Tak, to prawda. Używany samochód może być siedliskiem szeregu groźnych, chorobotwórczych bakterii, wirusów, grzybów, pleśni i innego świństwa. Mogą one wywoływać alergie i ciężkie schorzenia. I nie chodzi tu tylko o klimatyzację. Jak sobie z tym poradzić?
Zdecydowana większość z nas kupuje samochody używane. I tak naprawdę, do końca nigdy nie wiemy, kto korzystał z auta przed nami. I w jaki sposób to robił. Nie wiemy, co się w tym samochodzie działo. Może niektórym osobom wyda się to śmieszne, ale są sytuacje, od których robi się niedobrze. I wcale nie są to sytuacje zmyślone.
Zacznijmy od roztoczy. Wszyscy się brzydzą miniaturowych, wstrętnych potworów, przebierających pazurami w pościeli, w łóżkach, na kanapach. W domach znacznie częściej walczy się z tym paskudztwem, piorąc pościel, piorąc tkaniny wierzchnie, albo stosując myjki parowe, które skutecznie niszczą to świństwo. A co z samochodem? Niestety, ale jego tapicerka jest tak samo siedliskiem roztoczy. A jak często jest poddawana dokładnemu praniu? W niektórych autach… nigdy.
Nie tak dawno wszystkich zelektryzowała informacja o tym, że w warszawskim metrze pojawiły się pluskwy. Ohydztwo, żywiące się ludzką krwią działa jak desant. Potrzebuje tylko środka desantowego – kogoś, kto je przeniesie na skórze, na ubraniu. I tak samo będzie pasożytować na samochodowym siedzeniu jak np. pchły, które zeskoczyły sobie z psiego futra, gdy poczciwy sierściuch podróżował razem z właścicielem.
W trakcie jazdy samochodem, człowiek dotyka wszystkich elementów swoimi dłońmi. Kierownica, przyciski, dźwignia zmiany biegów, fotel, tworzywa. Skąd mamy pewność, że skóra na tych dłoniach nie była chora? Nie nosiła jakiejś egzemy? Czasami nie trzeba iść aż tak daleko. Ileż to razy widzimy zatrzymujące się w lesie auto, a potem jego kierowcę, który pędzi jak rączy koń w krzaki, żeby zostawić w lesie płynną, albo bardziej twardą pamiątkę.
Te ręce, które trzymały w ręku narzędzie męskie, po chwili znów dotkną kierownicy, drążka zmiany biegów i innych elementów, bo po pierwsze, nie ma ich gdzie umyć, a po drugie, z 90 % osób w ogóle nie wie, do czego służy żel antybakteryjny i że w ogóle taki wynalazek istnieje.
Nic zatem dziwnego, że wiele osób może się poczuć zgwałconymi, po dotknięciu takiej kierownicy. Albo drążka.
Idźmy jeszcze dalej. A skąd możemy wiedzieć, że np. poprzedni właściciel samochodu nie miał w domu żony, o fizjonomii i charakterze buldoga? I na przykład, aby odetchnąć od trudów życia, korzystał z usług pań lekkich obyczajów, oferujących miłosne igraszki w krzakach, przy drogach? Nie mamy pewności, czy te plamy na siedzeniu to efekt wylanego napoju, czy też ludzkie wydzieliny, pozostałości miłosnych igraszek. Może nawet pana z innym panem, bo to teraz bardzo modne i takie europejskie.
Mogło być i po swojsku. Może dobry tato dawał swoje wypieszczone auto synkowi na weekend? A ten pędził nim na dyskotekę, a potem zwiedzał intymne miejsca koleżanki z sąsiedniej wsi, na tylnej kanapie? Co, już nie siadamy na niej z taką radością, pomimo tego, że wygodna? Pies poprzedniego właściciela też ją lubił. Zwłaszcza wtedy, jak się wcześniej wytarzał w odchodach na łące.
Człowiek w trakcie jazdy się poci. Jedni, jak jest ciepło, inni, jak widzą policję, albo zapalony check engine. Ilu to mamy wesołków, którzy jeżdżą bez koszuli, w krótkich majtach, bo spodenkami tego nazwać nie sposób (takie w palmy były najlepsze)? Pot z lepiącego się, zapoconego ciała wsiąka w welur, w zamsz, osadza się na alcantarze. Gruczoły łojowe i potne. Pryszcze. Włosy. Brrr… Środa dopiero, a przecież kąpiel bierze się w sobotę.
Tłusta głowa, ocierająca się o zagłówek. Brudne włosy. Łupież.
Wyobraźnia zaczęła pracować? I prawidłowo.
Ile brudu może zostać na przyciskach, albo pomiędzy nimi? Może, dużo. Ten paluch, który dotykał kilka razy przycisku od radia w czasie jazdy, mógł przed chwilą dłubać w nosie, drapać właściciela po włosach łonowych, a kto wie, może i po zapoconym zadku, jak zaswędził w trakcie jazdy.
