Jaki ten Pan Elon Musk jest wspaniały. Kiedy widzę typowego posiadacza Passacika w tedeiku, za 8 tys. złotych, starego golfika z pompowtryskiwaczami czy zjechanego BMW E46, który zachwyca się Panem Muskiem, to chce mi się śmiać i przebierać w powietrzu nogami. Największy humor jest w tym, że Pan Elon skutecznie przyłoży się do tego, że większość jego polskich wielbicieli będzie za kilkanaście lat jeździć na rowerach.
Dlaczego? Przeczytaj cały tekst. Zrozumiesz całą sytuację.
Kiedy tylko w mediach pojawi się informacja o kolejnych krokach, planach czy też czynach Szanownego Pana Elona Muska (Niech Mu Słońce Zawsze Oświetla Drogę, Niech Będzie Zawsze Zdrowy a Jego Lodówka Zawsze Pełna), właściciela firmy Tesla (produkującej samochody elektryczne – jakby zabłądził tu ktoś, kto całe życie jeździ na rowerze), wybucha szał radości. Dziesiątki, jeśli nie setki pozytywnych komentarz i zachwytów, czego to Pan Elon nie zrobił i czego to nie zrobi. Może nawet fabrykę wybuduje w Polsce, a nie u szkopów?
A nie, jednak zbudował u szkopów, ale to i tak nie szkodzi!
Jest wspaniały! Cudowny! Rewolucjonista!
Pan Elon Musk stworzył firmę Tesla i zaczął produkować auta z napędem elektrycznym. Auta zaczęły trafiać do salonów. Tesla zaczęła budować własną sieć ładowania. Nikt nie ma nic przeciwko temu. Bo niby dlaczego miałby mieć?
• Gdyby pewnego dnia Pan Melon Busk, mieszkający np. w Portugalii, albo Pan Juanito Mendosa, mieszkający w Meksyku, zaprojektował auto napędzane krowim nawozem, a następnie wprowadził je do produkcji i sprzedaży – nikt również nie powinien mieć nic przeciwko. Dlaczego? Bo tak działa normalny rynek. Projektujesz coś, chcesz to sprzedać i na tym zarobić. Może jeszcze masz do tego misję, która polega np. na tym, że świat będzie lepszy, bo Twój kraj nie będzie musiał importować ropy naftowej, a auta na krowi nawóz nie będą emitować tak wielu zanieczyszczeń. Produkujesz, sprzedajesz, zarabiasz albo idziesz z torbami . Jesteś miliarderem, albo miejscowy fiskus sprzedaje twój majątek na licytacji, a ciebie zamyka do pudła za długi.
• To ludzie – klienci, powinni zdecydować, czy auto na krowi nawóz im się podoba a jego użytkowanie jest dla nich opłacalne. To wcale nie musi być auto dla szerokiego odbiorcy, który ma stosunkowo niewiele pieniędzy. Auto na krowi nawóz może być samochodem dla ekscentryka, gotowego zapłacić za nie 500 tys. złotych. Dlaczego nie?
Tymczasem w elektromobilności jest inaczej. We współczesnej elektromobilności, tej, forsowanej bezczelnie od kilku lat.
Na przestrzeni ostatnich 50 lat powstało mnóstwo samochodów elektrycznych, miejskich miniatur, aut dostawczych, samochodów osobowych. Powstawały nawet w Polsce. Od słynnych Melexów (które są produkowane do dziś – w ich przypadku napęd elektryczny jest idealnym rozwiązaniem), poprzez elektryczne wersje Fiatów Seicento i cinquecento (każda powstała w ilości ok. 100 sztuk). Pojazdy te (za wyjątkiem Melexów i im podobnych) jednak nie przyjęły się ze względu na wysoką cenę i ograniczenia techniczne. To przede wszystkim – bardzo mały zasięg i bardzo wysoka cena pojazdów.
Wraz z pojawieniem się nowych technologii, umożliwiających wykorzystanie baterii litowo – polimerowych (jak w małym francusko włoskim wynalazku Bollore) i litowo – jonowych (jak w Teslach i większości aut współcześnie produkowanych, z napędem elektrycznym i hybrydowym), zasięg samochodów elektrycznych się zwiększył. Ale problem wysokich kosztów ich zakupu także się zwiększył. Do tego doszedł jeszcze jeden problem – coraz wyższych kosztów utrzymania (TCO, czyli całkowitych, ze względu na rosnące ceny prądu i horrendalne ceny baterii, które trzeba wymienić). A to nie wszystko. Żeby móc normalnie, jak w przypadku auta spalinowego, korzystać z elektryka, trzeba rozbudować sieć ładowania. I ją zasilić. Zatem trzeba rozbudować sieć elektrowni. I sieć firm, które będą regenerować zużyte baterie.
A zatem samochody elektryczne nie miały normalnej szansy przebicia się na rynku, tak jak każdy inny, dobry produkt. Bo są za drogie, mało praktyczne, a koszty ich użytkowania wcale nie są tanie.
