Suzuki Swift MkII był już opisywany w dziesiątkach artykułów. Auto ma szereg zalet i wiele wad. Ale posiada też jeden oryginalny wyróżnik, jaki trudno znaleźć w motoryzacyjnym świecie. To licznik kilometrów, tylko na pięć cyfr. 99 999 km przebiegu i…. od nowa. Auto idealne? W końcu samo się odmładza.
Nie wiadomo, kto wpadł na tak wesoły pomysł. Czy było to celowe działanie, bo producent liczył, że samochód rozpadnie się przed przejechaniem stu tysięcy km przebiegu? Chyba nie, bo auto jest w miarę trwałe.
Czy to dostawca podzespołów na linię produkcyjną zawiódł i nie było odwrotu, bo czas naglił? Całkiem możliwe.
Czy to element walki z przekręcaniem liczników? Nie musisz przekręcać, bo nasz się sam wyzeruje? Ne wiemy.
W każdym razie, jeśli ktoś kupił Swifta i eksploatował go przez siedem lat, pokonując rocznie 15 – 16 tys. km, to po tym czasie sprzedawał go z przebiegiem jak z salonu – 34 km na liczniku, proszę pana, tylko wyjeżdżał z garażu i wjeżdżał, jak go dziadek emeryt chciał umyć.
Licznik do 99999 km był montowany w autach, które powstawały w fabryce na Węgrzech.
Suzuki Swift MkII nie grzeszył urodą, wygodą a zwłaszcza poziomem bezpieczeństwa (archaiczna konstrukcja z lat osiemdziesiątych). Jednakże to tanie auto dobrze spisywało się w mieście i było całkiem niezłe na dojazdy do pracy. W większości przypadków pod jego maską pracował trzycylindrowy benzyniak marnej mocy, który zapewniał tak duże przyspieszenie, że strach było wyprzedzić autobus. Twarde zawieszenie i małe kółeczka sprawiały, że pojazdy wyłapywał wszystkie dziury na drodze. Miejsca w środku nie było za wiele. Skromne wyposażenie zazwyczaj obejmowało jedną albo dwie poduszki powietrzne i elektrycznie sterowane lusterka, o jakichkolwiek ABS, ESP, centralnych zamkach i elektrycznie sterowanych szybach można było zapomnieć.
Niektóre pojazdy rdzewiały na potęgę, a rdza żarła je głównie od spodu (miejsca przy nadkolach, układ zawieszenia i wydechowy, blachy przy tylnym zderzaku) i pożerała śruby, do tego stopnia, że wymiana spalonej żarówki w tylnym pasie świetlnym to była prawdziwa gehenna. Rdza żarła też chłodnicę i elementy we wnętrzu komory silnika, na przykład utrzymujące akumulator. Były też auta, które nie rdzewiały prawie wcale.
Niektóre auta niemal wcale się nie psuły i były wzorem trwałości, inne psuły się dość często. Elementy układu zapłonowego (przewody, kopułka, palec rozdzielacza) wymagały wymiany co rok, bo inaczej małe auto szarpało jak oszalałe. Awariom ulegały uszczelniacze wału korbowego i wałka rozrządu, co powodowało wycieki oleju. Psuły się przełączniki zespolone i stacyjki.
Mały humorysta jest do dziś popularny. Czemu się dziwić. Auto można kupić za jedną czwartą ceny nowego skutera. To zawsze lepsza inwestycja, choć pamiętajmy, że poziom bezpieczeństwa w Swifcie i na skuterze dużo się nie różni. Jedyna poduszka powietrzna kierowcy, w wiekowym aucie, może już dawno być niesprawna.
MENU
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ
– > MAGAZYN MOTORYZACYJNY
– > TECHNIKA MOTORYZACYJNA I DIAGNOSTYKA
– > SAMODZIELNE NAPRAWY SAMOCHODÓW– ZAOCZNE TECHNIKUM DRUCIARSTWA SAMOCHODOWEGO
– > ELEKTROMOBILNOŚĆ I SAMOCHODY ELEKTRYCZNE, WADY ELEKTROMOBILNOŚCI
– > DETAILING
– > FELIETONY MOTORYZACYJNE, CIEKAWOSTKI MOTORYZACYJNE, HUMOR MOTORYZACYJNY
– > DOKUMENTY, UBEZPIECZENIA
– > MOTOCYKLE
– > MILITARIA – MOTORYZACJA I WOJSKO
– > MOTORYZACJA I POLITYKA
– > TESTY SAMOCHODÓW
– > AKCESORIA DLA KIEROWCÓW
– > SAMOCHODY ŚWIATA
– > PODRÓŻE i SLOW DRIVING
– > MOTOREWIA NA FACEBOOK
– > MOTOREWIA NA TWITTER
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