Jedzenie w samochodzie, w trakcie jazdy, albo na postoju. Wylane mleko albo shake z modnej, amerykańskiej restauracji. Jak to cuchnie po paru dniach, kiedy nie zostanie sprane. Kanapka z pasztetem, która wylądowała na siedzeniu. Resztki fryteczek i majonezu. Drobinki. Małe stworzonka sobie z tym poradzą. I się ładnie rozmnożą, czy raczej, namnożą.
A co z podłogą? Buciska, które mogły wnosić do auta co się dało, przyklejone do spodu. Nie wszędzie stosuje się wycieraczki samochodowe.
Jak ktoś żałował na dywaniki, albo nie dbał o uszczelki czy o inne awarie, na podłodze auta może zbierać się wilgoć. Oj, różne stwory lubią wilgoć i ciemno. W pewnym momencie na podłodze, która jest ciągle wilgotna, może pojawić się pleśń. Białe naloty. Toksyczne.
Filtr kabinowy? To kolejne źródło bakterii i wirusów, które na nim osiadają, jeśli nie zostanie wymieniony raz na rok. I niby ma czyścić. A sam truje.
Jeszcze gorzej jest z klimatyzacją. Parownik – element przypominający chłodnicę, montowany pod deską rozdzielczą. To przez niego przepływa powietrze do kabiny, które jest chłodzone przez rozprężony czynnik chłodniczy. To na parowniku osadza się para wodna, z pompowanego do wnętrza auta powietrza. Powinna spłynąć rurką, ale tak szybko nie spływa. Mamy stale wilgotne miejsce. Nie tak zimne. Ciemne, tam gdzie nikt nie zagląda. Idealne miejsce do rozwoju paskudztw. I to bardzo groźnych. Grzyby, bakterie ze szczepów
Bacillus, Brevundimonas, Aerococcus Viridians i inne, wywołujące alergie, posocznice, zapalenia stawów, bóle głowy, a nawet zapalenie opon mózgowych. Jeśli z nawiewów zaczyna śmierdzieć stęchlizną – klimatyzacja zaczyna być groźna dla zdrowia.
Bakterie w samochodzie – jak się ich pozbyć?
Gdy kupujemy używany dom, albo mieszkanie, to co robimy? Kładziemy się spać do czyjegoś łóżka? Układamy ubrania w jego meblach? Nawet siedzenie na obcym „tronie” i korzystanie z obcej wanny nie jest przyjemne. Każdy, kto kupuje dom czy mieszkanie używane, czyści je. Wymienia sprzęty w łazience i wc. Wyrzuca stare meble. Maluje ściany.
Co trzeba zrobić po zakupie używanego samochodu?
• Zdezynfekować klimatyzację i układ nawiewów. Samodzielnie, środkiem za 15 zł, albo u specjalisty, który może zastosować ozon. To bardzo skuteczne.
• Wymienić filtr kabinowy.
• Umyć dokładnie wszystkie plastiki, elementy chromowe, z drewna, klamki, przyciski, kierownicę. Wszystko, co mogło być dotykane. Ciepłą wodą z jakimś środkiem bakteriobójczym (bezpiecznym dla elementów auta), używanym do sprzątania w domu.
Dopiero po takim sprzątaniu można elegancko wyczyścić wszystko i zastosować środki do pielęgnacji wnętrza.
• Zastosować nowe dywaniki na podłogę. Stare welurowe od razu w cholerę wywalić.
Pojechać autem do firmy, zajmującej się profesjonalnym czyszczeniem tapicerki. Wyprać siedzenia, tylną kanapę, podłogę, podsufitkę, boczki. Konkurencja cenowa jest duża. W małych miastach można to zrobić za 100 – 150 zł.
MENU
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ
– > MAGAZYN MOTORYZACYJNY
– > TECHNIKA MOTORYZACYJNA I DIAGNOSTYKA
– > SAMODZIELNE NAPRAWY SAMOCHODÓW– ZAOCZNE TECHNIKUM DRUCIARSTWA SAMOCHODOWEGO
– > ELEKTROMOBILNOŚĆ I SAMOCHODY ELEKTRYCZNE, WADY ELEKTROMOBILNOŚCI
– > DETAILING
– > FELIETONY MOTORYZACYJNE, CIEKAWOSTKI MOTORYZACYJNE, HUMOR MOTORYZACYJNY
– > DOKUMENTY, UBEZPIECZENIA
– > MOTOCYKLE
– > MILITARIA – MOTORYZACJA I WOJSKO
– > MOTORYZACJA I POLITYKA
– > TESTY SAMOCHODÓW
– > AKCESORIA DLA KIEROWCÓW
– > SAMOCHODY ŚWIATA
– > PODRÓŻE i SLOW DRIVING
– > MOTOREWIA NA FACEBOOK
– > MOTOREWIA NA TWITTER
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