Starsi stażem i wiekiem kierowcy chętnie udzielają porad pozostałym użytkownikom samochodów. Niestety, trzeba pamiętać o tym, że wiele z tych porad może być powodem bardzo poważnych problemów. A do tego, nie każdy, kto radzi, ma dobre intencje.
Są oczywiście osoby z bardzo dużym stażem „za kółkiem”, których rady faktycznie, można uznać za bardzo przydatne, choć psychologia twierdzi, że doświadczenie jest nieprzekazywalne. Ale zawsze trzeba być ostrożnym.
Musimy zdać sobie sprawę z tego, że większość starszych „doradców” swoje doświadczenie motoryzacyjne zbierała w czasach, kiedy królowały samochody proste konstrukcyjnie. Benzyniaki posiadały jeszcze gaźniki, a diesle były słabe i nikt nie wiedział, co to turbina, DPF i common rail. Za czasów PRL zdobycie dobrego oleju czy kupno opon graniczyło z cudem. Dlatego każdy radził sobie, jak umiał (chyba, że należał do partyjnej wierchuszki i miał dostęp do samego źródła). Ruch samochodowy był niewielki w porównaniu do tego, z jakim stykamy się obecnie.
Tymczasem technika motoryzacyjna ciągle ewoluuje. Nie zawsze w dobrą stronę, czego przykładem są downsizing i obecna elektrogłupota. Na szczęście jedno i drugie niebawem się skończy.
Szkodliwe porady tzw. starych kierowców dotyczące olejów silnikowych
Za czasów tzw. starych kierowców był tylko jeden olej silnikowy – produkowany w oparciu o bazę mineralną. Ze względu na wymagania techniczne ówczesnych silników i ograniczenia dotyczące możliwości olejów mineralnych, nie było dostępnych aż tak wiele odmian olejów, jak dziś. Nikt zatem nie przywiązywał wielkiej wagi do tzw. lepkości. Ważne było tylko, żeby olej był wymieniany regularnie i aby utrzymywać jego odpowiedni poziom. Wyjątkiem były dwusuwy, gdzie olej mieszano z paliwem, w odpowiednich proporcjach.
Do dziś wielu starych kierowców nie wie, czym jest lepkość oleju silnikowego i myli ją z gęstością. Na bazie doświadczeń z lat poprzednich, tworzą oni chore mity. Na przykład takie, że wraz z upływem lat powinno się w silniku stosować olej „coraz bardziej gęsty”, bo przecież silnik się zużywa i powstają różnego rodzaju nieszczelności. A coraz bardziej gęsty to jaki? Mineralny!
Olej mineralny nadawał się do Fiata 125p i Poloneza. Może jeszcze do Kadetta. Nie nadaje się do aut wyprodukowanych w 1996 roku (te już jeździły na pólsytentykach, np. popularnym 10W40), a co dopiero do młodszych.
Zawsze trzeba stosować olej silnikowy zgodny ze specyfikacją, określoną przez producenta samochodu, a nie polegać na czyichś radach. Bez względu na to, czy auto ma 3 lata, czy 13 lat. Jeśli producent ustalił, że do silnika ma być stosowany olej 5W30 – to taki stosujemy. Na forach można sobie co najwyżej podyskutować o tym, czy lepszy jest olej 5W30, produkowany przez firmę Orlen, Castrol, Mobil czy inną.
Jeśli posłuchamy bzdur, będziemy musieli się liczyć z przyspieszonym zużyciem silnika, z zatartymi panewkami, ze zniszczoną turbosprężarką, z uszkodzonym, a może nawet zerwanym łańcuchem rozrządu. To będzie oznaczać koszty idące w tysiące złotych. I koszty te poniesie ten, kto słuchał bzdur, a nie ten, kto bzdury rozgłaszał.
Szkodliwe porady tzw. starych kierowców dotyczące zabezpieczeń antykorozyjnych
Czy współczesne samochody korodują bardziej, niż auta sprzed lat? Kwestia dyskusyjna. Z pewnością nasi starzy kierowcy nie mieli do swojej dyspozycji nawet ułamka środków, którymi dziś możemy pielęgnować nadwozia naszych aut, chroniąc je między innymi przed korozją.
Jak zabezpieczano podwozia? Stosowano tak zwane baranki, czyli grube powłoki, którymi malowano (albo natryskiwano) podwozia.
Druga popularna metoda polegała na spryskaniu podwozia pojazdu starym, zużytym olejem silnikowym. Nie tylko podwozia, bo i wszystkich zawiasów, klap, spodów drzwi itd. Niektórzy byli jeszcze na tyle cwani, że po spryskaniu podwozia olejem, wyjeżdżali na szutrowo – piaskową drogę. Pył wraz z olejem tworzyły na podwoziu auta coś w rodzaju asfaltu. Do dziś wielu starych kierowców zaleca taki sposób zabezpieczenia antykorozyjnego innym.
