Neosocket, kiedyś zwany Fuel Shark. Urządzenie wykonane w technologii kosmicznej. Stworzone przez najlepszych naukowców na świecie, przy użyciu najlepszych materiałów i najlepszego oprogramowania. Ma tylko jeden cel – sprawić, żeby Twój samochód zyskał więcej mocy i zużywał o 20 % paliwa mniej. Bez żadnych przeróbek! Bez jakichkolwiek ingerencji w instalacje! Tylko podłącz i oszczędzaj!
Średnie oszczędności paliwa, jakie uzyskały testowane auta, wyniosło 15,3 %! Takie informacje znajdują się na opakowaniu. Przykładowo Nissan Micra uzyskał aż 21% oszczędności, Suzuki Lapin (pięciodrzwiowy kei car, nieznany u nas, lepiej go nie oglądać, bo co się zobaczy, tego już odzobaczyć nie można) aż 23%, a Toyota Yaris tylko 10 %. Ale zawsze, nawet 10 % dobre, jeśli weźmie się pod uwagę obecne ceny paliw. Do tego tysiące pochwał od użytkowników.
Neosocket (Fuel Shark) – jak działa?
Spójrzmy na informacje, znajdujące się na stronach producentów oraz dystrybutorów tegoż urządzenia. Ten kosmiczny sprzęt stabilizuje napięcie w układzie elektrycznym samochodu!
„Powoduje lepszą wydajność paliwową. Stabilizacja systemu elektrycznego zapewnia silne, równe iskry przez świece zapłonowe silnika, co powoduje mniejsze spalanie paliwa”.
A więc tajemnica wyjaśniona! Co prawda, wśród zadowolonych użytkowników znalazł się Michał C, który cieszył się, że jego auto z silnikiem wysokoprężnym dCi zużywa teraz nieco ponad 2 l/100 km. Ale kto wie, być może sprzęt zapewnia też „równe napięcie dla świec żarowych?
Jaki to geniusz wymyślił sprzęt, który poprzez gniazdko zapalniczki wpływa na iskrę na świecy zapłonowej? Czy nie powinien otrzymać Nobla? Dlaczego o takich ludziach nie pisze się w gazetach?
Cena urządzenia jest bardzo zróżnicowana. Na Aliexpress kosztuje 3 dolary, na aukcjach internetowych od 6 do 15 zł, a w pewnym sklepie internetowym (gdzie 75% użytkowników jest zadowolonych z jego działania, w tym Michał C, którego auto z dCi spala teraz nieco ponad 2 l/100 km) kosztuje 155zł plus 19 zł za przesyłkę.
Neosocket z Aliexpress
Bierzemy ten z Aliexpress. Neosocket był oczekiwany niczym wizyta Donalda Trumpa w Polsce. Każdy chce oszczędzać. Po 5 tygodniach oczekiwania, w końcu przybył, w standardowej paczce z szarej folii (kto zamawia u Chińskich Braci, ten zna temat bardzo dobrze).
Na szczęście paczka była dobrze zabezpieczona. Sam Neosocket odpoczywał sobie w kartonowym pudełeczku, w którym znajdowało się wygodne łóżeczko z ciemnoszarej pianki. Podróż przez pół świata przebył nietknięty. Ale mimo to ostrożność nie zawadzi. Z tym skarbem, dziełem nadludzkiej, kto wie, może pozaziemskiej techniki, trzeba się obchodzić niezwykle delikatnie!
Oto ono! Jest smukłe, czarno niebieskie, z metalowymi blaszkami, które pozwolą mu się zagnieździć w gniazdku zapalniczki. Wtedy natychmiast ustabilizuje system elektryczny i będą dziać się cuda! Więcej mocy! Mniej paliwa! Mniej trujących spalin na km2! To sprawi, że aktywiści miejscy będą mogli pączkować, dzielić się i namnażać na zieleni miejskiej, bez obaw o zatrucie szkodliwymi wyziewami z rury wydechowej!
Po kilkunastu minutach zachwytów nad niezwykłą precyzją wykonania, doskonałymi liniami, zaprojektowanymi przez jakiegoś artystę i w ogóle, niezwykłością tego urządzenia, które samym swoim istnieniem powoduje wściekłość szejków naftowych, importerów ropy i rządów, które przecież czerpią zyski z opodatkowania paliwa.
Neosocket z Aliexpress – test
W końcu przyszedł czas na test. Droga do zaparkowanego kilkaset metrów od domu samochodu została pokonana w tempie, którego nie powstydziłby się afrykański maratończyk.
Jeszcze chwila, aby nacieszyć się pięknem tego sprzętu. I chwila zwątpienia, normalna w takich chwilach. Czy naprawdę jestem godzien korzystać z dobrodziejstwa tak zaawansowanej technologii? Co innego najwięksi tego świata… Ale skoro jest, to trzeba go wykorzystać.
Zastosowanie jest bardzo proste, gdyż urządzenie jest BEZINWAZYJNE! Co oznacza, że nie trzeba go podłączać do instalacji elektrycznej samochodu, nie trzeba go adaptować za pomocą komputera diagnostycznego, nie trzeba go montować pod maską silnika. Po prostu, tak jak pisze na opakowaniu – Just plug and save!
