Mikrobusy to pojazdy, które znajdziemy praktycznie w każdym kraju na świecie. Jak wyglądają mikrobusy w Indonezji? Są zdecydowanie inne od tego, z czym spotykamy się na co dzień w Europie. Co jest w nich innego? Sprawdziłem to na własnej skórze.
Mikrobusy to niewielkie pojazdy, służące do przewożenia pasażerów na bliższych i dalszych dystansach. W naszym kraju wykorzystuje się je przede wszystkim do przewożenia osób do małych miejscowości, gdzie nie opłaca się dojeżdżać standardowym autobusem. Ale są też mikrobusy, które poruszają się na trasach międzymiastowych (turystyczne, łączące inne miasta z większymi lotniskami), albo międzynarodowych. Są przecież u nas linie mikrobusowe, którymi można dojechać z polskiego miasta do Holandii, Niemiec czy nawet Wielkiej Brytanii. Takie linie charakteryzują się elastycznością, bo kierowca może zmieniać trasę, żeby podwieźć pasażera pod dom.
Mikrobus buduje się na bazie standardowego auta dostawczego z nadwoziem typu Furgon. We wnętrzu montuje się fotele, odpowiednie wyposażenie, do tego stosuje się drzwi – i pojazd gotowy.
Mikrobusy w Indonezji – czyli Angkut zaprasza
Jakie są różnice pomiędzy mikrobusami, które jeżdżą po Indonezji, w stosunku do naszych? Wiele z nich, tak samo jak u nas, zapewnia połączenia pomiędzy małymi miejscowościami, a większymi miastami.
Ale są też pojazdy, które kursują po mieście. I – tak jak zaprezentowane na zdjęciach, z miasta Bogor – są one częścią miejskiego systemu komunikacji. Krążą po całym mieście. Także po centrum. Mają swoje trasy i oznaczenia. To pierwsza różnica.
Druga różnica to taka, że kierowcy pełnią też rolę „naganiaczy”. Zachęcają do wsiadania, zatrzymują się w różnych miejscach, często też gwiżdżą na potencjalnych klientów. I trąbią. W zasadzie to trąbią cały czas. Zwłaszcza na skrzyżowaniach. Na motocyklistów, na innych kierowców, na pieszych. Z radości, że przejechali skrzyżowanie. Z wściekłości, że im się nie udało i stoją. Dla ostrzeżenia.
Trzecia różnica polega na tym, że pojazdy są dość małe, ale mimo tego, mogą zabrać nawet 8 pasażerów. A wszystko dzięki przeciwnemu wnętrzu. Nie ma tam klasycznych siedzeń samochodowych, ustawionych, jak u nas, obok siebie, w rzędach. Są ławki. Tak, nie przypomina to siedzeń, tylko klasyczne ławki. W zależności od mikrobusu (a może jego właściciela), ławki te mogą mieć różne formy. Od w miarę wygodnych, z gąbką i sztuczną skórą, aż po zwykłe ławki, ze standardowego drewna. Mało wygodne, ale za to tanie. I praktyczne. Bo w takim gorącym klimacie (średnio 33 st. co dzień) siedzenie na sztucznej skórze powoduje, że dolne części ciała robią się mokre od potu.
Czwarta różnica polega na tym, że nie ma zamykanych drzwi. Po prostu, w większości, nie ma drzwi. Przez to jest darmowa klimatyzacja i nie ma się co zepsuć. Bo jakby tak każdy sobie drzwi otwierał i zamykał, to w końcu mechanizm by się zepsuł.
Piąta różnica w porównaniu do naszego kraju jest taka, że ludzie nie mówią sobie dzień dobry. Po prostu wsiadają i tyle, jak do windy. Wydawałoby się to chamskie, ale…
Szósta różnica jest taka, że pomimo braku powitań, nagle wszyscy zaczynają ze sobą rozmawiać. Przyjaźnie, choć czasami wygląda to jak przesłuchanie. W tamtej części świata zadawanie wielu pytań jest w dobrym tonie.
Jak to wszystko działa w praktyce? Dla miejscowych bez zarzutu. Dla mnie, jako przybysza z Europy jest to o tyle dziwne, że wszyscy chcą ze mną rozmawiać. Nie ma miejsca na podziwianie widoków. Jak usłyszą, że znasz język – niemal każdy chce się z Tobą zaprzyjaźnić. I to jest miłe.
A sam pojazd? Cóż. Raczej bezpieczne to nie jest. Nikt tu nie myśli o pasach bezpieczeństwa. Sam kierowca ich nie zapina. W jednym mikrobusie były w ogóle ucięte.
Poduszki powietrznej też nie ma. Jest za to woń papierosów, od kierowcy i pasażerów. Wyjątkowo obrzydliwa, bo wiele osób pali miejscowe pety, o woni palonych goździków.
Stan techniczny wielu pojazdów jest już delikatnie mówiąc, mocno naruszony przez czas, kilometry i rdzę. Widziałem pojazdy, które miały dziury wielkości pięści, wygryzione przez korozję. Uśmiechnąłem się wesoło, widząc, jak ktoś nieudolnie (jak ja za pierwszym razem) zapaćkał dziury w nadwoziu za pomocą szpachli, choć zabrakło mu na farbę.
Zawieszenie w większości pojazdów jest powybijane, a silniki głośne.
Nikt nie jeździ na LPG. Paliwo jest tanie…
W różnych miastach pojazdy mają różne barwy. W Bogor jest to seledyn, w Sukabumi kolor różowy.
Kierowcy często piją miejscowe napoje, swoją drogą pyszne, które składają się ze zmiksowanych owoców z lodem, cukrem trzcinowym i skondensowanym mlekiem.
I jeżdżą po drogach, gdzie większość ludzi w żaden sposób nie respektuje jakichkolwiek praw i zasad ruchu drogowego.
I niech im Bóg (Pan Bóg, Allah czy inny, w zależności od wyznawanej wiary) zawsze oświetla drogę i chroni przez złem i wypadkami. Mam nadzieję za kilka miesięcy znów wsiąść do TransJakarta albo Angkut i przejechać się, popijając napój ze smoczego owocu. Poniżej – autor tekstu, osobiście poznający uroki jazdy angkutem.
Przeczytaj o nich!
MENU
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ
– > MAGAZYN MOTORYZACYJNY
– > TECHNIKA MOTORYZACYJNA I DIAGNOSTYKA
– > SAMODZIELNE NAPRAWY SAMOCHODÓW– ZAOCZNE TECHNIKUM DRUCIARSTWA SAMOCHODOWEGO
– > ELEKTROMOBILNOŚĆ I SAMOCHODY ELEKTRYCZNE, WADY ELEKTROMOBILNOŚCI
– > DETAILING
– > FELIETONY MOTORYZACYJNE, CIEKAWOSTKI MOTORYZACYJNE, HUMOR MOTORYZACYJNY
– > DOKUMENTY, UBEZPIECZENIA
– > MOTOCYKLE
– > MILITARIA – MOTORYZACJA I WOJSKO
– > MOTORYZACJA I POLITYKA
– > TESTY SAMOCHODÓW
– > AKCESORIA DLA KIEROWCÓW
– > SAMOCHODY ŚWIATA
– > PODRÓŻE i SLOW DRIVING
– > MOTOREWIA NA FACEBOOK
– > MOTOREWIA NA TWITTER
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