Indonezja to kraj, w którym ruch uliczny jest po prostu szalony. Większość kierowców w ogóle nie respektuje przepisów, ani nawet czerwonego światła na skrzyżowaniu (a skrzyżowania ze światłami są naprawdę nieliczne). W związku z tym przejazd przez większe skrzyżowanie, wyjazd z miejsca parkingowego pod sklepem, a nawet przejście na drugą stronę ulicy to prawdziwy wyczyn. I tutaj z pomocą przychodzą kierujący ruchem. Można ich podzielić na dwie kategorie. Zatrudnionych w określonej firmie i tzw. dorabiających, stale albo okresowo.

Byłem w kilku indonezyjskich miastach: Dżakarcie, Tangerang, Sukabumi i Bogor. Widziałem niesamowity strumień motocykli, aut i autobusów. Moim zdaniem większość osób, jadących motocyklami i skuterami nie ma jakiegokolwiek pojęcia o przepisach, nie wspominając o prawie jazdy. Po prostu, wsiadasz i jedziesz przed siebie.
Osoby jadące na jednośladach w ogóle nie mają kasków, a jeśli już je noszą, to mają otwarte osłony. Czasami na jednym motocyklu albo skuterze podróżuje cała rodzina.
A co z samochodami? Ich właściciele czują się panami dróg. Choć mają prawo jazdy i znają przepisy, to pokazują innym: mam auto, stać mnie na nie i pokażę Ci swoją ignorację. Tak to działa w praktyce.
W efekcie, jak wspomniałem na początku, nikt nikogo nie przepuści. Na czerwonym świetle nie zatrzymuje się połowa jadących. Każdy wymusza pierwszeństwo na innych. Wszyscy na siebie trąbią. Czasami ktoś stoi na środku ulicy, a nikt nie raczy się zatrzymać, aby go przepuścić. To jest przerażające dla osoby, która przyjechała z Europy.
I tutaj z pomocą przychodzą kierujący ruchem.

Exif_JPEG_420

Kierujący ruchem w Indonezji – grupa pierwsza, zatrudnieni

Są uzbrojeni w czerwone, podświetlane wskaźniki. Najczęściej to ochroniarze, zatrudnieni przez sklepy, tzw. condominia (wielkie wieżowce mieszkalne z parkingami i częścią usługową), pasaże handlowe przy ulicy, a często także przez meczety i supermarkety. Pomagają wyjechać spod sklepu, przejść na drugą stronę ulicy, zaparkować.
Na własnej skórze przekonałem się, że bez pomocy ochroniarza nie mogłem przejść na drugą stronę ulicy, żeby iść do sklepu. Czekałem 15 minut.

Kierujący ruchem w Indonezji – spontaniczny zarządca skrzyżowania

Takich jest wszędzie pełno. Nie mają czerwonych wskaźników. Ale mają za to wiadro plastykowe. Przypominające to od kleju do glazury. Po co? Zbierają do niego monety.
Za co? Za kierowanie ruchem.
Większość kierowców im nie płaci. Ale np. kierowcy taksówek (np. Grab, lokalnego odpowiednika Uber itp.) wrzucą im czasami kilka monet albo banknot o nominale do 5000 IDR (ok. 1,40 zł) za wpuszczenie.
Jedynym atrybutem takiego kierującego jest gwizdek.
A jak wygląda kierowanie ruchem?
Odbywa się za pomocą gestów, krzyków i gwizdów.
I prawdę mówiąc, spora część kierowców traktuje wskazania kierującego ruchem dokładnie tak samo, jak zapalone czerwone światło.

Czyli – ma to w dużym poważaniu.

Na koniec ciekawostka. Spędziłem w Indonezji ponad miesiąc. Każdego dnia po ulicach przemieszczały się tysiące motocykli i aut. Jeździłem taksówkami i autami ze znajomymi. Nigdy nie widziałem wypadku czy kolizji, pomimo tego całego szaleństwa.
Podczas powrotu z Warszawy do Łodzi, w trakcie dwóch godzin jazdy po nowoczesnej autostradzie A2, widziałem w akcji służby, uprzątające auta po trzech wypadkach.

MENU
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ
– > MAGAZYN MOTORYZACYJNY
– > TECHNIKA MOTORYZACYJNA I DIAGNOSTYKA
– > SAMODZIELNE NAPRAWY SAMOCHODÓW– ZAOCZNE TECHNIKUM DRUCIARSTWA SAMOCHODOWEGO
– > ELEKTROMOBILNOŚĆ I SAMOCHODY ELEKTRYCZNE, WADY ELEKTROMOBILNOŚCI
– > DETAILING
– > FELIETONY MOTORYZACYJNE, CIEKAWOSTKI MOTORYZACYJNE, HUMOR MOTORYZACYJNY
– > DOKUMENTY, UBEZPIECZENIA
– > MOTOCYKLE
– > MILITARIA – MOTORYZACJA I WOJSKO
– > MOTORYZACJA I POLITYKA
– > TESTY SAMOCHODÓW
– > AKCESORIA DLA KIEROWCÓW
– > SAMOCHODY ŚWIATA
– > PODRÓŻE i SLOW DRIVING
– > MOTOREWIA NA FACEBOOK
– > MOTOREWIA NA TWITTER
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ

Podziel się

Napisane przez

Michał Lisiak

Niezależny dziennikarz motoryzacyjny. Kocham swoją pracę i motoryzację. Nie wszystko, co piszę, wszystkim się podoba, a ponieważ jestem niezależny, mogę pisać, co mi się podoba. Pasjonuje mnie technika samochodowa, pewnie dlatego z niepokojem spoglądam na wynalazki, takie jak auta elektryczne.
Brzydzę się „dziennikarstwem motoryzacyjnym”, które polega na skracaniu gotowych newsów, przychodzących z działów PR importerów samochodów.
Współpracuję z kilkoma redakcjami i kilkoma znanymi firmami motoryzacyjnymi.