Olej jest dobrym zabezpieczeniem antykorozyjnym, baranek również, ale są dziś znacznie lepsze środki. Samochodu nie trzeba uświnić (jak wsiąść do auta, w którym drzwi, zawiasy i progi lepią się od starego oleju?), a do tego jeszcze zanieczyścić całej okolicy. Istnieje cały szereg skutecznych środków, które nakłada się nawet bezpośrednio na rdzę, pędzlem, albo wprost z opakowania ze sprayem. Wystarczy tylko oczyścić i odtłuścić podwozie. Bardzo dobry jest alucynk w sprayu.
A nadwozie? Jego nie trzeba smarować olejem. Wystarczy je co pewien czas umyć a potem dokładnie nawoskować.
Szkodliwe porady tzw. starych kierowców dotyczące opon
Za czasów PRL zakup nowych opon graniczył z cudem. No chyba, że ktoś pracował w partyjnej wierchuszce, albo wysługiwał się systemowi. Nic zatem dziwnego, że każdy kombinował jak mógł, a komplet opon musiał służyć jak najdłużej.
Wielu starych kierowców stosuje podobne zasady do dziś. Zamiast nowych opon – opony ze szrotu. Albo tylko jedna, bez zwracania uwagi na to, że na jednej osi auta są opony o różnej wysokości bieżnika.
Kiedyś nie było opon letnich i zimowych, auta nie miały takich wynalazków jak ABS i też się jeździło!
Kiedyś wielu rzeczy nie było. W wielu domach nie było ubikacji, tylko były drewniane szopy koło domu, gdzie się załatwiało „brudne sprawy” na desce z wyciętymi otworami. Też można do tego wrócić, jak komuś pasuje. Dobre opony, ABS, ESP i inne systemy służą poprawie naszego bezpieczeństwa.
Opony to jedyny element auta, który styka się z nawierzchnią. Od ich stanu zależy przyczepność, przeniesienie mocy silnika na koła, właściwe działanie hamulców i systemów bezpieczeństwa, a także komfort jazdy i spalanie.
Nie trzeba kupować drogich, markowych opon, które kosztują po kilkaset złotych szuka. Opony są dostępne również w segmencie ekonomicznym, gdzie uda się kupić dobrą oponę (letnią, zimową lub wielosezonową) za ok. 200 zł. Odpowiednio eksploatowany komplet opon powinien wystarczyć na 5 lat. Jeśli kupimy opony wielosezonowe, zaoszczędzimy jeszcze więcej.
Dlatego nie warto kupować opon ze szrotu. Opony zawsze wymienia się na jednej osi, a lepsze – bez względu na rodzaj napędu – stosuje na tylnej osi.
Szkodliwe porady tzw. starych kierowców dotyczące napraw
Jak szarpie, to pewnie zepsuły się przewody zapłonowe! A jak gaśnie, to gaźnik!
Jak naprawia samochód tzw. stary kierowca? Grzebie pod maską, stuka narzędziami, wymienia to, co uważa na zepsute. Odkręca, przykręca… Niekiedy wymieni pół silnika, a auto i tak nie chce chodzić we właściwy sposób. Silnik, dotychczas cichy, pracuje jak traktor, pije jak smok i dymi jakby stawiał zasłonę dymną.
Problem może być wywołany przez maleńki czujnik, o którego istnieniu stary kierowca nie ma jakiegokolwiek pojęcia.
Współczesne samochody w większości przypadków pokazują, że coś im dolega. Zapalają kontrolki, wyświetlają komunikaty. I trzeba poddać je diagnostyce komputerowej. To klucz do znalezienia wielu problemów. To oczywiste, że szarpanie może oznaczać problemy z przewodami zapłonowymi. Ale może być też winą zabrudzonego czujnika przepływomierza powietrza.
A co to jest przepływomierz powietrza? Kiedyś takiego czegoś nie montowali!
No właśnie…
Kiedyś było lepiej – płaczą niekiedy na portalach społecznościowych sieroty po PRL – u.
Nie było.
Do brudu, biedy, szarości i braku perspektyw nikt mądry nie tęskni. A dobrymi radami piekło jest wybrukowane.
MENU
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ
– > MAGAZYN MOTORYZACYJNY
– > TECHNIKA MOTORYZACYJNA I DIAGNOSTYKA
– > SAMODZIELNE NAPRAWY SAMOCHODÓW– ZAOCZNE TECHNIKUM DRUCIARSTWA SAMOCHODOWEGO
– > ELEKTROMOBILNOŚĆ I SAMOCHODY ELEKTRYCZNE, WADY ELEKTROMOBILNOŚCI
– > DETAILING
– > FELIETONY MOTORYZACYJNE, CIEKAWOSTKI MOTORYZACYJNE, HUMOR MOTORYZACYJNY
– > DOKUMENTY, UBEZPIECZENIA
– > MOTOCYKLE
– > MILITARIA – MOTORYZACJA I WOJSKO
– > MOTORYZACJA I POLITYKA
– > TESTY SAMOCHODÓW
– > AKCESORIA DLA KIEROWCÓW
– > SAMOCHODY ŚWIATA
– > PODRÓŻE i SLOW DRIVING
– > MOTOREWIA NA FACEBOOK
– > MOTOREWIA NA TWITTER
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