Mogłyby zatem, jak w przypadku Tesli, stać się pojazdami klasy premium, oryginalnymi i niepowtarzalnymi, kierowanymi do bogatych odbiorców. Przede wszystkim – nielicznych odbiorców. A to nie usatysfakcjonowało Pana Elona Tuska, idola wielu polskich kierowców.
Jeśli Twój produkt jest słaby i drogi (samochody elektryczne) ludzie nie chcą go kupować – to trzeba ich zachęcić do kupowania.
Zachęty są tylko tymczasowe. Jazda po buspasach, darmowe parkowanie i dopłaty do zakupu nowego auta. Największe chamstwo, jakie można wymyślić. Inni kierowcy składają się ze swoich podatków na dofinansowanie komuś zakupu auta elektrycznego. Właściciele aut 13 i 15-letnich (większość takich porusza się po polskich drogach) dopłacają do zakupu auta elektrycznego, które trafi na złom po zakończeniu żywota jego baterii (producent daje gwarancję na 8 lat, ale np. chiński SERES – na 120 tys. kilometrów przebiegu).
Logika.
To oczywiste i nawet największy //ciężko i wolno myślący człowiek// powinien to zrozumieć: kiedy aut elektrycznych będzie więcej, skończą się czasy darmowego ładowania (pozostały już nieliczne, darmowe ładowarki), skończą się czasy jazdy po buspasach i darmowe parkowanie. I inne ulgi.
Jeśli Twój produkt jest słaby i drogi (samochody elektryczne) i ludzie nie chcą go kupować nawet pomimo zachęt – to trzeba ich zmusić do zakupu.
Nie zatrudnisz człowieka z pałą bejsbolową, który będzie chodzić po ludziach i będzie im nakazywać – kup pan auto elektryczne, bo jak nie to w łeb.
Skoro nachalne brednie o tym, że auta elektryczne są tanie w produkcji i użytkowaniu nie trafiają do ludzi – trzeba się dogadać z rządami. I zmusić przysłowiowego Kowalskiego, Mullera i Smitha do zakupu auta elektrycznego.
Źródło: Puls Biznesu
Treść chroniona prawem autorskim. Całość przeczytasz tu: https://www.pb.pl/wielka-brytania-tesla-lobbuje-za-podwyzka-opodatkowania-aut-z-silnikami-spalinowymi-1111158
Tesla przekonuje w Wielkiej Brytanii, że dzięki zwiększeniu opodatkowania aut z silnikami spalinowymi będzie więcej pieniędzy na dopłaty do zakupu aut elektrycznych, pisze The Guardian. Gazeta powołuje się na zgłoszenie spółki Elona Muska, które napłynęło do brytyjskiego rządu.
– Wspieranie nabywania pojazdów zeroemisyjnych za pomocą mechanizmów, dzięki którym nowe samochody napędzane paliwami kopalnymi płacą za spowodowane szkody, jest całkowicie rozsądne i logiczne – głosi pismo Tesli.
Dowalić opodatkowanie samochodów spalinowych.
Dowalić opodatkowanie na paliwa.
Zabronić wjazdu do centrów, utrudnić parkowanie.
Utrudnić codzienne użytkowanie aut – np. obecnie pojawiają się dziwne historie z AdBlue, bez którego współczesny diesel z układem SCR (Euro 6) nie może jeździć (sprytne sprzęgniecie z komputerem sterującym pracą silnika – nie ma AdBlue, komputer zmniejszy ci moc silnika albo w ogóle nie pozwoli go uruchomić).
Zostało już tylko zatrudnienie celebrytów do promocji samochodów , którzy będą wychwalać jak to im się wspaniale jeździ elektrykiem „w trakcie codziennego zapracowanego dnia”. I mamy komplet.
Przeciętny Polak, będący wielbicielem Pana Elona Muska, jest po prostu niedoinformowany, albo myślący inaczej
Zwolennikiem Pana Muska i aut marki Tesla może być przedsiębiorca, aktor albo polityk, który zarabia miesięcznie 30 tys. złotych i wisi mu koło śmigła, czy auto kosztuje 150 czy 300 tys. zł a także czy prąd na stacji szybkiego ładowania kosztuje 1,59 za kWh czy 3,59 za kWh.
Natomiast kiedy widzę typowego posiadacza Passacika w tedeiku, za 8 tys. złotych, starego golfika z pompowtryskiwaczami czy zjechanego BMW E46, który zachwyca się Panem Muskiem, to chce mi się śmiać i przebierać w powietrzu nogami.
W 2035 roku wejdzie zakaz sprzedaży samochodów spalinowych w Europie. Może wcześniej, bo kilka krajów „drze japy”, żeby zrobić to już w 2030 roku. Wśród nich są takie tuzy motoryzacyjnego biznesu, jak Grecja czy Cypr, gdzie żadnych samochodów się nie produkuje.
