Wyrób samochodopodobny można nadal kupić w Chinach za pół ceny analogicznego pojazdu, wyprodukowanego na przykład w Europie. Jednak ceny chińskich aut, wyprodukowanych zgodne z prawidłami sztuki motoryzacyjnej niebezpiecznie zbliżyły się do cen pojazdów europejskich, a w wielu przypadkach je przekroczyły.
Odpowiedzmy sobie szczerze – kto, mając do wyboru auto chińskie i europejskie, w podobnej cenie, wybierze produkt stworzony rękoma Chińskich Braci? No właśnie.
Przez dwadzieścia ostatnich lat Chiny były tanią fabryką dla całego świata. I nie oszukujmy się, w większości fabryką tandety. I nie jest to absolutnie wina Chińczyków oraz chińskich firm. Przecież to europejscy i amerykańscy zleceniodawcy zamawiali tony najtańszych towarów, zasypując nimi sieci supermarketów. Byle było tanie, trzy miesiące i do śmieci. Maksymalnie rok w przypadku nieco droższych produktów, żeby przetrwało okres minimalnej gwarancji. Duża część konsumentów przyzwyczaiła się do takiego trybu użytkowania produktów. Przez to wykończono dziesiątki tysięcy firm w Europie i w USA, które nie chciały śmieci produkować. Ale ich o wiele droższe towary nie cieszyły się powodzeniem. Nawet pomimo tego, że były w stanie pracować przez kilka lat, a nie trzy miesiące.
Tandeta i kopiowanie – to zepsuło opinię chińskim producentom
Nie tylko tandeta była denerwująca. Druga wyjątkowo denerwująca i niegodziwa rzecz to było kopiowanie i brak poszanowania dla jakichkolwiek praw autorskich. Cóż, nawet w Polsce znajdziemy takich, którzy chcieliby, żeby praw autorskich nie było. Ale o coś takiego może walczyć tylko skończony baran, który sam w życiu nic nie jest w stanie samodzielnie stworzyć, poza dzieckiem. I jedynym rozwiązaniem dla niego jest kopiowanie.
Pierwsze chińskie auta okazały się skopiowaną fatalnie tandetą, która rozpadała się w trakcie testów bezpieczeństwa w Europie. Pamiętamy chociażby Landwindy, czyli skopiowane Ople Frontera. Kopiowało się wszystko, co się dało, nawet poczciwego Matiza (Chery QQ). Chińscy konstruktorzy, chcąc uprościć konstrukcję auta i zmniejszyć jego cenę, pozbawili biedaka nawet jednego przedniego koła (Chiński kuternoga czyli trzykołowy Matiz ).
Poza tym radosna twórczość chińskich projektantów przekraczała wszelakie granice (jak opisywany przez nas Mersedes ).
Jednak niektóre firmy albo od początku działały we właściwy sposób, albo po pewnym czasie wzięły się w garść. Rozpoczęły współpracę z czołowymi koncernami, kupując od nich starsze rozwiązania, rozpoczęto zatrudnianie zagranicznych projektantów (Lifan 520 na bazie Citroena ZX)
Chińczycy udowodnili też, że potrafią robić dobre, ładne i bezpieczne auta (nie wiemy, jak jest w trwałością i awaryjnością). Pierwszy kompaktowy Qoros 3 został brutalnie zniszczony w teście Euro NCAP. Chińscy Bracia wkurzyli się, przekonstruowali auto i wystawili je znów do boju. I sukces! W 2013 roku pojazd zdobył maksymalną notę pięciu gwiazdek!
Dzięki temu wszedł też na europejski rynek. Jakoś nie słychać, żeby odniósł jakikolwiek sukces. A dlaczego? Bo np. na Słowacji kosztował 21 tysięcy Euro.
Chińczycy w ostatnich latach mają coraz większą ochotę przestać być producentem taniej tandety. Chcą produkować rzeczy jakościowo lepsze. Widać to i w elektronice i w motoryzacji.
Ale nic z tego – nie są wiarygodni. A poza tym, niektórzy producenci nadal robią tandetę, tylko ładniej obudowaną.
Może sprzedadzą nieco swoich aut w Rosji, na Ukrainie, w krajach byłego ZSRR, w Ameryce Południowej i w niektórych krajach Afryki. Ale nawet tam mogą mieć problem. Nasz rosyjski odpowiednik testował swego czasu jeden z SUV marki Chery – Tiggo2. Co się stało?
Dla tych osób, którym nie chce się oglądać filmu – odpowiemy – złamał się pedał gazu, wykonany z tworzywa. Pozostałe zapewne też nie są wykonane z metalu. To jest humor po prostu.
