Samochody elektryczne nie są idealne. Jak każde auto i każda technologia, także i one mają szereg wad. Rzetelność dziennikarska wymaga, aby o nich mówić.
Jakie są wady samochodów elektrycznych?
Auta elektryczne są ciche – i to jest ich wada
Wielkim atutem aut elektrycznych jest to, że są ciche. To oczywiste, że prawdziwemu wielbicielowi motoryzacji będzie brakowało odgłosu silnika spalinowego, jego reakcji na gaz, barwy głosu.
Ta cisza wielu osobom będzie odpowiadać. Ale są też zagrożenia. Niby wydają się śmieszne, ale takimi nie są. W szumie wielkiego miasta pieszy może w ogóle nie usłyszeć zbliżającego się pojazdu. Co się stanie? O ile jeszcze UE będzie istniała, to jej genialne władze wpadną na pomysł wyposażenia każdego samochodu w brzęczyk. I będziemy jeździć autem, które będzie brzęczeć jak chińska zabawka za siedem złotych. I zatęsknimy do czasów, w których można było się delektować„cykaniem” 1.9 w tedeiku a nieliczni smakosze mogli zasłuchać się w odgłos pracy niemalże sześciolitrowego HEMI…
Oczywiście, w normalnym państwie rynek nie zniesie pustki. Z pewnością pojawią się różne rozwiązania tuningowe – brzęczyk grający polifoniczne wersje przebojów zespołu „Ich Troje”, albo jakiś ostrych szlagierów disco polo. Wyobrażacie sobie państwo, co się będzie działo przed światłami? Zimny łokieć, alusy, dodatkowo bateria w bagażniku i brzęczyk z tubą, siekący po uszach polifonicznym Sławomirem, Zenkiem jakimś tam czy innymi gwiazdami muzyki pszenno buraczanej.
Ile czasu trwa przygotowanie auta do jazdy?
Z benzyniakiem nie ma problemu. Albo z dieslem. Wjeżdżamy na stację, tankujemy do pełna. Płacimy. Odjeżdżamy. O ile pojazd jest sprawny i olej nie leje mu się z silnika, a w układzie chłodniczym jest płyn, a nie hula wiatr, to pojedziemy kilkaset kilometrów.
A co z autem elektrycznym? Teoretycznie są stacje szybkiego ładowania. Tylko, że zdaniem wielu specjalistów korzystanie z nich drastycznie zmniejsza żywotność baterii samochodu elektrycznego. Zdania są podzielone. Nie staniemy po żadnej ze stron, nie mając dowodu w ręku, ale… zawsze lepiej dmuchać na zimne. Pozostanie nam zatem korzystanie z domowego gniazdka. W tym przypadku ładowanie będzie trwać bardzo długo. Nawet całą noc i dłużej (10 – 16 godzin).
Jak elektrownia wyłączy prąd – to rano właściciel do pracy nie pojedzie…
Mróz zmniejsza pojemność baterii
Żaden akumulator nie znosi mrozu. Temperatura minus 10 stopni Celsjusza zmniejsza pojemność baterii o jakieś 20 – 30 procent, a minus 20 stopni Celsjusza – o połowę. Zatem jeśli przyjdzie mróz przed dłuższą podróżą, to auto, zamiast zasięgu 300, będzie miało zasięg 150 km. A to nie wszystko…
Im więcej odbiorników działa, tym mniejsza pojemność baterii
Właściciele aut z silnikami spalinowymi wiedzą, że na przykład korzystanie z klimatyzacji w czasie jazdy znacznie zwiększa zużycie paliwa. Ogrzewanie tylko minimalnie, bo wymaga tylko odrobiny prądu dla wentylatora, wtłaczającego ciepło do kabiny. Samo ciepło jest pobierane z płynu chłodzącego, przepływającego przez nagrzewnicę.
Tymczasem w elektryku stosuje się ogrzewanie elektryczne. I nic w tym dziwnego, że pożera ono prąd, bardzo szybko, drastycznie zmniejszając pojemność baterii. Włączenie ogrzewania, audio i nawigacji/systemu multimedialnego sprawi, że zasięg stopnieje do niedużego poziomu…
Zasięg zmniejsza się wraz z zużyciem akumulatorów
Wszystko się zużywa. Wszyscy wiemy, że standardowy akumulator w samochodzie z silnikiem spalinowym w pewnym momencie zaczyna się „kończyć”. Aut elektrycznemu bliższa jest jednak bateria z laptopa. Na samym początku, po kupnie urządzenia, wystarcza ona na dwie godziny pracy komputera. Potem na jedną, na pół, aż w końcu tylko na podtrzymanie pracy przez minutę, a komputer musi być cały czas podłączony do zasilania. Podobnie jest w elektrykach. Wraz z postępującym zużyciem, pojemność baterii będzie się zmniejszać. I zasięg samochodu będzie coraz mniejszy i mniejszy…
Bardzo wysoki koszt wymiany baterii
Do tej pory do końca nie wiadomo, jaki. Wiadomo tylko, że będzie wysoki. W wielu magazynach motoryzacyjnych można było znaleźć informację o tym, że koszt wymiany baterii może wynieść 10 tys. USD czyli 35 tys. zł przy obecnym, bardzo niskim kursie dolara. Za 35 tysięcy to obecnie można sobie kupić trzyletnią limuzynę od Niemca, który tak ją kochał, że nawet do kościoła nie chciał nią jeździć, żeby się nie zniszczyła.
