Wiosną, latem i jesienią w powietrzu unoszą się roje różnorakiego towarzystwa – chudego, albo grubego w talii, czarnego albo kolorowego, mającego sześć lub więcej nóg. Towarzystwo to za nic ma to, że znajduje się na drodze i w okolicach odwłoka ma obowiązujące przepisy drogowe. Zwłaszcza w okresach gorącego lata, kiedy to wszelakiej maści stwory myślą tylko o tym, żeby poderwać jakąś uroczą pannę z krzaka obok, a potem razem wysiadywać jaja na liściu. To wszystko sprawia, że sporo rozkojarzonego, zakochanego, latającego tałatajstwa rozbija się o samochód w trakcie jazdy.

Zresztą, nie tylko w trakcie jazdy. Jak auto jest pięknie umyte i dobrze nawoskowane (aż zrobi się lustro) to można zaobserwować, jak taki jeden z drugim rozpędzony kochaś przywali co pewien czas łbem o szybę albo o blachę i jeśli przeżyje (zależnie, jak szybko leciał), to tylko gniewnie zabzyczy. Pewnie zabluźni po ichniemu i leci dalej, wściekły, że go łeb boli.

Niestety, kierowca nie jest mnichem buddyjskim. Mnisi, idąc po ulicy, zamiatają przed sobą drogę, aby nie zdeptać żadnego owada. Nauki Buddy zabraniają im zabicia jakiegokolwiek żywego stworzenia. Nawet tego najmniejszego. Oczywiście, tego, które widać, bo zawsze jakaś tam kreatura, mierząca ułamek milimetra długości, pod nogą mnicha zginie. Albo jakaś bakteria podczas mycia (to chyba też żywe istoty?). Ale może na te mniejsze Budda przymyka oko.

Dlaczego owady są groźne dla lakieru samochodowego?

Nie zawsze wszystko kończy się dobrze. Czasami rozpędzony kochaś pędzi z taką prędkością, że po przywaleniu w szybę lub nadwozie, zostaje z niego, dosłownie, mokra plama. A co się dzieje, kiedy człowiek jedzie wieczorem, np. w pobliżu lasu, łąki, albo mokradeł? W powietrzu unoszą się całe roje wesołków, które radośnie bzyczą. Po zetknięciu z taką chmarą, na karoserii zostaje kilkadziesiąt owadzich ciał.

Niby w takim małym owadzim ciałku nie ma zbyt wiele płynów fizjologicznych, ale jak mówią mądre źródła (autor zna się na samochodach, a nie na owadach) w ich krwi i ciałkach znajdują się kwasy. I to one są odpowiedzialne za poważne uszkodzenia lakieru samochodowego.
Ale tylko wtedy, gdy znajdują się na lakierze przez dłuższy czas. Wówczas kwasy mają możliwość działania. Jeśli kierowca ma kompletnie gdzieś takie czynności, jak mycie samochodu i jego woskowanie, to może się spodziewać, że kwasy pochodzące z owadzich ciał trwale uszkodzą lakier.

Jak chronić auto przed owadami?

Przede wszystkim stosować dobry wosk albo położyć powłokę ceramiczną, aby na lakierze znajdowała się warstwa ochronna.
Jeśli już dojdzie do rozbicia się paru nieuważnych stworów latających o auto, to trzeba je usunąć. W sprzedaży znaleźć można wiele środków, które służą do usuwania owadów (a dokładnie, ich pozostałości). Wystarczy też zwykłe umycie (jeśli pojazd jest nawoskowany, to szamponem bezpiecznym dla wosku).
Trzeba jedynie pamiętać o tym, żeby nie czyścić auta w upał. Dopiero wtedy, gdy karoseria ostygnie, a zatem najwcześniej wieczorem. Chyba że auto stoi w cieniu.
Jeśli ktoś mieszka w pobliżu lasu, zbiornika wodnego albo łąki, to powinien trzymać auto w garażu albo pod pokrowcem, co chroni przed rozpędzonym w powietrzu towarzystwem, grasującym w powietrzu. I przed muchami, które lubią sobie zrobić toaletę z karoserii.

