Dla większości Polaków, kupno nowego samochodu w salonie, to wręcz epokowe wydarzenie. Tylko jedna czwarta aut, zakupionych w polskich salonach, trafia w ręce klientów prywatnych. Dlatego decyzja o wyborze określonej marki i modelu powinna zostać poprzedzona odpowiednim przygotowaniem i wzięciem pod uwagę najważniejszego aspektu, czyli TCO (Total Cost Of Ownership).
Dla większości klientów najważniejsze elementy to marka, model, moc silnika, spalanie i na tym koniec. Taka taktyka sprawdza się wtedy, gdy można co trzy lata wydać 100 lub 200 tysięcy na kolejne nowe auto. Daj Boże każdemu. Ale większości polskich klientów nie stać na to, aby uciułać 60 tysięcy złotych raz na kilkanaście lat. I to właśnie dla nich TCO powinno być najważniejsze.
Total Cost Of Ownership przy zakupie nowego samochodu
TCO to całkowity koszt pozyskania, instalowania, użytkowania, utrzymywania i w końcu pozbycia się aktywów w firmie na przestrzeni określonego czasu. TCO najczęściej stosowano w przypadku zakupu urządzeń informatycznych. Mówiąc prościej – firma nabywając drukarkę laserową brała pod uwagę nie tylko jej atrakcyjną cenę, ale także koszty utrzymania, koszt wydruku jednej strony, koszt serwisu i możliwość odsprzedania urządzenia po założonym okresie użytkowania.
Dlaczego zatem nie odnieść tego do zakupu nowego auta? W naszym przypadku TCO oznaczać będzie całkowity koszt pozyskania, użytkowania, serwisowania i w końcu pozbycia się auta na przestrzeni określonego czasu. Kluczem do zastosowania TCO jest zebranie szeregu informacji o danym modelu samochodu. I to z wielu źródeł. Można to zrobić samodzielnie.
Najważniejsza zasada kupowania zgodnie z zasadami TCO to nieuleganie emocjom. Wszystko trzeba analizować na zimno. Liczą się tylko fakty, a nie słodkie bajki, opowiadane przez sprzedawców i generowane w mediach, którym nie wolno napisać źle o danym aucie, bo więcej nie dostaną żadnego innego do testów. Po zebraniu faktów przychodzi czas na zimną analizę. Jej efektem będzie oszczędność i pełne zadowolenie.
Wybór wersji silnikowej
Wybór odpowiedniej wersji silnikowej nie powinien polegać tylko na analizie pojemności silnika, jego mocy i danych fabrycznych, dotyczących wysokości spalania. Trzeba także brać pod uwagę koszty napraw, koszty części zamiennych, trwałość i wiele innych.
Dziesiątki testów, prowadzonych przez różne media motoryzacyjne pokazały, że rzeczywiste spalanie, zwłaszcza w przypadku nowoczesnych silników benzynowych, budowanych zgodnie z zasadami downsizingu, może być o kilkadziesiąt procent wyższe, od tego, które podawane jest w materiałach reklamowych.
Przykład: w teście prowadzonym przez magazyn Auto Świat Volkswagen Golf z silnikiem 1.4 TSI o mocy 122KM zużył 23 % więcej paliwa, niż podawał producent (6.4 zamiast 5.2l/100km). BMW 118d z silnikiem wysokoprężnym o mocy 143KM zużyło średnio o 20% paliwa więcej. Zachęcamy do sprawdzania wyników testów w innych mediach – tam rozbieżności są jeszcze większe.
TCO to nie tylko spalanie, ale i części oraz serwis
W przypadku Diesli wielu kupujących zachwyca się niskim spalaniem. Powyższy przykład z BMW pokazuje, że nie jest ono aż tak bardzo niskie w rzeczywistości. Po drugie do kosztów eksploatacji na przestrzeni np. 150 tysięcy kilometrów, trzeba doliczyć koszt droższego paliwa, koszt nowej lub zregenerowanej turbiny i intercoolera, koszt świec żarowych itd.
Już samo nowe auto z Dieslem jest droższe o minimum 20 procent od benzynowego odpowiednika. Poza tym nowoczesny układ wtryskowy wymaga stosowania najlepszego paliwa, zatem trzeba tankować na najdroższych stacjach. Częściej trzeba wymieniać filtry paliwa i powietrza, wolno stosować tylko najlepsze. Filtry DPF uniemożliwiają ciągłą eksploatację w mieście i na krótkich trasach, gdyż szybko ulegną zapchaniu. Osprzęt silnika Diesla jest bardzo drogi – to nie tylko wtryskiwacze, turbosprężarki, dwumasowe koła zamachowe i zawory EGR, w nowoczesnych silnikach diabelnie drogie bywają także świece żarowe (nawet kilkaset złotych za sztukę). Nie można także przewidzieć tego, kiedy jakiś idiota, natchnięty lewicową propagandą, wpadnie na pomysł, aby zabronić wjazdu do centrum miast samochodom z silnikami Diesla (przykład Paryża i Londynu). Po co kupować samochód, którym nie uda się wjechać do miasta? W przypadku filtrów FAP trzeba liczyć się z kosztami płynu, w nowych Dieslach dochodzi jeszcze, na szczęście niedrogi, AdBlue.
