po sobie nawet smrodu z rury wydechowej, bo jej nie posiada. Pozostał tylko pył z klocków hamulcowych (też niedużo, bo hamował rekuperacyjnie), starty pył z opon (co ciekawe, wyprodukowanych w Tajlandii) i nieco wydzielającej się chemii z baterii litowo – jonowej.
Zacznijmy od emocji – Hyundai Ioniq 5 test
Na pewno byłaś/eś w swoim życiu na niejednej randce. Robiłeś sobie nadzieje, ale na miejscu okazywało się, że to jednak nie jest to. Wszyscy wokół Ci mówili – bierz, bo jest dobra, ugotuje Ci rosół, nie będzie gderać, pomoże Ci budować dom z pustaków. Ale Ty czułeś, że to nie jest to, bo w pewnym momencie to wszystko okaże się fikcją i walnie, jak domek z kart.
Podobnie jest teraz. No bo widzisz…
Wszyscy pisali, że Hyundai Ioniq 5 jest piękny, urzekający, wyznacza trendy, zachwyca nowoczesnością…
A Ty po jednym spotkaniu mówisz – nic z tego nie będzie, elektryczny potworze.
W życiu zdarzało mi się widzieć auta, o których nie mogłem zapomnieć przez lata. Niektórych z nich do tej pory pragnę. I wcale nie są to żadne supersamochody za miliony. To pojazdy, które urzekły mnie swoją urodą, wykończeniem wnętrza, sposobem prowadzenia, albo wszystkim na raz. Wywołały we mnie pozytywne emocje. W moim życiu zdarzyło mi się też widzieć auta, które nie wywoływały we mnie żadnych emocji. Zapominałem je po chwili, kiedy znikały z mojego pola widzenia.
Samochód osobowy powinien wywoływać emocje. Powinien urzekać urodą, zachwycać wnętrzem, ująć prowadzeniem, uprzyjemniać życie wyposażeniem. U jednej osoby emocje wywoła fajny kompakt, u innej elegancka limuzyna, a u jeszcze innej sterany, stary pickup. Osiemnastoletni złom z 600 tys. km przebiegu może wywołać mnóstwo pozytywnych emocji u rodziny, która w końcu na niego naskładała. Będą go czyścić, łatać i cieszyć się, jak powieszą w nim waniliową choinkę za 2 złote z marketu. Łysy lowelas kupi sobie 30-letnie BMW, żeby czuć emocje z jazdy tylnonapędowcem, o ponadczasowej linii nadwozia i jeszcze wywoła emocje w farbowanej dziuni, jak będzie kręcić bąki na wiejskiej drodze pod dyskoteką. Kiedy kupujesz coś, na co Cię stać i to wywołuje w Tobie pozytywne emocje, wtedy jest super.
Emocji nie musi wywoływać van, albo samochód dostawczy. Bo to jest narzędzie do pracy.
Elektryczny Hyundai Ioniq 5 nie wywołał we mnie żadnych emocji. A dlaczego? Przecież inni pisali, że to dzieło sztuki, przepiękne, wyznacza trendy, urzeka nowoczesną linią…
Już Ci odpowiadam. To nie jest samochód. To jest smartfon na kołach. A ja nie chcę smartfona na kołach. Chcę samochód.
Przepowiednia futurysty – życie zmienia się w bezkształtne gów… znaczy masę?
Pamiętasz jeszcze, jeden z drugim (jedna z drugą), stare telefony komórkowe? Na początku bardzo się od siebie różniły. Były mniejsze lub większe. Miały ekrany o różnej wielkości. Jeden dzyndzolił na takie nuty, inny na inne. Były szybkie i wolne, miały różne wynalazki na liście wyposażenia, opracowane tylko dla nich. Można powiedzieć, że telefony miały swoją duszę. Do dziś pamiętam Motorolę z okrągłym ekranem, która była niezawodna, a także Mitsubishi Trium, na które został wydany wyrok śmierci za ciągłe awarie. Dostał karę śmierci i został sprasowany przez pociąg.
To jak z samochodami. Kiedyś samochody miały dusze. Każdy producent opracowywał płyty podłogowe, karoserie, silniki, elementy wyposażenia. Przez to każde auto było inne. I z każdym wiązały się inne emocje.
Potem przyszła era smartfonów. Dziś każdy smartfon wygląda tak samo. Wielkość ekranu niewiele się różni. Na obudowie jest tylko inna nazwa. Prawie każdy smartfon ma ten sam system operacyjny i na każdym możesz korzystać praktycznie z tych samych programów, które ściągniesz sobie z jednego sklepu. Telefony różnią się jedynie pojemnością baterii, ilością pamięci, szybkością procesora i aparatem fotograficznym.
