Kluczyk samochodowy to nieodłączny atrybut każdego kierowcy. Niektórzy kierowcy wrzucają go z nonszalancją do kieszeni, albo do plecaka. Panie często gubią kluczyk w przepastnych wnętrzach swoich toreb, a potem przekopują całą zawartość, zupełnie tak, jakby poszukiwały złota w jakiejś odkrywce. Niektórzy noszą kluczyki samochodowe z nonszalancją, na wierzchu, chcąc zaimponować innym, zwłaszcza kobietom, drogą marką. Niestety, czasami okazuje się, że faktycznie, na kluczyku znajdują się cztery chromowane kółka i faktycznie, kluczyk służy do otwarcia centralnego zamka limuzyny. Niestety, zazwyczaj mającej dobrze ponad 20 lat, dalej wielkiej pod względem rozmiaru, ale już wyraźnie starej i pudełkowatej.

Jedni kierowcy o kluczyki dbają, chowają je w eleganckich etui, albo choć w jakimś tanim silikonie, żeby zapobiec ich uszkodzeniu, albo zabrudzeniu.
U innych kluczyk samochodowy wygląda tak, jakby przed chwilą został wyjęty z puszki z pasztetem mazowieckim, albo innym smalcem. Smarowanie tworzywa tłuszczem nie zapobiega jego uszkodzeniom.

Jeszcze coś o etui. Noszenie kluczyka w etui zapobiega przypadkowemu wciśnięciu guziczka. Może się tak zdarzyć, że niezamierzone, długie naciśniecie przycisku otwierania na kluczyku, spowoduje otwarcie wszystkich okien (opuszczenie), a kierowca, oddalający się od auta, tego nie zauważy. A potem może nie znaleźć już auta, bo ktoś je ukradnie, albo może mieć w samochodzie darmowe jacuzzi, jeśli akurat padał deszcz.

Pierwsze kluczyki samochodowe pojawiły się w 1910 roku. Kluczyk pozwalał na blokowanie obwodu elektrycznego. Ale… w żaden sposób nie uruchamiał silnika. Nadal funkcje rozrusznika pełniły ramiona kierowcy, które przekazywały moment obrotowy na metalową korbę.
W 1920 roku zadebiutowały stacyjki i rozruszniki. Kręcenie korbą nie było już potrzebne. Klienci salonów zaczęli też żądać zamykanych na kluczyk drzwi. Dlatego kierowca miał dwa kluczyki – jeden do stacyjki (uruchamiającej obwody elektryczne i rozrusznik) i drugi do zamków w drzwiach.
Taka sytuacja trwała mniej więcej do lat sześćdziesiątych, kiedy to zaczęto stosować jeden kluczyk do stacyjki i do drzwi auta.

A tak na marginesie. Czasami zdarza się, że i we współczesnych czasach kierowcy mają dwa kluczyki. Np. w niektórych, prostych autach, bez centralnego zamka, konieczne jest dorobienie nowego kluczyka do nowej stacyjki, która z wiekiem niedomaga. Nowy kluczyk bez problemu uruchamia stacyjkę i silnik, ale już nie jest w stanie otworzyć drzwi. Przez to kierowca musi cofnąć się o kilkadziesiąt lat i nosić ze sobą dwa kluczyki – nowy do stacyjki, stary do drzwi i klapy bagażnika.

Photo by www.ilkkajukarainen.fi on Foter.com / CC BY-ND
Photo by www.ilkkajukarainen.fi on Foter.com / CC BY-ND

W połowie lat dziewięćdziesiątych zaczęto stosować centralne zamki. Najpierw w autach premium, a po kilkunastu latach, masowo, w samochodach dla masowego odbiorcy, przez posiadaczy limuzyn zwanego pogardliwie plebsem. Kluczyk został wyposażony w pilota radiowego, którym komunikował się ze sterownikiem centralnego zamka. W kluczykach zaczęto też montować inne nadajniki – do immobiliserów elektronicznych. Kluczyk przesyłał odpowiedni kod – i dopiero wtedy można było uruchomić silnik.
W kluczyku musiało również znaleźć się miejsce dla baterii. I od razu zaczęły się kłopoty, bo kluczyk nieco zgrubiał (trzeba było w nim umieścić dużą, okrągłą baterię, panel elektroniki, przyciski itd.). A to ktoś zapomniał o wymianie baterii na czas, a to upuścił biedaka i go połamał, albo nieostrożnie wymieniał baterię i połamał kluczykowe trzewia, albo utopił kluczyk w szklance herbaty.