Nowoczesne silniki benzynowe, budowane w zgodzie z zasadami downsizingu, też nie są tak bardzo oszczędne, jak podają to producenci. Problemy z łańcuchami rozrządu trapiły silniki Volkswagena z rodziny TSI, co pokazało, że nie są to jednostki do końca dobrze dopracowane. Poza tym mają także turbiny i bezpośredni wtrysk paliwa, których wymiana też będzie sporo kosztować (wtryskiwacz benzyny ok. 500 złotych, turbina minimum 2500). Mało kto wie, że sama świeca zapłonowa do takiego auta jest dużo droższa, niż do typowego pojazdu z silnikiem wolnossącym – np. jedna świeca zapłonowa do Skody z silnikiem 1.2 TSI kosztuje ponad 50 złotych. Do tego jednostki te wymagają stosowania najlepszych, drogich olejów syntetycznych. Na formach motoryzacyjnych można znaleźć wiele informacji od użytkowników, którzy skarżą się na bardzo dużą konsumpcję oleju silnikowego. A to podraża koszty.
Auta z silnikami Diesla i benzynowymi są często wyposażane w system start – stop. Rzekomo ma on zmniejszać spalanie. Silnik najbardziej zużywa się wtedy, gdy się go uruchamia. Ile razy w czasie kilkukilometrowego przejazdu przez centrum miasta, system start stop włączy i wyłączy silnik? Nawet pomimo tego, że jest on już rozgrzany. O ile więcej zużyje się taka jednostka od tej, która jest zamontowana w aucie bez start – stop i która przy zatrzymaniu na światłach pracuje sobie na biegu jałowym? Do tego zarówno akumulator, jak i rozrusznik oraz alternator są nawet kilka razy droższe od standardowych. Trzeba to wziąć pod uwagę przy kupnie nowego auta i przeliczyć, czy to się opłaca.
Łańcuch rozrządu czy pasek?
Silniki z bezobsługowymi łańcuchami rozrządu w większości aut wystarczają na cały okres eksploatacji samochodu. To sprawia, że odpada koszt wymiany paska rozrządu i towarzyszących mu elementów. Nie ma też ryzyka zerwania paska, które dla wielu silników kończy się tragicznym uszkodzeniem.
Skrzynia automatyczna – wygoda ale i spore koszty
Skrzynia automatyczna jest bardzo wygodna. Jednakże mały błąd (o który nie trudno u kierowcy, którzy dopiero co rozpoczął przygodę z automatem), np. wrzucenie niewłaściwego biegu w czasie jazdy, spowoduje jej uszkodzenie i bardzo wysokie koszty naprawy (nawet 10 tysięcy złotych). Do tego warto pamiętać, że samo serwisowanie skrzyni wymaga terminowej wymiany oleju przekładniowego (np. pierwsza wymiana po 60 tysiącach, kolejne co 30 tysięcy kilometrów), która też jest droga. Sam olej (np. 7 litrów do skrzyni i 3 na przepłukanie skrzyni) może kosztować minimum 500 złotych, do tego dojdzie cena filtra i samej usługi.
4 x 4 – nie zawsze potrzebny
Napęd 4×4 to świetny dodatek, którzy znacznie zwiększa dzielność samochodu poza miastem, zwłaszcza na drogach gorszej jakości. Poza tym auto znacznie lepiej spisuje się w czasie zimy. Czy jednak crossover, którzy będzie eksploatowany głównie w mieście i na trasach, potrzebuje takiego napędu? Raczej nie, bo na szutrową drogę wystarczy wyższy prześwit oraz większe opony. Napęd 4×4 zwiększa także cenę nowego auta, powoduje wyższe spalanie i wymaga serwisowania, które także kosztuje.
Alufelgi czy felgi stalowe?
Alufelgi są piękne, ale też kosztują sporo i wymagają dużo troski, aby utrzymać ich atrakcyjny wygląd. Jeśli chcemy obniżyć cenę nowego auta, warto zapytać sprzedawcę o możliwość zamontowania zwykłych felg stalowych.
Drogie lampy ksenon
Lampy ksenonowe także są drogie – oryginalne żarniki mogą kosztować po kilkaset złotych za sztukę.
Czy warto dopłacać za lakier?
Lakier – biały nie wymaga dopłaty, ale każdy inny już zazwyczaj tak. I to sporo – nawet 2500 złotych. Ale w tym przypadku jest to opłacalne. Samochód będzie wyglądał o wiele bardziej atrakcyjnie, zatem nie tylko będziemy z niego zadowoleni, ale i w przyszłości uda się go sprzedać za lepszą cenę. Poza tym biały kolor od razu kojarzy się z autem firmowym i wielu kupujących w przyszłości może zrezygnować z zakupu.
