Człowiek nie pracuje tylko po to, żeby ciągle płacił rachunki, spłacał kredyty i sprawiał przyjemności innym. Przychodzi taki czas w życiu, że trzeba sprawić przyjemność samemu sobie. Dlatego w tym roku na Święta Bożego Narodzenia postanowiłem sprawić sobie prezent. Jaki może być najlepszy prezent dla mężczyzny? Samochód! Nie jakiś tam piętnastoletni, sprowadzony z Danii czy Włoch. Nowy! Nie żaden dziadowóz. Jestem już w takim wieku, że trzeba trochę przymaskować kilkaset siwych włosów. A co najlepiej odmładza człowieka ? Auto sportowe!
Z racji tego, że nie lubię lewicy i tych wszystkich lewicopodobnych pseudoekologów, postanowiłem wybrać auto z silnikiem spalinowym. Takim konkretnym. Żeby 50 złotych na paliwo nie wystarczało na kilka dni jazdy, tylko na przejazd z jednej stacji benzynowej do drugiej (położonych w tym samym mieście). Czasami jestem podobny do mojego kota – tak jak on mam ciągoty w kierunku produktów premium, choć nie zawsze mnie na nie stać. Ale w końcu trzeba kupić coś konkretnego, żeby zaliczyć się do grona tych najbogatszych i najwspanialszych.
Jakie auto kupić na Święta Bożego Narodzenia?
Zawsze marzył mi się pickup. Ale niektórzy mówią, że to samochód dla budowlańca, albo mieszkańca aglomeracji, który wozi na nim krowy. Nie mam krowy, mam kota.
SUV mi się nie podoba, bo wszystkie są podobne do siebie i żaden nie wyróżnia się na ulicy. Masówka, jak parówki drobiowe, które są tylko przepakowywane w inne opakowania, a i tak wszędzie jest mięso oddzielone mechanicznie z kurzych skrzydeł.
Limuzynę już mam.
Zatem trzeba kupić jakieś auto sportowe.
Nagła okazja – samochód bez podatku!
W trakcie podróży lotniczej i związanej z nią przesiadki w Doha (Katar) spotkała mnie i moją partnerkę niemiła niespodzianka. Lot powrotny z drugiego, azjatyckiego domu, do Polski został przesunięty o całe 5 godzin. W związku z tym spacerowaliśmy sobie po lotnisku, oglądając różne ciekawe rzeczy. A to poziome, ruchome schody dla leni, a to różne wielkie misie, w tym ogromnego, żółtego Teddy’ego (na zdjęciu powyżej).
Najbardziej interesował nas food court, bo tam czekało na nas darmowe biryani. A kiedy dowiadujemy się, że coś jest za darmo, to moglibyśmy nawet 20 kilometrów po pustyni iść, żeby to dostać. Nie jesteśmy oryginałami, tak mają ludzie w obydwu naszych krajach.
I nagle, przed samym food courtem, znaleźliśmy się w strefie bezcłowej portu Doha.
Stosowałem umiejętne tricki (opanowane do perfekcji), mające na celu odciągnięcie partnerki od sklepów z kosmetykami i biżuterią. Nagle znaleźliśmy się naprzeciwko czarnego auta. Wymarzonego auta. Idealnego. To auto sportowe. Ponadczasowe. Drogie jak cholera. Ładne. Wszystkich szlag trafi, jak kupię!
Co prawda, na grzyby nie pojadę do lasu, ani do marketu po 3 worki cementu na schody i kilka pustaków. Ale skoro mam dołączyć do ludzi najwyższej kasty, to nie będę się więcej babrać takimi czynnościami. Ludzie będą wszystko robić, ja będę tylko wydawać rozkazy i marudzić, że zrobili źle.
McLaren GT – śmiał się do mnie!
Niziutki, czarny, błyszczący. Powiedziałbym, że go smalcem wysmarowali, gdyby nie stał w muzułmańskim kraju. Ale może to smalec z krowy albo z wielbłąda. Nie wiem. Na ceramikę to nie wyglądało, bo sam wiele razy kładłem. Raczej na warstwę płynnego szkła, która pokrywała każdy centymetr karoserii.
McLaren GT wyglądał jak mały statek kosmiczny. Jego długie, przednie reflektory mrugały do mnie zalotnie, a jego wloty powietrza przyciągały mnie do siebie.
– Kup mnie – wyszeptał – Przecież wiem, że masz zakopane trochę złota i banknotów w puszce po kocim pokarmie. Zapakowałeś to w kilka warstw folii, zawiązałeś w gumki recepturki i zakopałeś pod drugim drzewem od strony domu. Co z tego masz? Ludzie postrzegają Cię jedynie jako zwykłego człowieka. Ja sprawię, że będziesz kimś!