A teraz popatrz na samochody, zwłaszcza na samochody elektryczne, współczesne.
Zwłaszcza na SUV. To wszystko jest do siebie tak podobne, że się robi niedobrze. Różnią się ułożeniem LED – owych źródeł światła, tu jakieś przetłoczonko inne, tak jakieś dodatkowe, a wszystko jest praktycznie to samo.
Tak jak smartfony, różnią się od siebie pojemnością bateryjki i wgranym oprogramowaniem. Bo nawet wyposażenie jest już niemalże takie samo we wszystkich, bo każde auto musi mieć to, co Unia nakaże. I to jest właśnie obrzydliwe. Ta nuda, te podobieństwa.
Kojarzy mi się to zawsze z polskimi stacjami radiowymi. I wyobrażam sobie odbiorcę. Takiego ulepa z chińskiej fabryki, podobnego do milionów innych ulepów, którzy bez względu na to, jaką stację radiową włączą, to i tak posłuchają Africa Tok Tok, albo jakieś miałkie gówno w typie polskiego popu… Muzyka grana na dupach i fujarach. I te teksty, bezsensowne pierdolenie o niczym.
I tak za kilka lat będzie w salonach samochodowych.
– Panie sprzedawco! A ten jaką ma bateryjkę? A filmiki z jutubka można w nim oglądać? A jak pojedzim panie do międzyzdrojuf z warsiawy, to będzie można od razu filmik z drogi przesłać na fejsbunia? A stan bateryjki będzie można zobaczyć na smartfoniku? A od razu dajecie ładowareczkie w gratisie i pakiet „Telewizja plus ładowanie elektrogruchota plus netświx i internet” w cenie 3999 cebulionów na miesiąc? To bieremy. Na raty, oczywiście.
Brutalny test Hyundai Ioniq 5 – jestem piękny i wyznaczam trendy! Nieprawda, nie lubię twojej gęby…
Wiele osób zachwyca się jego wyglądem. Ja nie. Dlaczego?
Współczesne SUV są do siebie podobne jak smartfony. Różnią się kolorem obudowy, nadrukiem na obudowie i pierdołami. Wspomniałem o tym w poprzednim akapicie.
Gdy patrzę na ten samochód, to nie widzę w nim ponadczasowości charakterystycznej dla wielu modeli Mercedesa, Lexusa czy Alfy Romeo. Za chwilę w sprzedaży pojawi się kolejny SUV tego typu. Będzie miał inaczej ułożone światełka, zamiast kwadracików, będą trójkąciki, albo kółeczka, zastrzałek tu, przetłoczenie tam i już mamy „przełomową linię nadwozia, od której nie można oderwać oczu”.
Ale tu nic przełomowego nie ma. Aerodynamiczna buda i trochę prostych zastrzałów. Kto to auto projektował? Luc Donckerwolke, czy jakoś tak. Człowiek, który projektował Volkswageny, Seaty, Skody i wprowadził tam „przełomowy styl”. Czyli aerodynamiczna buda i trochę zastrzałów. To auto niczym się nie wyróżnia przełomowym spośród dziesiątek innych modeli.
W przypadków Volkswageników, Seacików i samochodów z kurą na masce (Skód) pan Donckerwolke, czy jak mu tam, musiał wpasować atrapę chłodnicy z przodu, w odpowiednim stylu. Płyta podłogowa była ta sama, karoseria ta sama, tylko morda inna. W samochodzie ludowym jakaś tam „podkreślająca niemiecką precyzję”, w seaciku „sportowa, podkreślająca hiszpański temperament”, a w skodzie przypominająca zagrodę dla kur.
Tutaj, w Hyundaiku Pan Donckerwolke nie miał atrapy grilla, to sobie pofolgował i sobie zrobił panelik, jak w Passaciku. Teraz tylko będzie się co dwa lata zmieniać światełka i będą faceliftingi.
Jest tu coś przełomowego, ponadczasowego, wyróżniającego na tle innych? Nie, porównaj to sobie z SeacikiemLeonikiem, SeacikiemAronką, Volkswagenikami i już jesteś w domu. I z przełomowego wyglądu, który miał wskazywać kierunek, zrobił się przaśny styl, wyznaczony przez fabrykę samochodów ludowych z Volksburga, tak ukochaną w naszym kraju (tylko pytam się, do k**** nędzy za co i dlaczego).