Ceny chińskich aut rosną
Ceny rosną z trzech powodów.
• Chińczycy mają dość pracy za przysłowiową miskę ryżu. Zatem rosną płace. A jak rosną płace, to rośnie też koszt wytwarzania produktu. Już w 2016 roku stawka godzinowa w branży przemysłowej Chinach wynosiła 3,6 dolara – to 70 procent średniego wynagrodzenia w biedniejszych krajach UE.
To doskonała wiadomość dla nas. W Polsce, w Europie i USA zamknięto tysiące firm, albowiem „nie opłacało się produkować”, gdyż praca chińskiego robotnika była o wiele tańsza. Teraz już nie jest. Firmy będą wracać. Kiedy koszt wyprodukowania będzie podobny, 10 razy tyle osób wybierze produkt z napisem „made in Poland” albo „made in USA” niż made in PRC.
• Jeśli Chińczycy chcą sprzedawać swoje auta na innych rynkach, muszą być to auta nowoczesne. Czyli? Wykonane z odpowiednich materiałów, przy użyciu odpowiednich technologii. Stalowa konstrukcja, strefy zgniotu, lepsze tworzywa w środku, tkaniny, które nie śmierdzą „chińskimi butami”, opony, na których auto nie tańczy, układ kierowniczy, który jest precyzyjny, a nie taki, jakby się prowadziło rozbujany parowiec w czasie sztormu. Odporność na rdzę, elektryka chociaż o średniej trwałości, do tego uroda. Nikt w krajach zachodnich nie kupi nadmuchanego potwora z wyłupiastymi ślepiami, przypominającego koszmar małego dziecka.
…co oczywiście nie przeszkadza konstruować takich w Polsce, w ramach budowy polskiego auta elektrycznego – polskiego elektrycznego samochodu ludowego.
• Samochody muszą być bezpieczne. Każdy układ kosztuje. Kiedyś auta chińskie nie miały ani jednej poduszki powietrznej. I nadal takie są produkowane na chiński rynek. Ale takie pojazdy nie sprzedadzą się na Zachodzie. Dwie poduszki to za mało. Cztery to minimum. A to już paręnaście tysięcy złotych do ceny auta. A to przecież nie wszystko. Standardem w UE są układy ABS i ESP, auto musi spełniać normy emisji spalin Euro 6. To znów kolejne tysiące złotych do ceny wyjściowej. A gdzie jeszcze VAT, cło i inne wynalazki, z których spora część idzie na utrzymanie biurokratycznej, nikomu nie potrzebnej hołoty?
Czy opłaca się kupić chińskie opony? Oszczędność jest śmieszna
Lepsze zarobki w Chinach widać na przykład po cenach chińskich opon. Wyroby chińskiego
przemysłu oponiarskiego są już tylko niewiele tańsze od produktów z Europy. Spójrzmy na ofertę jednego z największych sklepów w Polsce – i na opony letnie w popularnym rozmiarze 195 60 R15 z klasy ekonomicznej.
• Imperial (chińskie) – 159 złotych
• Kormoran (polskie) – 164 złote
• Dayton (włoskie) – 169 złotych
Czyli kierowca, który kupi 4 chińskie opony, zamiast 4 produkowanych w Polsce Kormoranów, zaoszczędzi zawrotną sumę 20 złotych. A jest jeszcze jedna rzecz, o której warto pamiętać. Patriotyzm gospodarczy, który przekłada się na miejsca pracy we własnym kraju.
MENU
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ
– > MAGAZYN MOTORYZACYJNY
– > TECHNIKA MOTORYZACYJNA I DIAGNOSTYKA
– > SAMODZIELNE NAPRAWY SAMOCHODÓW– ZAOCZNE TECHNIKUM DRUCIARSTWA SAMOCHODOWEGO
– > ELEKTROMOBILNOŚĆ I SAMOCHODY ELEKTRYCZNE, WADY ELEKTROMOBILNOŚCI
– > DETAILING
– > FELIETONY MOTORYZACYJNE, CIEKAWOSTKI MOTORYZACYJNE, HUMOR MOTORYZACYJNY
– > DOKUMENTY, UBEZPIECZENIA
– > MOTOCYKLE
– > MILITARIA – MOTORYZACJA I WOJSKO
– > MOTORYZACJA I POLITYKA
– > TESTY SAMOCHODÓW
– > AKCESORIA DLA KIEROWCÓW
– > SAMOCHODY ŚWIATA
– > PODRÓŻE i SLOW DRIVING
– > MOTOREWIA NA FACEBOOK
– > MOTOREWIA NA TWITTER
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