Wyposażenie kabiny
Klimatyzacja to świetny dodatek, ale nie dla ludzi, którzy chcą jej używać od święta. W układzie trzeba uzupełniać czynnik i regularnie, raz na rok, poddawać go dezynfekcji oraz serwisowaniu. To wszystko kosztuje. Klimatyzacja musi pracować minimum kwadrans raz w tygodniu i to przez cały rok. Inaczej doprowadzi się do jej zniszczenia (np. uszkodzenia sprężarki). Jeśli zatem kierowca nie ma zamiaru z niej korzystać, to po co za nią dopłacać.
System multimedialny z ekranem dotykowym znacznie unowocześnia każde auto. Dzięki niemu można wygodnie sterować wyposażeniem samochodu, korzystać z nawigacji, internetu i odtwarzacza multimedialnego. Ale… Korzystanie z nawigacji, internetu i odtwarzacza zapewni kilkakrotnie tańsza własna nawigacja, albo tablet z GPS (maksymalnie 200 – 300 złotych). Można do nich także samodzielnie dokupować mapy dowolnego producenta, a nie być zmuszonym do korzystania z drogiego oprogramowania firmowego. Trzeba też pamiętać, że ekrany dotykowe LCD lub LED są bardzo delikatne i czułe na mróz. Mogą bardzo łatwo pęknąć. Tymczasem nawigację lub tablet można zabrać do domu w czasie mrozu.
Samodzielnie wyposażenie auta w audio także wyjdzie o wiele taniej od gotowych zestawów firmowych. Zwykły, tani transmitter FM z Bluetooth zapewni możliwość bezpiecznego prowadzenia rozmów telefonicznych z wykorzystaniem audio samochodu.
Każde auto można także samodzielnie, o wiele taniej niż producent, wyposażyć w gotowe zestawy czujników parkowania i w tylną kamerę cofania.
Jeśli chcemy obniżyć cenę auta, pojazd nie musi mieć podgrzewanych foteli, elektrycznie otwieranej klapy bagażnika czy też szyberdachu.
Koszty serwisu i części zamiennych
Dzięki dyrektywom GVO (Unia Europejska czasami bywa przydatna) nawet nowych aut na gwarancji nie trzeba serwisować w Autoryzowanych Stacjach Obsługi. Można to robić w warsztatach niezależnych, co znacznie obniża koszty. Można tez przy naprawach stosować zamienniki, a nie tylko oryginalne części. Warto o tym pamiętać.
Powinno się także przed zakupem określonego modelu sprawdzić, ile kosztują do niego typowe części zamienne– klocki hamulcowe, tarcze, filtry powietrza, oleju i kabinowe oraz łożyska kół. Warto poradzić się mechanika i zajrzeć na fora, aby sprawdzić, czy w danym modelu takie proste czynności można wykonać samodzielnie albo w dowolnym warsztacie. Jeśli zależy nam na niższych kosztach eksploatacji, powinno się sprawdzić też, czy są dostępne zamienniki.
Niektóre modele samochodów są skonstruowane tak, że nawet samodzielna, szybka wymiana przepalonej żarówki jest niemożliwa. Trzeba rozebrać wiele elementów auta, aby się do niej dostać. Jeśli żarówki przepalą się dwa lub trzy razy w roku, ile dodatkowych kosztów (i nerwów) dojdzie w przypadku samej wymiany tego podstawowego elementu eksploatacyjnego? Takich samochodów po prostu trzeba unikać.
Ciąg dalszy: Tak oszczędny człowiek kupuje nowe auto – zgodnie z TCO – część 2
MENU
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ
– > MAGAZYN MOTORYZACYJNY
– > TECHNIKA MOTORYZACYJNA I DIAGNOSTYKA
– > SAMODZIELNE NAPRAWY SAMOCHODÓW– ZAOCZNE TECHNIKUM DRUCIARSTWA SAMOCHODOWEGO
– > ELEKTROMOBILNOŚĆ I SAMOCHODY ELEKTRYCZNE, WADY ELEKTROMOBILNOŚCI
– > DETAILING
– > FELIETONY MOTORYZACYJNE, CIEKAWOSTKI MOTORYZACYJNE, HUMOR MOTORYZACYJNY
– > DOKUMENTY, UBEZPIECZENIA
– > MOTOCYKLE
– > MILITARIA – MOTORYZACJA I WOJSKO
– > MOTORYZACJA I POLITYKA
– > TESTY SAMOCHODÓW
– > AKCESORIA DLA KIEROWCÓW
– > SAMOCHODY ŚWIATA
– > PODRÓŻE i SLOW DRIVING
– > MOTOREWIA NA FACEBOOK
– > MOTOREWIA NA TWITTER
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