Z południowokoreańskiej motoryzacji to ja najbardziej lubię czołgi K1 Rokit i K2 Black Panther. To wam się, chłopaki, naprawdę udało. W ogóle lubię Azjatów, co często podkreślam.
Hyundai Ioniq 5 to SUV albo crossover (pomiędzy nimi jest cienka linia, jak pomiędzy Tatrą a Harnasiem, gdy masz już sporo w palniku) klasy D. A zatem klasy średniej wyższej. Tu już, siostro albo bracie, oczekujesz od tego kunsztu i wygody. Zwłaszcza wtedy, gdy masz na ten smartfon na kołach wydać 180 albo 250 tys. złotych, w zależności od wersji i pojemności bateryjki.
Ale to nie ma wyglądu auta klasy D.
Nie ma w tym żadnej elegancji. Jest efekciarstwo. A efekciarstwo szybko się nudzi.
Auto ma chowane klamki, podobnie, jak Tesla. Swego czasu pewien wielki zwolennik Tesli z Kalifornii spalił się żywcem w swoim aucie, bo doszło do pożaru baterii i nikt z zewnątrz nie mógł otworzyć klamki. Dlaczego nikt nie zbił okna? Kiedy widziałaś/widziałeś, jak zaczyna płonąć bateria litowo – jonowa, to będziesz wiedzieć, dlaczego.
Osobiście, może jestem staroświecki, wolę chromowane klamki, w eleganckich autach. Te chowane w drzwiach kawałki metalu nie podobały mi się i nie uważam, żeby „wyznaczały trendy”.
Jakoś to wszystko paskudnie połączone, spasowane jak przez początkującego modelarza.
Brutalne wejście do środka – test Hyundai Ioniq 5
Po wejściu do samochodu klasy średniej wyższej albo wyższej zazwyczaj widać kunszt projektantów i producenta samochodu. Dopracowana deska rozdzielcza, wyświetlacze, kierownica, tunel środkowy. Materiały itd. Rozumiesz. Płacisz za to konkretne pieniądze.
A tutaj nie wsiadasz do samochodu. Wsiadasz do smartfonu na kółkach.
Fotele są fajne. Wygodne, skórzane, mięciutkie. Wsiadasz jak pan do karety, a potem Hyundai wiezie Cię na siedzeniu w stronę deski rozdzielczej. Zapalają się podłużne wyświetlacze. Wciskasz przycisk, prąd płynie i startujesz. Wszędzie jest pełno elektrycznych silniczków i tak sobie myślę, jak to będzie wesoło, jak to wszystko zacznie się psuć i trzeba będzie to wymieniać po kolei.
Hehehehehe. A dlaczego ma się psuć? A dlatego, że zawsze się psuje. To auto ma kilka miesięcy i już zacinają się w nim składane uszy, czyli elektrycznie składane lusterka.
Co mnie najbardziej zaintrygowało we wnętrzu tego auta? Już mówię. Przełącznik trybu jazdy. Na początku w samochodach elektrycznych stosowaniu dźwignię, podobną do dźwigni zmiany biegów. Służyła ona do zmiany kierunku jazdy (przód – tył) i wybrania trybu parkowania (nie wszędzie).
Tutaj jest mały, podświetlany przełącznik przy dźwigni zmiany biegów, po prawej stronie kierownicy, z pozycjami P-D-N-R.
I teraz pomyśl sobie, jeden z drugim, że zabiegana paniuchna z korporacji wsiada do Hyundaia.
Klameczki się wysuwają (kawałek), paniuchna wsiada, fotel dowozi ją do deski rozdzielczej, ekrany wyświetlają, muzyka gra, prąd płynie, kurwa, Ameryka! Paniuchna dociska pedał, żeby pokazać matołom ze swojej pracy, jaki to zeroemisyjny elektryk ma wygar i… bum! Bo zapomniała przełączyć trybu jazdy do przodu i przyłożyła tyłem w pojazd kierownika. Mówisz, że fantazjuję? Pogadamy za kilka miesięcy.
Wszystko we wnętrzu tego auta jest jakieś takie, niedopracowane, niedokończone. Lubię nowoczesność, gładkość, ale tu po prostu czegoś brakuje. Wykończenia, kunsztu, pomysłu.
Kierownicę z tego cuda można by przełożyć do auta klasy A, albo B, bo nic w niej nie urzeka.
