Przy zakupie używanego samochodu kierujemy się szeregiem kryteriów. Jednym z nich jest przebieg. Jeśli w ofertach sprzedawców pojawią się dwa podobne auta (na przykład klasyczne obiekty pożądania jak B5 Highline w dieslu), to niemal zawsze wybierzemy to z mniejszym przebiegiem. Czy słusznie?

Pogoń za niskim przebiegiem jest jednym z głównych powodów przekręcania liczników przez oszustów. Większość klientów pragnie kupić 12 letnie auto za osiem tysięcy złotych, w najwyższej opcji wyposażenia, z przebiegiem 100 tys. km, nigdy w życiu nie bite, nawet nie draśnięte, używane sporadycznie przez pana w pulowerku i złotych okularach, który jeździł nim tylko do kościoła i na spotkania do klubu golfowego (na zakupy jeździł autobusem, żeby samochód się nie ubrudził). Nieuczciwi sprzedawcy sprawiają, że ten mit staje się rzeczywistością. Niestety, w parę miesięcy po zakupie czar mija…

 

Sposób eksploatacji – klucz do wszystkiego

Cały sekret tkwi oczywiście w sposobie eksploatacji samochodu przez poprzedniego właściciela. Trzeba się o tym jak najwięcej dowiedzieć. Wiele rzeczy zresztą widać gołym okiem. Niechlujne wnętrze kabiny samochodu, tolerowanie wycieków, silnik zabrudzony tak, jakby służył jako smażalnia frytek, a nie jednostka napędowa, wiszące smętnie kable, niski poziom płynów eksploatacyjnych, woda w układzie chłodniczym, lejący się olej spod uszczelki albo wyjątkowo niski poziom oleju, nierówne obroty, kopcenie – to można zauważyć od razu.

Tak samo, jak sposób eksploatacji przez właściciela, czasami wystarczy go tylko lekko podpytać i sam powie, że auto „daje dwieście i najlepiej startuje spod światel”. Szarpana sportowa jazda, tuningowanie, chip tuning przeprowadzony w podrzędnym warsztacie „żeby wydusić parę koni więcej po taniości”, przeróbki, tandetne ozdóbki jak aluminiowe nakładeczki na pedały i czaszki w roli gałki zmiany biegów, kolorowa folijka w kratkę, naklejona na nadwozie. W przyjacielskiej atmosferze można dowiedzieć się od właściciela auta, że te motoryzacyjne skurwiele to tylko chco człowieka okraś i wymyślajo idiotyzmy i wydatki, a wystarczy panie robić tak i tak i też jest dobrze. Kto by tam wymieniał to i to, jak i tak jeździ.

W tym momencie należy się ładnie uśmiechnąć, oddalić pod pozorem pilnej wizyty w toalecie albo niewyłączonego żelazka w domu i nigdy tam już nie wracać.

showphoto

Auto z większym przebiegiem może być lepsze od tego z mniejszym

Samochód może mieć większy przebieg dlatego, że był eksploatowany głównie na dalekich trasach. To bardzo dobrze dla jego kondycji, oczywiście pod warunkiem, że właściciel o niego dbał i nie jeździł nim jak na wyścigach. Samochód jeżdżący głównie na trasach jest w lepszej kondycji od swojego rówieśnika, jeżdżącego przede wszystkim po mieście. Ma zdecydowanie lepsze osiągi, w lepszym stanie jest jego silnik, a także elementy układu wydechowego, które wytrzymują znacznie dłużej i mają szansę wypalić zanieczyszczenia (katalizatory, filtry cząstek stałych w silnikach wysokoprężnych). Mniej zużywa się zawieszenie (jeśli poprzedni właściciel jeździł głównie po trasach, a nie po szutrowych drogach), sprzęgło, elementy układu hamulcowego i skrzynia biegów.

Auto „duszone” ciągle w mieście, zwłaszcza na krótkich trasach będzie mieć mocno zużyty silnik, nawet wtedy, gdy ma mały przebieg. Jeśli jego właściciel jeździł ciągłe na krótkich trasach, do 2 – 3 km, to w większości przypadków silnik nie był w stanie nigdy osiągnąć temperatury roboczej. Zapchany katalizator, zapchany filtr cząstek stałych, zużyte sprzęgło, mocno zużyta manualna skrzynia biegów, przyspieszone zużycie elementów układu hamulcowego – to wszystko wiąże się z ciągłą eksploatacją pojazdu w mieście.

