Urzędy miasta sprzedają używane samochody, odholowane z ulic. To samochody używane, porzucone przez właścicieli, albo na miejscach parkingowych, albo w miejscu, gdzie przytrafiła im się awaria lub wypadek. Czy warto kupić samochody odholowane przez miasto i wystawione do przetargów? Oto moja prywatna opinia.

16 marca 2023 roku Zarząd Dróg Miejskich Warszawa wystawił do sprzedaży 77 pojazdów, które na mocy przepisów (art. 50a ustawy Prawo o ruchu drogowym) zostały odholowane i nie zostały odebrane przez właścicieli w terminie 6 miesięcy.
Zgodnie z prawem, po tym czasie auta przeszły na własność Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie. ZDM ogłosił pisemny przetarg na sprzedaż wymienionych wyżej pojazdów, określając ich ceny wywoławcze. Był to już czwarty przetarg z kolei.
Jakim skończył się wynikiem?
Okazało się, że ZDM osiągnął pełen sukces.
— > Wpłynęły 834 oferty.
— > 811 ofert spełniało wymagania przetargu. Te, które nie spełniały, zostały zdyskwalifikowane na skutek niewielkich błędów. Np. do 7 ofert nie dołączono klauzuli o przetwarzaniu danych osobowych.
— > Wybrano 69 oferentów, którzy będą mogli kupić wybrane przez siebie auta, na które złożyli najkorzystniejsze oferty.
Wyniki przetargu zostały opublikowane na stronie ZDM.
https://zdm.waw.pl/wp-content/uploads/2023/03/ZDM_01_2023_GPP_Informacja_z_otwarcia_ofert.pdf
Kilka aut zostało kupionych przez firmy, zajmujące się skupem złomu. Kilka zostało kupionych przez cudzoziemców. Kilka przez firmy, zajmujące się handlem samochodami.
Nawet mój faworyt, chiński Brillance BS6, został sprzedany za 2500 zł.

Przetarg, organizowany przez ZDM, rozpalił wyobraźnię wielu osób, które pomyślały, że to może być dobry sposób na pozyskanie taniego samochodu używanego.
Czy tak jest?
Moja prywatna opinia jest inna.

Navigator84, CC BY-SA 3.0, via Wikimedia Commons
Navigator84, CC BY-SA 3.0, via Wikimedia Commons

Szukasz samochodu dla siebie? Nie kupuj auta odholowanego z ulicy

Komu może się opłacać zakup auta odholowanego z ulicy? Firmie, która prowadzi rejestrowaną działalność, znaną jako auto złom.
– > Firma pozyska z auta części, które mogą trafić do sprzedaży: np. części blacharskie, reflektory, lampy, zderzaki, części z wnętrza samochodu: fotele, deski rozdzielcze (ich stan można obejrzeć przed zakupem, a zatem można oszacować ich wartość), które kupi ktoś, naprawiający pojazd po uszkodzeniach powypadkowych.
– > Być może uda się sprzedać niektóre części mechaniczne, np. silnik czy skrzynię biegów, jeśli są sprawne.
– > Reszta auta pójdzie na złom, za który firma dostanie kasę.

Jesteś kierowcą. Chcesz kupić auto do prywatnego użytku. Znalazłeś/aś ogłoszenie, albo przeczytałeś/aś artykuł w gazecie o sprzedaży samochodów odholowanych z ulic. Sprawdziłeś/aś ceny. Są atrakcyjne. Czy powinien Cię interesować zakup takiego auta, odholowanego z ulicy?

Moim zdaniem – absolutnie nie.
Dlaczego?
– > Ktoś ten samochód porzucił z jakiegoś powodu. Jaki to mógł być powód? Na przykład poważna awaria. Awaria, gdzie koszt naprawy przewyższał możliwości finansowe właściciela auta. Do tego stopnia, że porzucił auto. Zatarty silnik na skutek wycieku? Zablokowana albo zatarta skrzynia biegów? Uszkodzony układ wtryskowy?
– > Auto stało przez bardzo długi czas – tak naprawdę nie wiemy, przez jaki. Korozja robi swoje. Podwozie i elementy zawieszenia mogą być mocno zaatakowane. Przez długi czas nikt nie dbał o lakier i o uszczelki.
– > Nie wiadomo, jaki jest przebieg samochodu.
– > Plusem jest to, że można sprawdzić samochód po numerze VIN. Dzięki temu można dowiedzieć się (za kilkadziesiąt złotych) czy auto miało jakieś przykre zdarzenia za sobą, ilu miało właścicieli i jaki może mieć szacowany przebieg.
– > Samochód nie ma kluczyków. Wszystko trzeba dorobić. Dorobienie kluczyka wraz z kodowaniem pod immobiliser może kosztować nawet 1000 zł, albo drożej. Tym bardziej, że nie wiemy, czy immobiliser i komputer ECU są sprawne.
– > Samochód nie ma kluczyków, więc nie uruchomimy silnika (o ile się da to zrobić) i nie sprawdzimy tego, co się dzieje na desce rozdzielczej.
– > Auto trzeba transportować na lawecie do domu. A to też spory koszt, jeśli to większa odległość.
– > Nikt nie pozwoli zabrać auta na badanie do warsztatu, czy do stacji diagnostycznej. Dostępne są tylko oględziny na miejscu. Kołysanie samochodu na boki i kopanie w opony to trochę za mało, żeby sprawdzić auto przed zakupem.
– > Nie ma kluczyka, akumulator zdechł lata temu, zatem nie ma możliwości sprawdzenia, jakie błędy są zapisane w pamięci sterownika OBD2.
– > Nie wiem, czy można otworzyć maskę auta w trakcie oględzin przed podjęciem decyzji o uczestnictwie w przetargu. Jeśli można to już minimalnie można się dowiedzieć, czy chociaż komora silnika jest kompletna i czy w aucie są płyny, a także – w jakim stanie.