Systemy informacyjne są czytelne i dobrze wspierają kierowcę podczas obsługi smartfonu na kółkach. Najważniejszy jest wyświetlacz poziomu baterii. Kierowca ma go przed oczyma. Ja bym dołożył taką funkcję, że jak poziom spada do 30 procent, to powinno delikatnie razić prądem w tyłek. Dzięki temu nie doszłoby do rozładowania. Już nie będziesz nigdy więcej jeździć na rezerwie, hahaha.
Tak sobie myślę, że będzie trzeba sporo płacić za aktualizacje tych wszystkich multimediów. Będzie jak z systemami Windows. Za 4 lata producent przestanie wspierać stare wersje oprogramowania i będzie trzeba wgrać nowe, za konkretną kasę.
Czy te podłużne ekrany to dobre rozwiązanie? Tu też brakuje jakiegoś wykończenia, dopracowania. Przez to znów ma się wrażenie, że to nie jest samochód, tylko smartfon na kółkach. Może zamiast kogoś z motoryzacji, powinien to testować ktoś znający się dobrze na smartfonach?
W samochodzie jest bardzo dużo miejsca. Podłoga jest płaska, z wiadomych względów, pod nią jest przecież bateria litowo jonowa, czyli najdroższa część wynalazku, który miał kosztować mniej od samochodu spalinowego, a kosztuje obecnie 2 razy tyle. Z tyłu nie ma co narzekać na brak przestrzeni na nogi. Bagażnik też jest ładnie płaski.
Jest też dodatkowy schowek (bagażnik?) z przodu, pod maską.
W aucie można przełączać tryby jazdy. Jeśli np. zapodamy tryb sportowy, zamiast ECO, to zmniejszy nam się zasięg. Ale za to więcej prądu popłynie do silnika i Hyundai Ioniq 5 będzie bardziej zrywny.
Ogólnie te panele nie wyglądają źle, ale przypominają bardziej wieżę z MP3, niż wnętrze samochodu.
Test Hyundai Ioniq 5 – ile prądu zżera ten potwór?
Pamiętam dobrze, kiedy zaczęła się propaganda na temat samochodów elektrycznych. Miały pozwolić przejechać 100 kilometrów za równowartość 4 złotych.
Miały być tańsze od aut spalinowych, bo przecież nie mają rozbudowanej skrzyni biegów, układu wydechowego z katalizatorem i filtrem cząstek stałych. A silnik elektryczny jest taki prosty w produkcji…
I dzisiaj testuję auto elektryczne, za 200 tys. zł.
A co z tymi 4 złotymi za 100 kilometrów?
– w mieście smartfon na kołach Hyundai Ioniq 5 zużywał średnio:
– 14 – 16 kWh na 100km przy prędkości 30 km/h
– 20 – 21 kWh na 100km przy prędkości 40 – 50 km/h
(bez włączonej klimatyzacji, ale za to z działającym audio, jedna lub dwie osoby na pokładzie)
– poza miastem smartfon na kołach zużywał ok 30 – 35 kWh/100 km przy prędkości 90 / 100 km/h.
Opłaca się? Tylko przy ładowaniu w domu (aktualnie 0,66 zł za kWh) i jeździe po mieście. Bo jak wyjedzie się Ioniq 5 za miasto i trzeba będzie ładować po 1,75 – 2,73 za kWh, to taniej wychodzi jeździć dieslem. Do tego należy pamiętać, że elektryk im jedzie szybciej, im więcej osób jest na pokładzie i im więcej urządzeń jest włączonych (np. klima) tym większe jest zużycie energii.
Do tego baterię można ładować tylko do 80 proc. pojemności, z szybkiej ładowarki.
Miniaturowe ilości prądu w trakcie lata mogą dostarczyć panele fotowoltaiczne, zamontowane w dachu. Ale czy to dobry pomysł? Czy bateria litowo – jonowa powinna być pod ciągłą presją ze strony nawet niewielkiego prądu?
Napęd w tej wersji przekazywany jest na tylne koła.
Praca zawieszenia jest bardzo dobra. Zawieszenie świetnie trzyma kierunek jazdy i bardzo dobrze amortyzuje nierówności drogi. Trudno zresztą, żeby było inaczej w aucie, które jeszcze pachnie nowością. Konstrukcja zawieszenia
Chętnie sprawdziłbym stan zawieszenia za 5 lat. Auto elektryczne jest ciężkie, zatem wszystkie elementy zawieszenia powinny zużywać się szybciej.