Druga sprawa to oczywiście dbałość ze strony właściciela. Co z tego, że samochód ma o 100 tys. km przebiegu mniej od innego, jeśli właściciel totalnie o niego nie dbał? Auto jeździło ciągłe z niskim poziomem oleju silnikowego, co spowodowało znacznie większe zużycie silnika, niż większy przebieg przy normalnym poziomie oleju. Właściciel mógł nie dbać o właściwą pracę układu chłodniczego, tolerował wycieki, stosował olej silnikowy najgorszej jakości i wlewał wodę do układu chłodniczego, kompletnie nie stosował się do zasad eksploatacji turbosprężarki, uwielbiał szarpaną jazdę typowego nerwusa, albo człowieka, który musi dowartościować swoje nędzne życie na drodze – czyli gaz hamulec, aby tylko wyprzedzić, zajechać drogę, być pierwszym.

Dlatego nie powinno nikogo dziwić, że pomimo tego, że kupi samochód z niskim przebiegiem, może być zmuszonym do inwestycji, idących w tysiące złotych. Układ wtryskowy (właściciel korzystał z najtańszych stacji, a wymiana filtra paliwa obchodziła go tyle, co zeszłoroczny śnieg) może wymagać natychmiastowej interwencji, tak samo, jak turbosprężarka, która nigdy nie była chłodzona we właściwy sposób po zakończonej jeździe. Ciągła jazda po mieście albo „sportowe emocje za kierownicą” doprowadzą do szybkiego zużycia także dwumasowe koło zamachowe – już po kilkudziesięciu tysiącach kilometrów przebiegu.

Dlatego warto pamiętać, że jeśli spotkamy dwa interesujące nas auta, to powinniśmy przede wszystkich jak najwięcej dowiedzieć się o sposobie ich eksploatacji, a nie wyróżniać od razu jedno z nich, bo ma mniejszy przebieg. Tym bardziej, że ten niższy przebieg może być dziełem Pana Janka, mającego kiosk przy granicy i odmładzającego auta wedle wskazań sprowadzającego.

Oszustwa dotyczące realnego przebiegu są bardzo niekorzystne dla nabywcy. Trzeba bowiem pamiętać, że wiele podzespołów ma wyliczoną trwałość, na przykład dobrej jakości, japońskie cewki zapłonowe pracują bez problemu przez 200 tys. km przebiegu. Dlatego kupując auto z takim przebiegiem już powinniśmy się spodziewać konieczności ich wymiany. Tymczasem, jeśli przebieg jest fałszywy, będziemy mieć przykrą niespodziankę i niespodziewany wydatek.

Photo credit: dave_7 via Foter.com / CC BY
Photo credit: dave_7 via Foter.com / CC BY

MENU
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ
– > MAGAZYN MOTORYZACYJNY
– > TECHNIKA MOTORYZACYJNA I DIAGNOSTYKA
– > SAMODZIELNE NAPRAWY SAMOCHODÓW– ZAOCZNE TECHNIKUM DRUCIARSTWA SAMOCHODOWEGO
– > ELEKTROMOBILNOŚĆ I SAMOCHODY ELEKTRYCZNE, WADY ELEKTROMOBILNOŚCI
– > DETAILING
– > FELIETONY MOTORYZACYJNE, CIEKAWOSTKI MOTORYZACYJNE, HUMOR MOTORYZACYJNY
– > DOKUMENTY, UBEZPIECZENIA
– > MOTOCYKLE
– > MILITARIA – MOTORYZACJA I WOJSKO
– > MOTORYZACJA I POLITYKA
– > TESTY SAMOCHODÓW
– > AKCESORIA DLA KIEROWCÓW
– > SAMOCHODY ŚWIATA
– > PODRÓŻE i SLOW DRIVING
– > MOTOREWIA NA FACEBOOK
– > MOTOREWIA NA TWITTER
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ

Podziel się

Napisane przez

Michał Lisiak

Niezależny dziennikarz motoryzacyjny. Kocham swoją pracę i motoryzację. Nie wszystko, co piszę, wszystkim się podoba, a ponieważ jestem niezależny, mogę pisać, co mi się podoba. Pasjonuje mnie technika samochodowa, pewnie dlatego z niepokojem spoglądam na wynalazki, takie jak auta elektryczne.
Brzydzę się „dziennikarstwem motoryzacyjnym”, które polega na skracaniu gotowych newsów, przychodzących z działów PR importerów samochodów.
Współpracuję z kilkoma redakcjami i kilkoma znanymi firmami motoryzacyjnymi.