Do tego czasu ceny paliw będą specjalnie windowane w górę, żeby zniechęcić do użytkowania auta spalinowego.
Większość, zdecydowana większość Polaków, kupuje auta 11 – 15 letnie, głównie sprowadzane z UE, najczęściej w cenie kilkunastu tysięcy złotych. Czasami trzeba w nie włożyć kilkaset zl, czasami kilka tysięcy złotych – i przeżywają drugą młodość przez 5 – 10 kolejnych lat. Ta zabawa się skończy.
Po pierwsze, źródło aut spalinowych wyschnie.
Po drugie, auto elektryczne już dziś można tanio kupić. Używane, kilkuletnie. Nawet za 20 – 30 tys. złotych. Są już na polskich portalach z ogłoszeniami. Dlaczego nikt ich nie kupuje? Bo albo są bez baterii (jak auta Renault, w których bateria była leasingowana osobno), albo ich bateria jest kompletnie zużyta.
Bateria 40 kWh kosztuje ok. 45 tys. złotych. Regenerowana – ok. 30 tys. złotych.
Tesla montuje mocniejsze baterie, o większej pojemności, żeby zwiększyć zasięg auta. Zatem za 45 tys. nie kupisz baterii do używanej, 8 – 9 letniej Tesli.
Ceny prądu idą w górę. I będą szły. Nie tylko ze względu na emisję CO2.
Wiesz, dlaczego jeszcze prąd bardzo, ale to bardzo zdrożeje?
Bo obecnie, Twój rząd (bez względu na kto rządzi) czerpie ogromne zyski z podatków, którymi obłożone są paliwa.
Jeśli na rynku pojawi się mnóstwo aut elektrycznych, to rząd te pieniądze straci. Co zatem zrobi? To proste. Przerzuci podatki na prąd.
Tym bardziej, że wpływy do państwowej kasy (w Polsce) spadną. 75 proc. polskiego przemysłu motoryzacyjnego jest związane z technologią silnika spalinowego. Upadną stacje benzynowe, większość warsztatów samochodowych.
Już nie będziesz naprawiać auta elektrycznego u Pana Jurka, który zawsze robił tanio i potrafił wyczaić stare części ze szrotu. Pan Jurek będzie musiał przejść szkolenia (uprawnienia do pracy z prądem 1kV), będzie musiał kupić specjalny podnośnik i specjalny sprzęt do warsztatu.
Oprogramowanie auta będzie wymagało aktualizacji, za które będzie trzeba słono płacić. Nie zapłacisz – nie będziesz jeździć.
Dlatego teraz stań, podrap się po głowie, a nawet po innej części ciała (niech Ci idzie na zdrowie). Popatrz na swojego wypucowanego, starego Passata, stojącego dumnie przed domem, potem na swój portfel, potem na zdjęcie uśmiechniętego Pana Muska, a na koniec na cenę samochodu Tesli. Potem spójrz jeszcze na cennik energii elektrycznej na stacjach szybkiego ładowania, np. Greenway. Na koniec spójrz na rower. Albo na konia. Na kota nie patrz. Koty będą eksterminowane, bo żrą mięso, a w 2035 wszyscy będziemy weganami.
A później uśmiechnij się szeroko i powiedz – Panie! Dej Pan spokój! Od dzisiaj przynajmniej raz w tygodniu zajrzę na ta Motorewia.pl, bo tu jednak piszo całkiem mondre i ciekawe rzeczy! I wszystko dostępne za DARMO!
W trakcie pisania tego tekstu kilka razy napisałem Tusk zamiast Musk. To znak od Najwyższego, że obaj panowie mają coś wspólnego. Dlatego tym bardziej bądź ostrożna/y/e/o, przedstawicielu jednej z 56 płci, albo osobo bezpłciowa.
MENU
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ
– > MAGAZYN MOTORYZACYJNY
– > TECHNIKA MOTORYZACYJNA I DIAGNOSTYKA
– > SAMODZIELNE NAPRAWY SAMOCHODÓW– ZAOCZNE TECHNIKUM DRUCIARSTWA SAMOCHODOWEGO
– > ELEKTROMOBILNOŚĆ I SAMOCHODY ELEKTRYCZNE, WADY ELEKTROMOBILNOŚCI
– > DETAILING
– > FELIETONY MOTORYZACYJNE, CIEKAWOSTKI MOTORYZACYJNE, HUMOR MOTORYZACYJNY
– > DOKUMENTY, UBEZPIECZENIA
– > MOTOCYKLE
– > MILITARIA – MOTORYZACJA I WOJSKO
– > MOTORYZACJA I POLITYKA
– > TESTY SAMOCHODÓW
– > AKCESORIA DLA KIEROWCÓW
– > SAMOCHODY ŚWIATA
– > PODRÓŻE i SLOW DRIVING
– > MOTOREWIA NA FACEBOOK
– > MOTOREWIA NA TWITTER
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