Jedyny plus jest taki, że ułożenie ciężkiej baterii pod podłogą sprawia, że auto ma nisko i idealnie rozłożony środek ciężkości, co dobrze wpływa na prowadzenie.
Płaska podłoga z jednej strony jest fajna, bo o nic nie przyłożysz podczas pokonywania w mieście progów zwalniających. Oczywiście, są tu poprowadzone sztywne przewody hamulcowe.
Jednak martwi mnie coś innego. Jak ta podłoga zacznie gnić, a zacznie, bo każda gnije (jeszcze nikt nie wymyślił stali, która nie rdzewieje), to może łatwo dojść do uszkodzenia ogniw baterii litowo – jonowej. I co wtedy? Migo-matem go? Będzie bum?
Praca układu kierowniczego jest bardzo przyjemna i precyzyjna.
Praca układu hamulcowego także jest świetna. Ale tak, jak napisałem wcześniej, jaka może być w aucie, które niedawno zjechało z fabryki?
Tylne tarcze hamulcowe są cieniutkie i pokryte rdzą, bo smartfon na kołach Ioniq 5 hamuje rekuperacyjnie. Jednak przednie tarcze są już normalnej grubości.
Akumulator 12V w samochodzie elektrycznym, potrzebny, żeby elektronika auta mogła wystartować.
Samochód wykorzystuje dwa płyny chłodnicze: czerwony i niebieski. Dlaczego? Według mnie jeden pracuje w obiegu chłodzenia baterii litowo – jonowej i silnika, a drugi w obiegu jej ogrzewania (w trakcie zimnych dni). Ale to tylko moja teoria spiskowa.
Czy łatwo dostosować się do auta elektrycznego?
Łatwo. Ktoś, kto przejechał kilkadziesiąt tys. km autem spalinowym, a zwłaszcza ze skrzynią automatyczną, bez problemu dostosuje się do elektryka.
Kierowca, który całe życie jeździł autem ze skrzynią manualną, będzie potrzebować nieco więcej czasu (cały kwadrans), żeby dostosować się do braku sprzęgła.
Przyspieszenie samochodu elektrycznego jest faktycznie imponujące i faktycznie wciska w fotel. Ale samochód dla przyspieszenia może kupować jedynie kierowca rajdowy. W samochodzie spalinowym przyspieszenie przyrasta stopniowo, auto dochodzi do pewnej prędkości, musi odetchnąć, przechodzi na kolejny bieg i pędzi dalej. Samochód elektryczny przyspiesza liniowo, bez zacięć, jak pociąg.
Niebawem kolejne, smutne, albo wesołe opowieści, związane z testowaniem samochodów nowych i starych, elektrycznych, spalinowych, zagazowanych i na koński nawóz, małych, dużych, wielkich, wartościowych i wartych 2 tys. złotych.
Hyundai Ioniq 5 – dane techniczne
Produkowany od 2021 rok, w Ulsan, w Korei Płd.
Zbudowany na bazie platformy E-GMP, opracowanej specjalne dla aut elektrycznych. Czyli taki wózek na kołach, z baterią ułożoną pośrodku, płasko na podłodze, hahaha.
Napęd (testowanej wersji) na tylną oś, silnik elektryczny o mocy 170 KM (350 Nm).
Źródło energii: bateria litowo jonowa o pojemności 58 kWh.
Długość 4635mm, szerokość 1890mm, wysokość 1605mm, rozstaw osi 3000m. Masa własna 2175kg.
MENU
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ
– > MAGAZYN MOTORYZACYJNY
– > TECHNIKA MOTORYZACYJNA I DIAGNOSTYKA
– > SAMODZIELNE NAPRAWY SAMOCHODÓW– ZAOCZNE TECHNIKUM DRUCIARSTWA SAMOCHODOWEGO
– > ELEKTROMOBILNOŚĆ I SAMOCHODY ELEKTRYCZNE, WADY ELEKTROMOBILNOŚCI
– > DETAILING
– > FELIETONY MOTORYZACYJNE, CIEKAWOSTKI MOTORYZACYJNE, HUMOR MOTORYZACYJNY
– > DOKUMENTY, UBEZPIECZENIA
– > MOTOCYKLE
– > MILITARIA – MOTORYZACJA I WOJSKO
– > MOTORYZACJA I POLITYKA
– > TESTY SAMOCHODÓW
– > AKCESORIA DLA KIEROWCÓW
– > SAMOCHODY ŚWIATA
– > PODRÓŻE i SLOW DRIVING
– > MOTOREWIA NA FACEBOOK
– > MOTOREWIA NA TWITTER
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