Photo by trebol_a on Trendhype / CC BY-NC-SA
Photo by trebol_a on Trendhype / CC BY-NC-SA

O czym jeszcze pamiętać by zabezpieczyć lakier?

Kiedy dojdzie do zdarzenia, w którym lecący owad uderzy o nasze auto, albo spadnie na nasz samochód z drzewa, nie można odwracać wzroku i udawać, że nic się nie stało. W niektórych przypadkach warto zapytać o stan zdrowia i o to, czy udzielić pomocy, wezwać pomoc, odtransportować w określone miejsce, czy urządzić pogrzeb. Jak w piosence ludowej.

Coś tam w lesie stuknęło,
coś tam w lesie huknęło,
a to komar z dęba spadł,
złamał sobie krzyża skład.
Potłukł sobie i głowę
o części metalowe
zrobił głośne „bach”,
pierd….ł o dach.
Mucha wraz nadleciała
i komara pytała —
czy nie trzeba doktora,
albo księdza przeora?
Nie trzeba mi doktora,
ani księdza przeora,
nie potrzeba aptyki,
tylko rydla, motyki.
I nie mówcie też tacie
Żem umarł na tym gracie…
By to chociaż był Mercedes,
A nie jakiś szpetny „sedes”
Się obrócę, jedna chwila
Kurwa! To Opel Agila…
Mówiąc to, wyzionął ducha…
Zapłakała gorzko mucha…
Zleciało się komarów sześć
komarowe ciało grześć.
Wykopały dół w piasku
pośród wycia i wrzasku.
Wszystkie muchy płakały,
gdy komara chowały,
i śpiewały: „Rekwije!“
— już nasz komar nie żyje!…
A gość z niego był cudny,
Lecz samochód paskudny
Kibel na czterech kołach (Suzuki Wagon)
Przerwał życie komora…

MENU
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ
– > MAGAZYN MOTORYZACYJNY
– > TECHNIKA MOTORYZACYJNA I DIAGNOSTYKA
– > SAMODZIELNE NAPRAWY SAMOCHODÓW– ZAOCZNE TECHNIKUM DRUCIARSTWA SAMOCHODOWEGO
– > ELEKTROMOBILNOŚĆ I SAMOCHODY ELEKTRYCZNE, WADY ELEKTROMOBILNOŚCI
– > DETAILING
– > FELIETONY MOTORYZACYJNE, CIEKAWOSTKI MOTORYZACYJNE, HUMOR MOTORYZACYJNY
– > DOKUMENTY, UBEZPIECZENIA
– > MOTOCYKLE
– > MILITARIA – MOTORYZACJA I WOJSKO
– > MOTORYZACJA I POLITYKA
– > TESTY SAMOCHODÓW
– > AKCESORIA DLA KIEROWCÓW
– > SAMOCHODY ŚWIATA
– > PODRÓŻE i SLOW DRIVING
– > MOTOREWIA NA FACEBOOK
– > MOTOREWIA NA TWITTER
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ

Podziel się

Napisane przez

Michał Lisiak

Niezależny dziennikarz motoryzacyjny. Kocham swoją pracę i motoryzację. Nie wszystko, co piszę, wszystkim się podoba, a ponieważ jestem niezależny, mogę pisać, co mi się podoba. Pasjonuje mnie technika samochodowa, pewnie dlatego z niepokojem spoglądam na wynalazki, takie jak auta elektryczne.
Brzydzę się „dziennikarstwem motoryzacyjnym”, które polega na skracaniu gotowych newsów, przychodzących z działów PR importerów samochodów.
Współpracuję z kilkoma redakcjami i kilkoma znanymi firmami motoryzacyjnymi.