Odpalam silnik, umieszczam urządzenie w gniazdku zapalniczki. Matko Boska, świeci na niebiesko, takim zimnym światłem, które od razu kojarzy się z filmami science fiction! Czuć dreszcz emocji! Czy po naciśnięciu gazu samochód nie wystartuje i nie poleci w górę, a potem, jak się skończy paliwo, to spadnie z nieba i wyląduje gdzieś na łąkach pod Ozorkowem? Nie wiadomo!
Ruszam! Komputer pokładowy pokazuje chwilowe zużycie paliwa, najpierw 33 l/100 km (co to , k***a, BRDM-2?), potem wszystko się normuje. Jadę! Po paru minutach płyn chłodniczy osiąga odpowiednią temperaturę, olej silnikowy pewnie jeszcze nie, ale spalanie już mieści się pomiędzy 6 a 7 l/100km.
Najpierw próbuję kosmiczny sprzęt przy spokojnej jeździe po mieście (50 km/h). Zużycie paliwa coś koło 8 l/100 kilometrów. Potem wyruszam za miasto. 70 – 80 km/h. I cyk, piąteczka (więcej biegów niestety, nie ma). Równomiernie, na pustej drodze poza miastem, pod górkę cos koło 5,5 l/100km, potem na długiej prostej jakieś 4 – 4,4 l/100km.
Ale to nie zasługa naszego kosmicznego urządzenia. Ten samochód zawsze tyle palił, będąc obciążonym tylko przez kierowcę!
Wyciągam sprzęt z gniazdka, niebieskie światło pali się jeszcze przez chwilę, jakby chciało wyssać zdalnie resztki prądu z akumulatora. Ta sama trasa tylko z powrotem. Zużycie paliwa – takie samo! Nic się nie zmienia, czy z urządzeniem, czy bez niego!
Jakże to? Może doszło do awarii zaawansowanych elementów technicznych urządzenia w trakcie transportu z Chin? Może zaawansowane oprogramowanie, wpływające na stabilizację elektryki w aucie, zawiesiło się? Może wystarczy wtyczkę wyciągnąć i włożyć jeszcze raz? Albo potrząsnąć? Albo coś wcisnąć? Ale nie ma żadnego przycisku! Nic nie pomaga, cały czas pali tyle samo!
Do k***y nędzy! Stabilizuj mi napięcie! Ale już! Ja też, tak jak Michał C, chcę żeby moje auto zużywało coś koło 2 l/100km! Ja też chcę znaleźć się wśród 75% zadowolonych użytkowników!
NIC Z TEGO!
Wracam do domu. Czas sprawdzić, czy we wspaniałym urządzeniu nie doszło do jakiejś awarii. Nikt normalny nie weźmie przecież pod uwagę tego, że sprzęt może w ogóle nie działać! A co z zapewnieniami producenta? Co z tysiącami zadowolonych klientów? Takiej opcji po prostu NIE MA!
Jak rozebrać ten sprzęt? Czy będą do niego potrzebne jakieś specjalistyczne narzędzia, jak np. do telefonu? Czy trzeba zastosować jakieś środki bezpieczeństwa, bo nie wiadomo, co tam jest w środku… Cóż, zobaczymy.
Jak się okazuje, producent, w swym geniuszu zastosował tylko jedną śrubkę, ukrytą przed niepowołanymi osobami pod niebieską zasłoną. Człowiek czuje się jak saper, rozbrajający ładunek wybuchowy. Nie wiadomo, co się stanie z kolejnym obrotem śrubokręta. Na razie nic…
Zdejmuję jedną część i oto już widzę, co znajduje się wewnątrz.
I co tu mamy? Bezpiecznik rurkowy, kondensator, diodkę LED, miniaturową płytkę i trzy oporniki. I to wszystko. Cudowny minimalizm.
Jaki był zamysł geniusza, który stworzył ten sprzęt? W jaki sposób świecąca dioda LED miała wpłynąć na zmniejszenie zużycia paliwa? Jak miała ustabilizować działanie układu elektrycznego w aucie? Cóż, prosty człowiek tego nie zrozumie. To może objąć tylko geniusz…
A może… A gdyby tak, zamiast jednej diodki LED zastosować taką o większej mocy, dajmy na to P21 5W? Może wtedy spalanie zmniejszy się o 40%?
MENU
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ
– > MAGAZYN MOTORYZACYJNY
– > TECHNIKA MOTORYZACYJNA I DIAGNOSTYKA
– > SAMODZIELNE NAPRAWY SAMOCHODÓW– ZAOCZNE TECHNIKUM DRUCIARSTWA SAMOCHODOWEGO
– > ELEKTROMOBILNOŚĆ I SAMOCHODY ELEKTRYCZNE, WADY ELEKTROMOBILNOŚCI
– > DETAILING
– > FELIETONY MOTORYZACYJNE, CIEKAWOSTKI MOTORYZACYJNE, HUMOR MOTORYZACYJNY
– > DOKUMENTY, UBEZPIECZENIA
– > MOTOCYKLE
– > MILITARIA – MOTORYZACJA I WOJSKO
– > MOTORYZACJA I POLITYKA
– > TESTY SAMOCHODÓW
– > AKCESORIA DLA KIEROWCÓW
– > SAMOCHODY ŚWIATA
– > PODRÓŻE i SLOW DRIVING
– > MOTOREWIA NA FACEBOOK
– > MOTOREWIA NA TWITTER
– > POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