Wady samochodów elektrycznych wady elektromobilności

Każdy, kto odwiedza portal motoryzacyjny Motorewia.pl wie, że może tu znaleźć wiele artykułów, które w negatywnym (prawdziwym) świetle przedstawiają elektromobilność i samochody elektryczne. Dlaczego tak się dzieje? Bo to, co jest teraz przedstawiane jako rozwiązanie przyszłości, zupełnie przeczy temu, czym miała być elektromobilność i czym miały stać się samochody elektryczne w najbliższej przyszłości.

Jaka miała być elektromobilność? Tania i dostępna.
Elektromobilność otwierała świat przed małymi firmami. Do tej pory na świecie rządziły wielkie koncerny. Mały producent miał marne szanse, chyba, że współpracował z dużym albo robił składaki (jak włoski DR Motor). Dzięki elektromobilności mogły powstawać zupełnie nowe marki motoryzacyjne, produkujące supersamochody, samochody i pseudosamochody. Do wyboru, do koloru.

Jaka miała być elektromobilność?

Utrzymanie auta elektrycznego miało być tanie. Czy ktoś jeszcze pamięta, że mieliśmy jeździć, płacąc 4 złote za 100 kilometrów? A dzisiaj? Ile kosztuje przejechanie 100 kilometrów? Ile kosztuje ładowanie na stacji szybkiego ładowania?
Serwisowanie auta elektrycznego miało być tanie. W końcu auto nie ma wielu podzespołów. Miało nie być płynów eksploatacyjnych. Tymczasem są. Bo auto elektryczne ma układ chłodzenia, układ smarowania silnika, płyn przekładniowy w skrzyni biegów… Jest nawet akumulator startowy 12V.
Samochody miały być tanie. Tymczasem trzeba za nie płacić 2 – 3 razy tyle, co za nowe, równie horrendalnie drogie auto z silnikiem spalinowym.
Samochody elektryczne miały być ekologiczne. Tymczasem proces produkcji baterii, wydobycie do niej metali ziem rzadkich, proces utylizacji zaprzeczają tezom o ekologii.
Samochód elektryczny jest tak samo produkowany z metalu, tworzywa sztucznego, ma opony z mieszanki gumowej, która się ściera i pyli podczas jazdy.
W dodatku samochód elektryczny trafi na złom po 8 – 9 latach eksploatacji, kiedy skończy się gwarancja na baterię i zasięg zacznie spadać. Pytam któryś raz z kolei – kto przy zdrowych zmysłach kupi do niego nową baterię za 50, 70 lub 100 tys. zł? Nikt.
Tymczasem 13 letnie auto w Polsce przeżywa drugą młodość.
Kierowca kupuje do niego części, dając pracę producentom, warsztatom i sklepom motoryzacyjnym.

Elektromobilność, wprowadzana na siłę przez euro urzędników, jest dziś zaprzeczeniem tego, czym miała być. Elektromobilność miała się stopniowo rozwijać, tak, aby w naturalny sposób, dzięki spokojnej pracy inżynierów, zastąpić (całkowicie lub częściowo) samochody spalinowe.
I tylko samochody osobowe. Bo ropa naftowa będzie potrzebna jeszcze przez wiele lat, nawet jak wszystkie auta będą elektryczne.
Jeśli ktoś wierzy w to, że nagle wszystkie ciężarówki, koparki, spychacze, czołgi, bojowe wozy piechoty, armatohaubice, śmigłowce , samoloty i statki będą elektryczne – niech się przytuli do pluszowego misia i idzie spać, ssając sobie kciuk.

Samochody elektryczne wady Mariordo (Mario Roberto Durán Ortiz), CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons
Samochody elektryczne wady Mariordo (Mario Roberto Durán Ortiz), CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons

Od zwolennika do przeciwnika elektromobilności – dlaczego?

Byłem wielkim zwolennikiem elektromobilności. Miało być tanio, miały powstać nowe firmy motoryzacyjne. W tym – polskie. Zatem znalazłaby się praca dla tych osób, które odeszłyby z pracy przy produkcji części do aut spalinowych.
Ludzie kupowaliby sobie elektromikrusa do jazdy po mieście, elegancką limuzynę do jazdy poza miastem.
Elektromobilność miała być, moim zdaniem, sposobem na tanie i ekologiczne zmotoryzowanie społeczeństwa, przy wielkim udziale i wielkich zyskach polskiego biznesu.

Pełen wielkich nadziei kilka lat temu rozpocząłem pracę dla dużej firmy, mającej rozpocząć produkcję aut elektrycznych. Tam po raz pierwszy zderzyłem się z tym, jak umiejętnie omija się niewygodne tematy, a jak uwypukla te wygodne.

Potem doszła do tego nieustanna propaganda. „Eksperci” zachwalający zalety elektromobilności. Obrzydliwi ludzie, którzy powiedzą wszystko, jeśli im się zapłaci. A kiedy skończyła się medialna nagonka, nadszedł czas na atak ze strony brukselskich urzędników.