Po jakim czasie będzie trzeba wymienić akumulatory? Często mówi się o 10 latach. Po 10 latach? Bzdura. Nikt nie jest tego w stanie wyliczyć. Będzie to zależało od rodzaju baterii, ich jakości, sposobu eksploatacji przez użytkownika (pełne rozładowanie i ładowanie do pełna, korzystanie ze stacji szybkiego ładowania, ciągłe doładowywanie „po trochu”), klimatu i całego szeregu czynników technicznych, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć.
Inne źródła mówią o 200 tys. km przebiegu, po których będzie trzeba wymienić baterie. Ale pamiętamy, że ich pojemność będzie się zmniejszać? Zatem może już po przejechaniu 150 tys. km będą one oferowały zaledwie 50 procent wcześniejszej pojemności? A może jeszcze mniej?
Spójrzmy teraz na przykład typowego, współczesnego Diesla. W wielu periodykach mówi się o tym, że wtryskiwacze Common Rail powinny wystarczyć bez problemu na 200 tys. km przebiegu. Brzmi znajomo. W rzeczywistości często trzeba je wymienić po 100 tys. km, a nawet po 50 tys. km przebiegu. Wierzymy zatem bezrefleksyjnie producentów i propagatorom technologii elektrycznych, czy jednak może… mamy pewne wątpliwości? Bo o tym, jak jest naprawdę, przekonamy się dopiero po kupnie auta za 150 albo więcej tysięcy złotych?
Panie, ale Diesel to inna technologia! Nie, cały czas mówimy o motoryzacji, a nie o produkcji czajników. Opieramy się o informacje z całego świata i doświadczenie. Duże.
Auta elektryczne dla firm – można sporo przewieźć
Auta elektryczne tracą sporo powierzchni bagażowej na skutek montażu w tym właśnie miejscu szeregu akumulatorów.
Nagle wszyscy rzucą się do salonów po auta elektryczne
Z pewnością. W Polsce każdego roku sprzedaje się 400 tys. nowych aut. Większość kupują firmy, a dane i tak są nie do końca realne, bo nie obejmują osób, prowadzących działalności gospodarczej na własne nazwisko. Zatem nowe auta z salonów kupuje… jeszcze więcej firm.
Może i firmy będą kupować te samochody, a raczej je leasingować, jak dostaną różne zniżki (oczywiście, pozorne, bo jak urzędnik daje zniżkę, to utracone pieniądze musi zabrać komuś innemu, albo odebrać je w formie innego podatku, nałożonego na tą samą firmę), a miesięczna rata będzie do strawienia. Tylko, że zniżki nie będą wieczne, bo im aut będzie więcej – tym zniżek – mniej.
Ale nie liczmy na to, że klienci prywatni w Polsce masowo ruszą do salonów i zaczną przesiadać się do elektryków. Nawet nie będą chcieli patrzeć na pojazdy używane, mając w perspektywie konieczność wydania 20 – 30 tys. zł na nowe baterie i nie wiadomo ile na naprawy.
Pamiętajmy tez, że obecnie samochody elektryczne generują bardzo wysoki spadek wartości rezydualnej.
Plus tego wszystkiego jest taki, że jak bogatsi znacznie mieszkańcy krajów zachodnich zaczną przesiadać się masowo do aut elektrycznych, auta stanieją i będzie można znów dokonać znaczącego odnowienia parku motoryzacyjnego w Polsce. Oczywiście, dziennikarze z wielu paskudnych mediów, na szczęście upadających i mających coraz mniejsze poważanie u społeczeńśtwa, dalej będą publikować artykuły z danymi z CEPIK, informujące o tym, że średnia wieku aut w Polsce to 15, 16 a może i więcej lat…
Tylko, czy naprawdę mieszkańcy krajów zachodnich zaczną się przesiadać masowo do aut elektrycznych?