Ryzyko w przypadku zakupu takiego auta jest ogromne. Dlatego nie warto łaszczyć się na niską cenę i ryzykować. Trzeba kupić dobre auto używane a nie metalowy kurnik.

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/0/04/Opel_Astra_G_front_20081128.jpg
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/0/04/Opel_Astra_G_front_20081128.jpg

Załóżmy, że złożyliśmy ofertę zakupu takiego krążownika.
Np. wystawionego do sprzedaży Opla Astry II z 2001 roku z benzynowym 1.6, za 2310 złotych.
Żeby wygrać licytację, trzeba dać najwyższą cenę. W tym przypadku nowy właściciel zaproponował 2400 zł. I wygrał.
Na największym polskim portalu z ogłoszeniami Opel Astra II, z 2001 roku, z benzynowym 1.6 kosztuje średnio od 3000 do 5000 zł.

Do ceny 2400 zł (jaką zapłacił zwycięzca) trzeba doliczyć:
– koszt lawety – minimum 200 – 300 zł w przypadku bliskiej odległości i o wiele więcej w przypadku dalszej.
– koszt dorobienia i programowania nowego klucza (o ile działa immobiliser) – 500 zł.
– koszt nowego akumulatora samochodowego – 300 zł.
Mamy 1100 zł. 2400 plus 1100 = 3500 zł, tyle co w ogłoszeniach prywatnych na portalu ogłoszeniowym. Tam możemy auto dokładnie sprawdzić przed zakupem. I wiemy, co kupujemy.
W przypadku auta odholowanego mamy samochód na swoim terenie, mamy do niego kluczyk i możemy dopiero podłączyć OBD2 oraz spróbować uruchomić silnik, wcześniej sprawdzając poziom płynów.
Jeśli urodziliśmy się pod szczęśliwą gwiazdą, wymienimy płyny, filtry, opony, klocki, tarcze hamulcowe, rozrząd, pasek wieloklinowy, wypierzemy wnętrze auta, oczyścimy lakier, zabezpieczymy lakier i podwozie, zarejestrujemy i ubezpieczymy pojazd i będziemy jeździć.
Jeśli nie urodziliśmy się pod szczęśliwą gwiazdą, to może się okazać, że właśnie przybyła nam kłopotliwa kupa złomu.

MENU
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ
– > MAGAZYN MOTORYZACYJNY
– > TECHNIKA MOTORYZACYJNA I DIAGNOSTYKA
– > SAMODZIELNE NAPRAWY SAMOCHODÓW– ZAOCZNE TECHNIKUM DRUCIARSTWA SAMOCHODOWEGO
– > ELEKTROMOBILNOŚĆ I SAMOCHODY ELEKTRYCZNE, WADY ELEKTROMOBILNOŚCI
– > DETAILING
– > FELIETONY MOTORYZACYJNE, CIEKAWOSTKI MOTORYZACYJNE, HUMOR MOTORYZACYJNY
– > DOKUMENTY, UBEZPIECZENIA
– > MOTOCYKLE
– > MILITARIA – MOTORYZACJA I WOJSKO
– > MOTORYZACJA I POLITYKA
– > TESTY SAMOCHODÓW
– > AKCESORIA DLA KIEROWCÓW
– > SAMOCHODY ŚWIATA
– > PODRÓŻE i SLOW DRIVING
– > MOTOREWIA NA FACEBOOK
– > MOTOREWIA NA TWITTER
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ

Podziel się

Napisane przez

Michał Lisiak

Niezależny dziennikarz motoryzacyjny. Kocham swoją pracę i motoryzację. Nie wszystko, co piszę, wszystkim się podoba, a ponieważ jestem niezależny, mogę pisać, co mi się podoba. Pasjonuje mnie technika samochodowa, pewnie dlatego z niepokojem spoglądam na wynalazki, takie jak auta elektryczne.
Brzydzę się „dziennikarstwem motoryzacyjnym”, które polega na skracaniu gotowych newsów, przychodzących z działów PR importerów samochodów.
Współpracuję z kilkoma redakcjami i kilkoma znanymi firmami motoryzacyjnymi.