Jestem pewien, że w taki sam sposób, w jaki zamordowano silniki spalinowe, wyznaczając datę ich śmierci na 2035 (a w praktyce, wcześniej) zamorduje się jeszcze wiele innych rzeczy, które nie pasują do marksistowskich wizji czerwonych wizjonerów. Dlatego dzień wstąpienia Polski do NATO obchodzę zawsze jako wielkie święto, a dzień wejścia Polski do UE tak samo, jak 1 listopada. Z grobową miną i żalem, że za unijne srebrniki można bylo zaprzedać niepodległość i suwerenność.

Propagatorzy elektromobilności nagle zauważyli minusy elektromobilności

Czasami zaglądam na strony facebookowe albo twitterowe znanych tytułów motoryzacyjnych. I co widzę? To niemożliwe, ale… widzę krytykę elektromobilności! Krytykę samochodów elektrycznych i ich wysokich cen. Oczywiście, nie wszędzie. Tylko w niektórych miejscach.

Co jest tego powodem?
Powody są (moim zdaniem) dwa.
Powód pierwszy. Niemieccy właściciele tychże tytułów z niepokojem patrzą na to, czy zakaz sprzedaży aut spalinowych zostanie wprowadzony, czy jednak nie. Bo niemiecki rząd się jednak waha. Jeśli niemiecki rząd poprze zakaz, to krytyka aut elektrycznych zniknie. Jeśli nie poprze, będzie trzeba je trochę krytykować i przeprosić się z silnikami spalinowymi. Bo niemieckie firmy nadal będą je produkować.
Powód drugi. Właściciele niektórych tytułów motoryzacyjnych zauważyli nieustający trend, że pod każdym tekstem o elektromobilności następuje wysyp krytyki i frustracji rodzimych kierowców, którzy na co dzień jeżdżą używanym, niemieckim gratem za 7000 zł, płacąc 7 zł za litr paliwa. W życiu nie będzie ich stać na elektryka za 200 tysięcy, którego będzie trzeba po 9 latach oddać na złom. Mając w perspektywie jazdę na rowerze, wylewają swoje żale.

Swoją drogą nie żal mi tych ludzi. Dlaczego? Za zakazem sprzedaży samochodów spalinowych głosowali polscy europosłowie, reprezentujący lewicę. Tylko oni z Polaków.
Sami się do europarlamentu nie wybrali. Jeśli ktoś ich wybrał, a teraz płacze, że mu zabronili jeździć autem spalinowym – jest po prostu głupi. A głupich żałować nie trzeba.
Jeśli zatem mają żal do swoich przedstawicieli, którzy pozbawili ich w przyszłości środka lokomocji – niech wylewają żale pod postami tych, których głosami zakaz wprowadzono. A nie na forach motoryzacyjnych.

 

 

Mariordo (Mario Roberto Durán Ortiz), CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons
Mariordo (Mario Roberto Durán Ortiz), CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons

MENU
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ
– > MAGAZYN MOTORYZACYJNY
– > TECHNIKA MOTORYZACYJNA I DIAGNOSTYKA
– > SAMODZIELNE NAPRAWY SAMOCHODÓW– ZAOCZNE TECHNIKUM DRUCIARSTWA SAMOCHODOWEGO
– > ELEKTROMOBILNOŚĆ I SAMOCHODY ELEKTRYCZNE, WADY ELEKTROMOBILNOŚCI
– > DETAILING
– > FELIETONY MOTORYZACYJNE, CIEKAWOSTKI MOTORYZACYJNE, HUMOR MOTORYZACYJNY
– > DOKUMENTY, UBEZPIECZENIA
– > MOTOCYKLE
– > MILITARIA – MOTORYZACJA I WOJSKO
– > MOTORYZACJA I POLITYKA
– > TESTY SAMOCHODÓW
– > AKCESORIA DLA KIEROWCÓW
– > SAMOCHODY ŚWIATA
– > PODRÓŻE i SLOW DRIVING
– > MOTOREWIA NA FACEBOOK
– > MOTOREWIA NA TWITTER
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ</strong

Podziel się

Napisane przez

Michał Lisiak

Niezależny dziennikarz motoryzacyjny. Kocham swoją pracę i motoryzację. Nie wszystko, co piszę, wszystkim się podoba, a ponieważ jestem niezależny, mogę pisać, co mi się podoba. Pasjonuje mnie technika samochodowa, pewnie dlatego z niepokojem spoglądam na wynalazki, takie jak auta elektryczne.
Brzydzę się „dziennikarstwem motoryzacyjnym”, które polega na skracaniu gotowych newsów, przychodzących z działów PR importerów samochodów.
Współpracuję z kilkoma redakcjami i kilkoma znanymi firmami motoryzacyjnymi.