lancer

W 1999 roku zadebiutowało kolejne rozwiązanie – dostęp bezkluczykowy. Tym razem kluczyk jedynie wkładało się do specjalnego miejsca na desce rozdzielczej, niedaleko kierownicy, a do uruchamiania silnika wystarczało naciśnięcie przycisku Start.
W kluczyku dalej znajdowały się przyciski, do otwierania drzwi i bagażnika, a także nadajnik, wysyłający kod do immobilisera.
Nie oznacza to, że zniknął metalowy grot kluczyka. Dalej jest, tylko składany i schowany w obudowie kluczyka, jak miecz w pochwie. Podobnie schowany jest standardowy zamek w drzwiach kierowcy, najczęściej pod zapadką. A po co takie staromodne rozwiązania? A po to, żeby w razie rozładowania akumulatora móc wejść do wnętrza auta i otworzyć maskę, żeby się do wspomnianego „rozładowańca” dostać.
Dostęp bezkluczykowy to rozwiązanie bardzo wygodne, ale i niebezpieczne. Złodzieje nauczyli się przechwytywać sygnał pomiędzy pilotem a autem. Przez to kierowca mógł sobie iść na wyprzedaż do marketu, a w tym czasie osoby o złych zamiarach, bez problemów, odjeżdżały jego autem. Bez wybijania szyb, dorabiania kluczyka, rwania przewodów itd. Czyli dobre, ale tak naprawdę, nie za dobre.
Pewnym rozwiązaniem tego problemu stały się etui, które blokują sygnał z kluczyka. Ale i tak najlepszą metodą zabezpieczenia jest zapłacone ubezpieczenie AC i ewentualnie, kobra albo inna żmija, ukryta pod siedzeniem.

Co będzie w przyszłości? Jak zmieni się nasz kluczyk samochodowy, kiedy będziemy otwierać drzwi do nowoczesnego, zeroemisyjnego samochodu elektrycznego? Czy na kluczyku będzie znajdował się mały (2 cale) wyświetlacz kolorowy LED i będzie się wyświetlać na nim niewyjściowa morda Grety ze Szwecji, nawołująca do jazdy rowerem? Albo kluczyk będzie powiązany z kartą kredytową i za każdą minutę jazdy, albo wykroczenie na drodze, będą pobierane pieniądze z konta? Patrząc na wszechobecną, rozprzestrzeniająca się jak grypa w autobusie elektromobilną głupotę, wszystkiego można się spodziewać. I to nie jest prawidłowo…

MENU
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ
– > MAGAZYN MOTORYZACYJNY
– > TECHNIKA MOTORYZACYJNA I DIAGNOSTYKA
– > SAMODZIELNE NAPRAWY SAMOCHODÓW– ZAOCZNE TECHNIKUM DRUCIARSTWA SAMOCHODOWEGO
– > ELEKTROMOBILNOŚĆ I SAMOCHODY ELEKTRYCZNE, WADY ELEKTROMOBILNOŚCI
– > DETAILING
– > FELIETONY MOTORYZACYJNE, CIEKAWOSTKI MOTORYZACYJNE, HUMOR MOTORYZACYJNY
– > DOKUMENTY, UBEZPIECZENIA
– > MOTOCYKLE
– > MILITARIA – MOTORYZACJA I WOJSKO
– > MOTORYZACJA I POLITYKA
– > TESTY SAMOCHODÓW
– > AKCESORIA DLA KIEROWCÓW
– > SAMOCHODY ŚWIATA
– > PODRÓŻE i SLOW DRIVING
– > MOTOREWIA NA FACEBOOK
– > MOTOREWIA NA TWITTER
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ

Podziel się

Napisane przez

Michał Lisiak

Niezależny dziennikarz motoryzacyjny. Kocham swoją pracę i motoryzację. Nie wszystko, co piszę, wszystkim się podoba, a ponieważ jestem niezależny, mogę pisać, co mi się podoba. Pasjonuje mnie technika samochodowa, pewnie dlatego z niepokojem spoglądam na wynalazki, takie jak auta elektryczne.
Brzydzę się „dziennikarstwem motoryzacyjnym”, które polega na skracaniu gotowych newsów, przychodzących z działów PR importerów samochodów.
Współpracuję z kilkoma redakcjami i kilkoma znanymi firmami motoryzacyjnymi.