W ostatnich latach panuje moda na samochody klasyczne. Youngtimery, oldtimery i inne cholery. Większość chce na nich zarobić miliony. I co oczywiste, nie zarobi. Zarobić można tylko na autach, które są bardzo rzadko spotykane. To prawdziwie wartościowe samochody klasyczne. Skoro wszyscy nagle chcą kolekcjonować klasyki w swoich garażach, to ja też chcę! I mój wybór padł na Alfę Romeo 90.

Kolekcjonowanie klasycznych aut ma jeden wielki plus. Ponad 30 lat temu motoryzacja miała swój smak. Nie było globalizacji. 50 modeli aut nie powstało na tej samej płycie podłogowej i nie miało tej samej kierownicy, deski rozdzielczej i tego samego silnika. Auta miały coś, co można było nazwać duszą. Wiele modeli było diametralnie innych od siebie. Dlatego dobrze, że są ludzie, którzy je kolekcjonują i zachowują dla przyszłych pokoleń.
Bo przyszłe pokolenia będą biedne. Samochody, w większości elektryczne dziwadła, będą przypominać smartfony. Wszystko będzie w cholerę do siebie podobne. Będzie się tylko od siebie odróżniać pojemnością bateryjki i najnowszą wersją oprogramowania.

Gdyby autor tego tekstu miał zainwestować w klasyka, to wybrałby – co? Poloneza? Fiata 126? Nic z tych peerelowskich straszydeł. Albo Ferves Ranger , albo Citroen Mehari, albo Alfa Romeo 90. O Fervesie i Citroenie było już napisane, dlatego dzisiaj trochę zdań o Alfie Romeo 90.

Photo by Rutger van der Maar on Foter.com
Photo by Rutger van der Maar on Foter.com

Alfa Romeo 90 – kanciasta i piękna

Alfa Romeo 90 była produkowana w latach 1984 – 1987. Auto miało trójbryłowe, pudełkowate nadwozie. Dla uroku zastosowano mocne przetłoczenie w linii bocznej, biegnące na całej długości samochodu (co ciekawe, na wysokości górnej części przedniego błotnika i nad tylnym błotnikiem), a także po dwa przetłoczenia na masce i na klapie bagażnika. Auto jest tak cudownie pudełkowate i ma tyle prostych linii, które wyznaczają kształt reflektorów, długich tylnych lamp, krawędzie nadwozia, szyby, dach… To wszystko jest tak zdecydowanie inne od tego, co oglądamy dziś na ulicach.

Oryginalne jest również wnętrze auta. Uwagę zwraca trójramienna kierownica, deska rozdzielcza z ukośnymi wskaźnikami prędkości i obrotów silnika, a także specjalna, firmowa walizka, zamontowana pod schowkiem, po stronie pasażera.
Ale zwróćmy jeszcze uwagę na deskę rozdzielczą. Znalazły się na niej także wyświetlacze cyfrowe, podświetlane na zielono. Cyfrowy wyświetlacz prędkości, cyfrowy wyświetlacz przebiegu, a także cyfrowe wyświetlacze (w formie podświetlanych prostokątnych diod) temperatury płynu chłodniczego, poziomu paliwa i temperatury oleju.
Przypomniały mi one elektronikę, z tych samych lat, zastosowaną w niezapomnianych (i świetnych) polskich sprzętach audio z rodziny Radmor.
W środkowej konsoli znalazł się panel sterowania ogrzewaniem oraz przyciski do sterowania oświetleniem.

AR90

Jaka wersja silnikowa? No oczywiście, 2.5 litra V6 QO V6, bo dziś już się takich silników nie uświadczy. Alfa Romeo 90, napędzana tym silnikiem, potrafiła rozpędzić się do setki w 8,5 sekundy. Dobry wynik, bo samo auto nie należało do lekkich (1170kg). Maksymalna moc silnika to 156 koni mechanicznych (210 Nm). Napęd przekazywany był na tylne koła, za pośrednictwem 5-biegowej skrzyni manualnej. Silnik był jednym z pierwszych, korzystających z elektronicznie sterowanego, pośredniego wtrysku paliwa MPI (Bosch L-Jetronic) i miał 12 cylindrów. Samochód palił ok. 10,8 l/100km.

Samochód miał komfortowe zawieszenie: na przedniej osi podwójne wahacze i drążki skrętne, na tylnej: oś Dion (specjalne zawieszenie tylnego mostu napędowego, oś tylna zawieszona).

Na koniec kilka informacji technicznych. Alfa Romeo 90 to 4 drzwiowy sedan. Wymiary: długość 251cm, szerokość 163,8cm, wysokość 142cm, rozstaw osi 251cm.
Zastosowano hamulce tarczowe na przedniej (dysk 269mm) i tylnej osi (dysk 250mm). Bagażnik miał 425 litrów pojemności.

Pojeździłoby się, czyż nie?

Photo by Rutger van der Maar on Foter.com
Photo by Rutger van der Maar on Foter.com

Na koniec jeszcze jedna ciekawostka. Alfa Romeo 90 miała specjalny dyfuzor pod przednim zderzakiem, zamontowany na amortyzatorach. Opuszczał się automatycznie, dzięki sile wiatru, w trakcie jazdy (po przekroczeniu 80 km/h).
A może jeszcze jedna. Żeby auto nie gniło, podwozie zabezpieczono PCW!
MENU
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ
– > MAGAZYN MOTORYZACYJNY
– > TECHNIKA MOTORYZACYJNA I DIAGNOSTYKA
– > SAMODZIELNE NAPRAWY SAMOCHODÓW– ZAOCZNE TECHNIKUM DRUCIARSTWA SAMOCHODOWEGO
– > ELEKTROMOBILNOŚĆ I SAMOCHODY ELEKTRYCZNE, WADY ELEKTROMOBILNOŚCI
– > DETAILING
– > FELIETONY MOTORYZACYJNE, CIEKAWOSTKI MOTORYZACYJNE, HUMOR MOTORYZACYJNY
– > DOKUMENTY, UBEZPIECZENIA
– > MOTOCYKLE
– > MILITARIA – MOTORYZACJA I WOJSKO
– > MOTORYZACJA I POLITYKA
– > TESTY SAMOCHODÓW
– > AKCESORIA DLA KIEROWCÓW
– > SAMOCHODY ŚWIATA
– > PODRÓŻE i SLOW DRIVING
– > MOTOREWIA NA FACEBOOK
– > MOTOREWIA NA TWITTER
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ

Podziel się

Napisane przez

Michał Lisiak

Niezależny dziennikarz motoryzacyjny. Kocham swoją pracę i motoryzację. Nie wszystko, co piszę, wszystkim się podoba, a ponieważ jestem niezależny, mogę pisać, co mi się podoba. Pasjonuje mnie technika samochodowa, pewnie dlatego z niepokojem spoglądam na wynalazki, takie jak auta elektryczne.
Brzydzę się „dziennikarstwem motoryzacyjnym”, które polega na skracaniu gotowych newsów, przychodzących z działów PR importerów samochodów.
Współpracuję z kilkoma redakcjami i kilkoma znanymi firmami motoryzacyjnymi.