– W sumie, racja – pomyślałem, patrząc na linię dachu, boczne linie szyb i tylny panel świetlny.
– Kup mnie – wyszeptał McLaren GT po raz drugi – Masz to włoskie pudło, które tylko żre paliwo i na nikim nie robi wrażenia. Ja zużywam trzy razy tyle, ale za to jak przelecimy przez miasto, to wszystkim buzie powykręca z zazdrości. Sąsiedzi zzielenieją, rodzina też. I tak cię nie lubią, ale przynajmniej szlag ich trafi!
– W sumie, racja – pomyślałem, patrząc na auto – Skąd ta czarna cholera to wszystko wie? Sztuczna inteligencja, czy jak? A może ten co sprzedaje to brzuchomówca albo inny jasnowidz i teraz mi tu miesza w głowie, żeby pieniądze wyłudzić?
Elegancki pan jednak w niczym nie wyglądał na brzuchomówcę czy oszusta. Powierzyłbym mu portfel, wiedząc, że nawet jedna moneta z niego nie zginie.
– Kup mnie – wyszeptał McLaren GT po raz trzeci – Wymienisz sobie kobitę na nową. Będziesz miał dwie 18-letnie Tajki. Twoja narzeczona to już stara kobieta, 36 lat.
– O nie, jest całkiem fajna – obruszyłem się.
– Spoko, spoko, ona też wymłodnieje w moim wnętrzu, będzie wyglądać na 18 lat, kiedy usiądzie obok siebie – wyprostował sprawę McLaren.
– Tu mówisz całkiem do rzeczy – zgodziłem się.
– Ty też. Jak dwudziestolatek.
– Och doprawdy, jesteś zbyt miły – uśmiechnąłem się do czarnej piękności.
– Cztery litry pod maską, bracie – kusił McLaren – Cztery litry. V8. Potęga. 612 koni mechanicznych. Napęd na tył. Podwójne turbo. Pojedziemy na zebranie koła ekologów albo lewicowych postępowców, którzy wierzą, że rowery zmienią świat.
– Podoba mi się ten plan! – odpowiedziałem z radością.
– Brachu! Kabina, jak wnętrze F-22. Wsiadaj, nie czekaj. Wspomaganie, asystenci, audio najwyższej klasy. Czekaj no, sprawdzę, co tam lubisz, w historii Twojej muzyki na jutubku. Co to za smęty? O, to mi się podoba. Patrz, bracie jak jadę z całej mocy.
– Biorę! – krzyknąłem.
– Milion złotych, ale bez cła!
– Biorę! – krzyknąłem po raz drugi.
I się obudziłem, bo przysnąłem obok partnerki na wygodnym siedzonku, niedaleko miejsca, gdzie ta czarna perła stała.
Wstałem, wziąłem swoją miłość za rączkę i ruszyliśmy w stronę restauracji, żeby się załapać na darmowe biryani, zanim reszta pasażerów pożre i nic nie zostawi.
Spojrzałem na McLarena i pomyślałem sobie – pamiętaj, czarny wariacie, jest coś takiego jak wartość rezydualna. Kiedy spadnie do 1 procenta początkowej wartości, wtedy cię kupię. A w przypadku samochodów premium wartość spada tak szybko, jak notowania platformy!
Tylko po co Cię kupować, skoro nie można tobą pojechać na grzyby, ani przewieźć trzech worków cementu i kilku pustaków?
MENU
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ
– > MAGAZYN MOTORYZACYJNY
– > TECHNIKA MOTORYZACYJNA I DIAGNOSTYKA
– > SAMODZIELNE NAPRAWY SAMOCHODÓW– ZAOCZNE TECHNIKUM DRUCIARSTWA SAMOCHODOWEGO
– > ELEKTROMOBILNOŚĆ I SAMOCHODY ELEKTRYCZNE, WADY ELEKTROMOBILNOŚCI
– > DETAILING
– > FELIETONY MOTORYZACYJNE, CIEKAWOSTKI MOTORYZACYJNE, HUMOR MOTORYZACYJNY
– > DOKUMENTY, UBEZPIECZENIA
– > MOTOCYKLE
– > MILITARIA – MOTORYZACJA I WOJSKO
– > MOTORYZACJA I POLITYKA
– > TESTY SAMOCHODÓW
– > AKCESORIA DLA KIEROWCÓW
– > SAMOCHODY ŚWIATA
– > PODRÓŻE i SLOW DRIVING
– > MOTOREWIA NA FACEBOOK
– > MOTOREWIA NA TWITTER
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