W jednym z poprzednich artykułów wyraziłem nadzieję na to, że w Polsce będą produkowane e-paliwa (paliwa syntetyczne). Miałem nadzieję, że będą one wykorzystywane do zasilania samochodów spalinowych. Dzięki temu będzie można bez problemu dalej produkować i eksploatować samochody z silnikami benzynowymi i diesla. Niestety, pomyliłem się. Nie ma na co liczyć. Czy ostatnia nadzieja dla silników benzynowych i diesla umarła? Cóż, nadzieja umiera zawsze ostatnio.
Pracuję jako dziennikarz motoryzacyjny – freelancer, co sprawia, że współpracuję z kilkunastoma innymi redakcjami oraz firmami, z branży automotive. Dla jednej z cenionych redakcji motoryzacyjnych, kierujących swój przekaz przede wszystkim do branży warsztatowej, przygotowuję co miesiąc kilka artykułów. Często z wywiadami.
Jeden z nich dotyczył właśnie paliw syntetycznych, czyli popularnych e-paliw. Rozmawiałem z biurem prasowym koncernu Orlen.
Po opublikowaniu artykułu wstawię tutaj link.
Nie ma co liczyć na e-paliwa do aut spalinowych w Polsce
Niestety, taka jest prawda.
E-paliwa co prawda będą produkowane, w naszym kraju. W dodatku, w dużych ilościach (nawet do kilkudziesięciu tysięcy ton rocznie). Ale nie do samochodów. Będą one przeznaczone dla lotnictwa.
W przypadku transportu drogowego, nasz narodowy koncern stawia na elektromobilność oraz na wodór (czyli elektromobilność, tylko w innej firmie, z ogniwami paliwowymi).
Trudno liczyć na to, że znajdzie się w Polsce inna firma, która zacznie masowo produkować e-paliwa i sprzedawać je do aut spalinowych, dystrybuując je w prywatnych sieciach stacji benzynowych. To raczej fantazja.
Wszystko wskazuje na to, że tą bitwę przegraliśmy. Niestety, większość z nas już przegrała całą wojnę.
W tym artykule wyraziłem nadzieję na produkcję e-paliw w Polsce i wyjaśniłem, czym są e-paliwa -> Samochody spalinowe po 2035 roku na e-paliwa. Szaleństwo elektromobilności powstrzymane?
Nadzieja umiera ostatnia
Nadzieja zawsze pozostaje. Choć, jak doskonale wiemy, nadzieja jest matką głupich.
Czy tylko nieliczni z nas będą mogli korzystać z samochodów elektrycznych za 150 – 300 tys. złotych, a reszta będzie podróżować na rowerach i komunikacją miejską? Czy marzenie współczesnych komunistów się spełni?
Jakie jeszcze są nadzieje?
Powstaną nowe rodzaje tańszych baterii, które pozwolą znacząco obniżyć ceny aut elektrycznych. Już teraz w chińskich samochodach BYD stosowane są baterie litowo – sodowe. Nie mogą być drogie, skoro gotowy -> BYD Seagull
kosztuje 11.000 USD (a w Europie ok. 190 – 200 tys. zł).
Inna opcja – nasi miejscowi specjaliści opracują sposoby taniej regeneracji baterii z aut elektrycznych. Skoro potrafią regenerować DPF, katalizatory, baterie do hybryd i rzekomo nierozbieralne reflektory Led, to dadzą może radę regenerować i baterie litowo – jonowe, np. za 10 – 15 procent ceny nowej baterii.
Ostatnia opcja – UE się zawali, albo nasz kraj opuści w końcu ten tęczowo – ekologiczny zakątek pod niemieckim zarządem. Niestety, nadal mało realne.