Nagle padnie cały przemysł motoryzacyjny i wszyscy zaczną produkować elektryki
Mercedes buduje fabrykę silników w Polsce. Toyota modernizuje swoją. Produkcja silników benzynowych i wysokoprężnych trwa nadal w Niemczech na pełnej mocy. Ford tłucze swoje Ecoboosty, Renault swoje wynalazki, a PSA swoje. Poddostawcy produkują paski, wtryski, turbiny… Słyszał ktoś o jakimś ograniczeniu produkcji? Tak się robi, gdy technologia jest schodząca…
A tu praca wre na pełnej mocy.
Niemcy, jakkolwiek byśmy ich nie lubili, jeden z liderów rynku motoryzacyjnego na świecie, traktują silniki elektryczne raczej jako ciekawostkę i dodatek, a nie jako technologię przyszłości. Podobnie robią Japończycy.
Czy tak właśnie trzeba traktować technologię aut elektrycznych, jako ciekawostkę, chwilową fanaberię? Ekologiczną zabawkę dla bogatych?
Auto elektryczne ma znacznie mniej części i jest tańsze w obsłudze
Nie ma układu wydechowego. Fakt. Nie ma co usuwać, bo auto nie produkuje spalin.
Nie ma układu olejowego. Teoretycznie, nie. Ale jak będzie przekazywany napęd z silnika na koła? Za pomocą zębatek z tworzywa sztucznego, jak w zabawkach? Nie, za pomocą różnych elementów metalowych, które będą musiały pracować w oleju.
Nie ma układu chłodzenia. Trzeba chłodzić silnik powietrzem. Ale czy to wystarczy? Czy przy długotrwałej jeździe nie będzie potrzebny układ odprowadzania ciepła, wykorzystujący ciecz? Jazda w korku nie sprawi, że silnik się ugotuje? A co z elektroniką i z szeregiem elementów elektrycznych, przekazujących prąd do silnika, albo do innych elementów wyposażenia auta? One nie będą się grzać w czasie pracy? Nie będą wymagały chłodzenia? Ciekawe… W praktyce wszystko się grzeje, a tu takie cuda… Może i nie będą wymagały dodatkowego chłodzenia. Za to będzie trzeba je wymienić po czterech latach, jak się skończy gwarancja na auto. bo na tyle będzie wyliczona ich żywotność.
Nie będzie skrzyni biegów. Nie do końca jest to pewne. Tesla Roadster miała skrzynię dwubiegową. Można znaleźć informacje o pracach nad skrzyniami do aut elektrycznych, np. Zeroshift. W hybrydach, autach półelektrycznych masowo stosuje się skrzynie bezstopniowe CVT, których naprawa jest wyjątkowo droga jak poleci w nich pas…
Auto elektryczne dalej będzie miało końcówki drążków kierowniczych, tarcze hamulcowe, klocki, żarówki, filtr kabinowy, filtr powietrza i to niejeden (żeby filtrować brudy, np. małe kamienie, które mogłyby uszkodzić chłodzony powietrzem silnik elektryczny), opony, felgi.
A do tego setki bezpieczników, układów, układzików, przekaźników, kabelków i przewodzików, czujników, programów itd., które będzie trzeba wymieniać. Tak samo będą rdzewieć, a ich delikatny, w stu procentach ekologiczny lakier, będzie łatwo zadrapać. Pojawią się nowe problemy, na skutek awarii oprogramowania, auto nie będzie chciało jechać, albo na wielkim ekranie dotykowym będzie wyświetlała się choinka…
Viva la resolution!
Zachęcamy do przeczytania drugiej części artykułu:
CZĘŚĆ DRUGA Ciemne strony elektromobilności
Tym razem o nieco szerszym, negatywnym wpływie masowej elektromobilności, odrobina o polityce i innych sprawach.
MENU
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ
– > MAGAZYN MOTORYZACYJNY
– > TECHNIKA MOTORYZACYJNA I DIAGNOSTYKA
– > SAMODZIELNE NAPRAWY SAMOCHODÓW– ZAOCZNE TECHNIKUM DRUCIARSTWA SAMOCHODOWEGO
– > ELEKTROMOBILNOŚĆ I SAMOCHODY ELEKTRYCZNE, WADY ELEKTROMOBILNOŚCI
– > DETAILING
– > FELIETONY MOTORYZACYJNE, CIEKAWOSTKI MOTORYZACYJNE, HUMOR MOTORYZACYJNY
– > DOKUMENTY, UBEZPIECZENIA
– > MOTOCYKLE
– > MILITARIA – MOTORYZACJA I WOJSKO
– > MOTORYZACJA I POLITYKA
– > TESTY SAMOCHODÓW
– > AKCESORIA DLA KIEROWCÓW
– > SAMOCHODY ŚWIATA
– > PODRÓŻE i SLOW DRIVING
– > MOTOREWIA NA FACEBOOK
– > MOTOREWIA NA TWITTER
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ
[…] Za: motorewia.pl […]